Katecheza o Samuelu - ks. Stanisław Wypych

Katecheza o Samuelu

                 Samuel nie jest wprawdzie postacią tak barwną i wyrazistą jak patriarchowie czy Mojżesz, ale jego duchowa i moralna sylwetka namalowana na kartach Biblii zawiera przesłanie ważne dla naszej wiary i dla naszej kapłańskiej posługi. Wydobycie najważniejszych elementów tego przesłania jest celem niniejszej katechezy.

                Imię Samuela noszą dwie księgi Pisma św. – 1 i 2 Księga Samuela. Jednak jego dzieje zapisane są tylko w pierwszej z tych ksiąg. Wynika to zapewne z faktu, że spod pióra ostatecznego redaktora wyszła jedna Księga Samuela. Tak twierdzą znawcy tematu: „Podział całości na dwie księgi wyniknął zapewne z potrzeby przepisywania utworu na dwóch zwojach”1. Zachowanie imienia Samuela w nazwie drugiej księgi zapewne ma sens głębszy. Osoba proroka jest ściśle związana z wielkim przełomem w religijnym i politycznym życiu Izraela, jakim było przejście od epoki sędziów do monarchii. I chociaż wydarzenia opisane w 2 Sm miały miejsce po jego śmierci, to jednak dokonywały się one wedle zamysłu, który Bóg przekazał Izraelowi przez niego. Mamy tu do czynienia z czymś, co można by nazwać dziedzictwem Samuela.
                 Dziedzictwo to musiało być znaczące i dla następnych pokoleń, skoro autor Księgi Syracha znajduje dla niego miejsce w galerii „mężów sławnych”: Pan sprawił w nich wielką chwałę, wspaniałą swą wielkość od wieków (Syr 44, 1–2). Odnoszący się do Samuela tekst księgi trzeba przeczytać w całości, gdyż wyszczególnia najważniejsze sprawy, na które i nam trzeba zwrócić uwagę: Umiłowany przez swego Pana, Samuel, prorok Pański, ustanowił królestwo i namaścił władców nad Jego ludem. Według Prawa Pańskiego sądził zgromadzenie, nawiedził bowiem Pan Jakuba. Przez swą prawdomówność okazał się rzeczywiście prorokiem, a prawdziwość widzenia uznana została dzięki jego słowom. Wezwał Pana Wszechmogącego, ofiarując Mu jagnię jeszcze ssące, gdy zewsząd na niego nacierali wrogowie. I zagrzmiał Pan z nieba, a w potężnym echu dał słyszeć swój głos; starł zwierzchników nieprzyjacielskich i wszystkich książąt Filistynów. Przed czasem spoczynku wiecznego oświadczył przed Panem i Jego pomazańcem: Pieniędzy ani niczego, ani sandałów od nikogo nie wziąłem. I nikt go nie mógł oskarżyć. A nawet po swym zaśnięciu prorokował, oznajmił los królowi i z [głębi] ziemi głos swój podniósł w przepowiedni, by usunąć nieprawość ludu (Syr 46, 13–20). Najważniejsze są pierwsze dwa zdania. Możemy je potraktować jako rodzaj konspektu, wedle którego spróbujemy odczytać przesłanie zawarte w postaci Samuela.
                Umiłowany przez Pana…                  Samuel jest jedną z nielicznych postaci biblijnych, które wchodzą na arenę historii zbawienia jeszcze przed swoim urodzeniem, a nawet przed poczęciem. Spośród najważniejszych można tu wymienić Izaaka, Jakuba, Józefa, Jana Chrzciciela, a przede wszystkim samego Jezusa. Wydaje się, że mamy tu do czynienia z pewną regułą, z jednym ze „sposobów działania Boga sprawiedliwego i miłosiernego w stosunku do ludzi” (Verbum Dei, 15). Ilekroć bowiem Pismo św. rozpoczyna opis historii jakiegoś człowieka przed jego poczęciem, oznacza to nadejście nowego etapu historii zbawienia związanego z tą postacią. Człowiek taki okazuje się wybrańcem umiłowanym przez Pana. Taki jest zamysł Pana, za który psalmista wielbi Pana: Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę, nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem, utkany w głębi ziemi. Oczy Twoje widziały me czyny i wszystkie są spisane w Twej księdze; dni określone zostały, chociaż żaden z nich [jeszcze] nie nastał (Ps 139, 14–16). 
