Moja modlitwa jak bitwa. (Wj 17, 8-13) 29 Niedziela Zwykła C

Refidim to miejsce ostatniego postoju ludu przed przybyciem pod górę Synaj. Dwa wydarzenia są związane z tym miejscem: cud wyprowadzenia wody ze skały oraz opisana w rozważanej dziś lekturze bitwa z Amalekitami. Kontekst bitwy jest o tyle interesujący, że wyprowadzenie wody ze skały jest Bożą odpowiedzią na szemranie ludu z powodu braku wody, a w poprzedzającym, szesnastym rozdziale, znajdujemy opis otrzymania manny i przepiórek.

Oba dary są odpowiedzią Boga na szemranie ludu, w którym podaje on w wątpliwość rzeczywiste posłannictwo Mojżesza i Aarona: I zaczęło szemrać na pustyni całe zgromadzenie Izraelitów przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi. Izraelici mówili im: Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i jadali chleb do syta! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem zamorzyć całą tę rzeszę (16, 2n).

Bitwa z Amalekitami wpisuje się w ciąg wydarzeń ukazujących Bożą opatrzność i troskę o lud w czasie drogi ku ziemi obiecanej. Następujące po bitwie spotkanie Mojżesza z jego teściem Jetrą zdaje się pełnić rolę pewnej rekapitulacji dotychczasowej historii oraz wskazuje na konieczność nowej, bardziej skutecznej organizacji ludu, kiedy to starsi zaczynają odgrywać coraz większą rolę. W ten sposób redaktorzy księgi Wyjścia przygotowują opis najważniejszego wydarzenia, które ukonstytuuje tożsamość ludu, przymierza synajskiego. Bitwa ta jest także teologiczną wskazówką, że na drodze do ziemi obiecanej lud jest konfrontowany nie tylko z przeciwnościami natury i trudnościami wyczerpującej wędrówki, jak brak chleba, mięsa i wody, ale także z wrogością innych ludów, dla których marsz dwunastu pokoleń-klanów przez ich tereny staje się zagrożeniem, któremu trzeba stawić czoła.

Podobnie jak w narracji o nadprzyrodzonym pojawieniu się manny, przepiórek i wody, tak też wynik bitwy z wrogo nastawionymi mieszkańcami regionu nie zależy od ludzkiej inteligencji i odwagi szefów ludu, ale od wiary w Bożą obecność i odwołania się do Jego woli. Wzniesione ręce Mojżesza są bowiem znakiem poddania się woli Boga oraz prośby i oczekiwania na Bożą interwencję. To nie przywódcze zdolności Jozuego ani też jego waleczność, ale wyłącznie dobroć i moc Boga są źródłem zwycięstwa, a przegrywa ten, kto przeciwstawia się Bogu i Jego woli (por. 17, 14-16).

Gest podniesionych rąk staje się powszechnym znakiem modlitwy, jak świadczą o tym Psalmy: Niech moja modlitwa będzie stale przed Tobą jak kadzidło; wzniesienie rąk moich - jak ofiara wieczorna! Usłysz głos mego błagania, gdy wołam do Ciebie, gdy wznoszę ręce do świętego przybytku Twego. Tak błogosławię Cię w moim życiu: wzniosę ręce w imię Twoje. Wznieście ręce wasze ku Miejscu Świętemu i błogosławcie Pana (141, 2; 28, 2; 63, 4; 134, 2). Paweł Apostoł świadczy o obecności tego znaku modlitewnego w Kościele pierwotnym: Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu (1 Tm 2, 8). Jednak nie o sam gest modlitwy ze wzniesionymi rękami chodzi psalmistom i świętemu Pawłowi. To wiara nadaje mocy gestom. Wiara wyrażona znakami stawia na równi gest podniesionych rąk i wieczorną, codzienną ofiarę z pokarmów i baranka.

Modlitwa Mojżesza wprost przywołuje autorytet Boga poprzez znak laski, której Mojżesz używał, aby czynić znaki wobec faraona oraz aby otworzyć przejście poprzez Morze Czerwone. Mojżesz modlący się w czasie bitwy wpisuje się w serię znaków zbawienia i nie ma nic wspólnego z wojnami grabieży i dominacji. W modlitwie Mojżesza objawia się też głęboki sens wspólnoty. Nie tylko wspierania osłabłych rąk, lecz także łączenia wstawiennictwa i działania. A szczytem tak rozumianej modlitwy jest Chrystusowe zmaganie w Ogrójcu. To tam dokonuje się najważniejsze objawienie mocy Boga, kiedy Jezusowe pragnienie pełnienia woli Ojca przeważa nad strachem przed śmiercią (por. Hbr 2, 14n) i otwiera drogę do wolności dla wszystkich dzieci Bożych. Kiedy nasze ręce są ociężałe na modlitwie Chrystus jest pierwszym, który chce nas podtrzymywać drzewem krzyża. W ten sposób modlitwa staje się nie tylko czasem z Bogiem, ale przestrzenią naszego życia, w jakiej dokonuje się nieustanne przechodzenie od bojaźni śmierci do ufności składanej w Bogu, od egoizmu do miłości.

Ewangelia, z którą Kościół łączy modlitwę Mojżesza wprowadza jeszcze inny wymiar modlitewnego zmagania. Wielokrotnie myślę, że Bóg jest niesprawiedliwym sędzią nagradzającym bogactwami i sukcesami złych, a uczciwym i dobrym rzuca nieustannie pod nogi kłody problemów, biedy, chorób i porażek. Jezus doskonale rozumie ten problem. Nie boi się w swojej przypowieści odsłonić najgłębszych pokładów moich wątpliwości, pytań i oskarżeń kierowanych bezsilnie przeciwko Ojcu. Jeśli wytrwasz w prośbie, nawet niesprawiedliwy sędzia w końcu cię usłucha, a przecież Ojciec Niebieski nie jest niesprawiedliwym. On chce dobra i wygranej bitwy o życie wieczne. Ziemia Obiecana ku której zmierza lud wybrany, pokonując kolejne przeciwności własnej niewiary, nieufności i pychy oraz wydając kolejne bitwy przeciwnikom staje się dla Ojców Kościoła znakiem życia wiecznego. Paweł Apostoł postrzega tę walkę na wzór autentycznej wojny: Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła (…) Stańcie więc do walki (…) W każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę (...) wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu (por. Ef 6, 11-18) lub też sportowych zmagań: Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków (1 Tm 6, 12).

ks. Maciej Warowny

TOP