                Istotnym elementem wszystkich tych historii jest poczęcie i narodzenie z bezpłodnej matki. Wyjątkiem jest poczęcie i narodzenie Jezusa z Maryi, ale jest to wyjątek, którego głęboka wymowa staje się bardziej wyraźna na tle pozostałych. Płodność Maryi jakościowo przekracza wymiar natury; jest wyrazem i realizacją nie zniekształconej przez grzech pierworodny płodności Boga.
                Anna, żona Elkany z pokolenia Efraima, przez swą bezpłodność znajduje się w jednym szeregu świętych żon i matek patriarchów: Sary, Rebeki i Racheli. Anna cierpi upokarzana i gnębiona systematycznie przez rywalkę, drugą żonę swojego męża. Jej sytuacja ma odniesienie do historii Izraela, która doszła do szczególnie trudnego momentu: W owym czasie rzadko odzywał się Pan, a widzenia nie były częste (1 Sm 3, 1). Izrael zawsze bardzo boleśnie przeżywał taki czas, tym bardziej że wiązało się to zwykle z uciskiem i zagrożeniem od wrogów. W tym czasie byli to Filistyni. Zapewne i wtedy wracało pytanie, które ongiś zadał Bogu Gedeon: Jeśli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam ojcowie nasi? (Sdz 6, 13). Udręczona Anna jest symbolem zgnębionego Izraela. Jest też figurą Kościoła, przede wszystkim Kościoła cierpiącego, dla którego jedynym ratunkiem jest wylanie duszy przed Panem (por. 1 Sm 1, 15).
                 W swoim cierpieniu Anna dojrzewa do wiary dojrzałej, czyli do zrozumienia istoty działania Boga w życiu człowieka. Kiedy otrzymuje łaskę macierzyństwa, nie ma żadnej wątpliwości, że jej dziecko jest darem Bożym. Oddała go na służbę w przybytku zgodnie ze ślubem, który złożyła Bogu, gdy wylewała przed nim swą duszę. Czy miała prawo decydować o losie swojego dziecka w ten sposób? My, przesiąknięci ideą tzw. praw człowieka, które traktujemy jako swego rodzaju dogmat życia, jako ważniejsze niż prawa Boga, możemy mieć tego rodzaju wątpliwości. Ale w postępowaniu Anny oznacza to coś całkowicie innego.
                 Mamy tu do czynienia z wypełnieniem Prawa Przymierza w pełnym tego słowa znaczeniu, to znaczy z wypełnieniem ducha i litery tegoż prawa. Wedle tego prawa każde pierworodne dziecko płci męskiej było własnością Boga: Poświęćcie Mi wszystko pierworodne. U synów Izraela do Mnie należeć będą pierwociny łona matczynego (Wj 13, 2). Jednak wykonanie tego prawa z wielu względów nie było możliwe. Dlatego Bóg dał rozwiązanie niejako zastępcze. Do służby w przybytku a potem w świątyni przeznaczone było plemię Lewiego, które nie otrzymało ziemi przy jej podziale. Lewici pełnili służbę w miejsce pierworodnych synów Izraela2. Po urodzeniu pierworodnego syna rodzice byli zobowiązani przedstawić go Panu, złożyć za niego ofiarę, a dziecko zabierali do domu. 
               Wymowa tego, co Anna przyrzekła Bogu i co zrobiła, jest bardzo głęboka. Tu również widzimy ją w roli figury Maryi i Kościoła. Każda kobieta, a zwłaszcza matka, jest figurą Kościoła3, również przez to, że rodzi dzieci nie dla siebie. Jakimś fundamentalnym zniekształceniem macierzyństwa jest zaborczość matek. Wiemy dobrze, że to nie teoria. O miłości macierzyńskiej mówi się i pisze wiele i dobrze. Nie można jednak pomijać i tej prawdy, że miłość ta bywa zaborcza i nie można nie widzieć złych skutków tej zaborczości. Prawo Przymierza miało przede wszystkim sens zbawczy, miało oczyszczać miłość rodzicielską, zwłaszcza macierzyńską od tej zaborczości. Rozwiązanie zastępcze, chociaż praktycznie niezbędne, faktycznie odbierało temu prawu ostrość. 
               Anna przez swoje cierpienie dojrzała duchowo do tego, aby to Prawo Przymierza wypełnić w całej jego ostrości. Stała się przez to figurą Maryi, która w sposób doskonały wypełniła to Prawo. Dzięki temu Anna stała się jedną z kluczowych postaci historii zbawienia. Bóg dał jej sławę największych ludzi na ziemi (2 Sm 7, 9). Zapewne nie przez przypadek jej imię Tradycja nadaje matce Maryi. 
                W hymnie, który Anna śpiewa w przybytku po wypełnieniu danego Bogu przyrzeczenia, uderza jej duchowa dojrzałość. Anna po prostu rozumie swoją historię, w której doświadczyła tyle upokorzenia i wyśpiewuje Bogu wdzięczność, którą przepełniona jest jej dusza. Widoczne są analogie tego hymnu z hymnem Magnificat. 
               To zrozumienie swojego życia, jako historii realizowanej przez Boga i jako ogniwa wielkiej historii zbawienia rodzaju ludzkiego oraz z głębi serca wyrastająca wdzięczność, to główne rysy duchowej sylwetki Anny. Jest to ważne, bo w tej atmosferze wzrastał mały Samuel. Na jego duchowym rozwoju nie zaciążył nawet cień szemrania przeciwko Bogu. Trzeba wspomnieć jeszcze i to, że był synem rodziców, którzy się wzajemnie kochali4. To były potężne łaski, których Pan obficie udzielił swemu umiłowanemu, ale też żadna z tych łask nie została dana na próżno.
                Zbliżał się nieuchronnie jeden z najbardziej przełomowych momentów historii zbawienia, a Samuel był tym człowiekiem, przez którego Bóg zamierzał dokonać najważniejszych dzieł epoki przełomu. On miał przeprowadzić Lud Boży przez ten trudny etap jego historii. 
                Samuel, prorok Pański…                  Tak brzmi następny punkt zapisu w Księdze Syracha, który traktujemy jako konspekt naszego rozważania poświęconego postaci Samuela. Rzeczywiście posłannictwo prorockie stanowi jeden z trzech istotnych elementów misji powierzonej mu przez Boga. Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków (Hbr 1, 1). To określenie posłannictwa prorockiego z Listu do Hebrajczyków jest bardzo konkretne i wydaje się najbardziej właściwe dla zrozumienia tego, co Bóg dokonał przez Samuela jako proroka. Na kartach Pierwszej Księgi Samuela jest ukazany przede wszystkim jako prorok w tym znaczeniu, aczkolwiek występuje jako przewodniczący grupy proroków znajdujących się w stanie ekstazy5. Ten aspekt jego prorokowania jest jednak potraktowany marginesowo. 
                Prorok jest przede wszystkim tym, poprzez którego Bóg mówi, a więc najpierw tym, który słucha. W przypadku Samuela jest to bardzo wyraźnie pokazane od początku, od pierwszego „widzenia” a właściwie „słuchania”. Opis tego wydarzenia6 jest znany i jest ważny z kilku powodów. Jest to najpierw jakieś dopowiedzenie ofiarowania Samuela przez matkę. Było to zrobione w jego dzieciństwie, a więc bez jego zgody. Ponadto opis ofiarowania przez matkę7 nie wspomina o powołaniu przez Boga; a przecież nie są to sprawy równoznaczne. Ofiarowanie bez powołania i bez zgody zainteresowanego nie miałoby żadnego znaczenia. Człowiek bowiem nie może niczego Bogu narzucać, nawet w imię bardzo pobożnych i wzniosłych ideałów. Teraz Bóg powołuje Samuela i to jest najważniejsze. Bóg czekał z tym od czasu, gdy Samuel był jeszcze mały (1 Sm 1, 24), to znaczy nie był w stanie odpowiedzieć w sposób wolny i świadomy, do czasu gdy był już młody (1 Sm 3, 1) i mógł to zrobić. 
                Chociaż Samuel był młodym człowiekiem, który jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze objawione (1 Sm 3, 7), to widoczna jest jego dojrzałość duchowa; wyraża się ona w otwartości na słowo Boże, w pewnej łatwości słyszenia tego słowa. Opis podkreśla, że nauczył go tego Heli. Przy okazji warto zwrócić uwagę na tragiczną postać tego starego kapłana, który w historii zbawienia spełnił swoją rolę bardzo pozytywną. Chociaż okazał się nieudolnym ojcem w odniesieniu do swoich synów, to jednak zostało mu powierzone wychowanie jednej z najważniejszych postaci tejże historii i wywiązał się z tego wzorowo. Nauczył Samuela trzech ważnych rzeczy: pewnej staranności w służbie liturgicznej, umiejętności słuchania słowa Boga i odwagi w jego przekazywaniu. W czasie pierwszego widzenia Samuel usłyszał zapowiedź kary mającej dotknąć dom Helego, dlatego obawiał się oznajmić Helemu o widzeniu (1 Sm 3, 15). Zrobił to wyraźnie przynaglony. A [Heli] rzekł: On jest Panem! Niech czyni, co uznaje za dobre (1 Sm 3, 18). To była reakcja najmądrzejsza. Nie skarcił go ani nie zgasił. Jednym najwłaściwszym zdaniem zakorzenił w Bogu odwagę Samuela. To się okaże bezcenne. Później jako prorok Samuel będzie niejednokrotnie w sytuacji „sam przeciw wszystkim”, będzie musiał wielokrotnie przekazywać nieprzyjemne słowa i ludowi i możnym tego świata. Jedni i drudzy bardzo tego nie lubią. Myślę, że tragiczna postać Helego przynosi dobrą nowinę nam wszystkim w sytuacji, gdy na jakichś odcinkach naszej posługi kapłańskiej okazujemy się nieudolni, to możemy okazać się przydatni, a nawet wzorowi na innych. 
               Umiejętność słuchania Boga, owo: Mów, Panie, bo sługa Twój słucha, okaże się niezwykle ważne i cenne w całym posłannictwie Samuela, pozwoli do końca życia zachować dobre relacje z Bogiem na płaszczyźnie osobistej i zabezpieczy wierne i dokładne wypełnienie całego posłannictwa. Trzeba tu wspomnieć o niebezpieczeństwie zejścia na drogę fałszywego prorokowania. Jest to zjawisko poważne o dużym zasięgu. Znawcy tematu zwracają uwagę, że zagrażało to każdemu prorokowi i że pokusa ta zawarta jest niejako w naturze prorokowania: „Nie powinno się sądzić, że byli to prorocy «fałszywi» w tym sensie, że rozmyślnie i świadomie udawali kogoś, kim nie są. Byli oni raczej prorokami, którzy dali się zwieść przez własne prorockie działania, błądzącymi w osądach, mylącymi własne nadzieje i aspiracje z autentycznymi słowami Jahwe (por. Iz 28, 7; Jr 23, 5nn). Nie można wykluczyć, że ten sam prorok głosił na przemian prawdę i fałsz”8.
                 Przynajmniej dwa razy Samuel znalazł się w takiej sytuacji. W pierwszym przypadku była to sytuacja najpoważniejsza z poważnych; był to sam moment przełomu. Oto najważniejsze zdania z opisu tej sytuacji: Zebrała się cała starszyzna izraelska i udała się do Samuela do Rama. Odezwali się do niego: ustanów nad nami króla, aby nami rządził, tak jak to jest u innych narodów. Nie podobało się to Samuelowi… A Pan rzekł do Samuela: Wysłuchaj głosu ludu we wszystkim, co mówi do ciebie, bo nie ciebie odrzucają, lecz Mnie odrzucają jako króla nad sobą (1 Sm 8, 4–7). Samuel miał swoją ocenę sytuacji i Bóg ją potwierdził. Ale decyzja podjęta na podstawie tej oceny byłaby niewłaściwa. Rozwiązanie właściwe mógł znaleźć tylko Bóg i tylko On mógł podjąć właściwą decyzję, bo tylko On mógł wziąć na siebie odpowiedzialność za jej konsekwencje. 
                W podobnej sytuacji Samuel znalazł się wtedy, gdy został posłany do domu Jessego, aby namaścić na króla jednego z jego synów. Był przekonany, że jest nim Eliab. Pomylił się i umiał to uznać. W tych decydujących momentach Bogu potrzebny był człowiek, którego stać było na odłożenie na bok swoich osobistych przekonań i wykonanie otrzymanego polecenia. Samuel był takim człowiekiem.  
              Był też odważny odwagą proroka: Przyszło mu stawać przed ludem i starszyzną izraelską z posłannictwem, które im się nie podobało (1 Sm 8, 4–22; 12, 1–25). Najbardziej jednak wyraziście jest to pokazane w dwóch scenach, gdzie Samuel staje przed Saulem: Rzekł Samuel do Saula: Popełniłeś błąd (…) Panowanie twoje nie ostoi się. Pan wyszukał sobie człowieka według swego serca: nie zachowałeś bowiem tego, co ci Pan polecił (1 Sm 13, 13–14). Druga scena to opis odrzucenia Saula (1 Sm 15). Trzeba to koniecznie przeczytać. Przyjdzie czas, że za takie słowa następcy Samuela bedą prześladowani a nawet zapłacą życiem: Któregoż z proroków nie prześladowali wasi ojcowie? (Dz 7, 52). Formalnie ten szereg zamyka Jan Chrzciciel, ale faktycznie pozostanie on otwarty do końca. Powołanie kapłańskie oznacza niejednokrotnie konieczność stawania w tym szeregu, dlatego pytania o odwagę prorocką nie da się uniknąć. 
                Bardzo pouczająca jest lektura 12 rozdziału Pierwszej Księgi Samuela. W Biblii Tysiąclecia mamy tytuł „Pożegnalne przemówienie Samuela”. Naprawdę jest to kerygmat. Samuel okazuje się prorokiem, który rozumie historię i poszczególne jej wydarzenia jako działanie Boga. Umie to przekazać ludowi: Podejdźcie teraz, a będę wiódł z wami spór w obecności Pana w sprawie dobrodziejstw Pana, jakie świadczył wam i waszym przodkom (1 Sm 12, 7). Samuel mówi prawdę, ale nie moralizuje. To, co mówi, jest twarde, ale przepełnione miłością do ludu i troską o jego przyszłość.   
                Ustanowił królestwo i namaścił władców…                  W rozważaniu tej misji Samuela wypadnie nam jeszcze mówić o jego posłannictwie prorockim, gdyż te obydwie sprawy są ze sobą ściśle powiązane i nakładają się na siebie wzajemnie.  
              Samuel otwiera nową epokę w historii Izraela a także w historii zbawienia. Przez jego posługę przygotowanie na przyjście Mesjasza wchodzi w nową fazę. Nowa sytuacja oznaczała zmianę w każdej dziedzinie życia, od politycznej po religijną. Zmienią się relacje do Boga całego narodu i poszczególnego człowieka a także relacje międzyludzkie. Pojawią się nowe instytucje polityczne, gospodarcze i religijne (król jako pomazaniec Pański). W nowej sytuacji znalazł się cały naród i poszczególny człowiek. Te historie są opisane w 1 Sm, ale trzeba wiedzieć, że nie jest to kronikarski zapis, a raczej wybór dokonany wedle pewnego klucza, na podstawie różnych źródeł i tradycji, w które wgląd miał ostateczny redaktor. Problemów związanych z nadejściem nowych czasów było na pewno znacznie więcej. Trzeba też zdać sobie sprawę, że te wszystkie sprawy i problemy przeszły jakoś przez głowę i serce Samuela, a przecież nie był to człowiek w pełni sił, gdyż to, co najważniejsze zaczęło się, kiedy Samuel się postarzał (1 Sm 8, 1). Jest to pewien paradoks, na który chyba tylko Bóg może sobie pozwolić. Normalnie bowiem motorem wszelkich przemian są ludzie młodzi. Wielkie przemiany, których Bóg jest autorem, widocznie lepiej są realizowane przez ludzi sędziwego wieku. Tak było w przypadku Mojżesza, a w czasach najnowszych – Jana XXIII. Doświadczenie życiowe na pewno pomogło Samuelowi sprostać tym wszystkim wyzwaniom i w każdej sytuacji znaleźć właściwe rozwiązanie, ale nie to było decydujące. Warto przyjrzeć się zachowaniu Samuela w takich momentach. Najpierw trzeba jeszcze raz wrócić do sytuacji, którą omawialiśmy w poprzednim punkcie niniejszego rozważania, gdy starszyzna izraelska zwróciła się do niego z żądaniem ustanowienia króla. Samuel uznał, że nie jest w stanie podjąć właściwej decyzji. Modlił się więc Samuel do Pana. A Pan rzekł do Samuela: «wysłuchaj ich głosu, tylko wyraźnie ich ostrzeż i oznajmij im prawo króla» (1 Sm 8, 6b. 9). Samuel przekazuje ludowi słowa Boga a potem słowa ludu Bogu: Samuel wysłuchał wszystkich słów ludu i powtórzył je uszom Pana. A Pan rzekł do Samuela: Wysłuchaj ich żądania i ustanów im króla! (1 Sm 8, 21–22). Potem następuje opis wyboru i namaszczenia pierwszego króla. 
                I ta sprawa przechodzi przez ręce Samuela: W dniu jutrzejszym o tym czasie poślę do ciebie człowieka z ziemi Beniamina. Jego namaścisz na wodza ludu mego izraelskiego (1 Sm 9, 16).  
              Samuel po prostu pyta Boga, jak ma postąpić i otrzymuje odpowiedź, albo też otrzymuje polecenie bez zadawania pytania i je wypełnia albo przekazuje9.  
               Namaszczenie dwóch królów uczyniło Samuela szafarzem niezwykłej łaski im udzielonej. Oznaczało to pojawienie się osoby ważniejszej od niego i konieczność uznania jej władzy i autorytetu. Mógł to zrobić tylko człowiek autentycznie pokorny. I zrobił. Uderza gorliwość, z jaką Samuel służy sprawie królestwa, co do której jeszcze niedawno miał osobiste i uzasadnione zastrzeżenia. Jest to widoczne przede wszystkim w relacji o wyszukaniu, wyborze i namaszczeniu pierwszego króla. 
                Bardzo trudna była posługa prorocka względem Saula, gdyż pierwszy król Izraela okazał się człowiekiem wyjątkowo opornym na słowo Boże i nieposłusznym. Doprowadziło to do jego odrzucenia przez Boga. Samuel był zmuszony wiele razy przekazywać mu słowo twarde, a na końcu słowo odrzucenia. Sam wtedy cierpiał. Jakże wymowny są dwa krótkie zapisy: Pan skierował do Samuela takie słowa: Żałuję tego, że Saula ustanowiłem królem, gdyż ode Mnie odstąpił i nie wypełniał moich przykazań. Smuciło to Samuela, dlatego całą noc modlił się do Pana… Smucił się [Samuel], iż Pan pożałował tego, że Saula uczynił królem nad Izraelem (1 Sm 15, 10–11. 35). Musiał ten smutek głęboko tkwić w sercu Samuela, skoro polecenie namaszczenia nowego króla Bóg zaczyna od słów: Dokąd będziesz się smucił z powodu Saula?
                  Według Prawa Pańskiego sądził zgromadzenie…                  Samuel był sędzią wcześniej niż ustanowił królestwo i namaścił władców, ale poświęcony mu fragment Księgi Syracha, który traktujemy jak konspekt niniejszego rozważania, zachowuje taką kolejność. Jest możliwe, że znajduje tu swój wyraz przekonanie, że najważniejszym życiowym dokonaniem Samuela było jednak ustanowienie królestwa. Również Pierwsza Księga Samuela zdaje się traktować jego „sędziowanie” jako punkt wyjścia do tego, co w jego życiu okazało się najważniejsze. 
                Księga przekazuje nam informację, że Samuel sprawował sądy nad Izraelem przez cały ciąg swego życia (1 Sm 7, 15). Były to ostatnie lata trwającej prawie dwieście lat epoki sędziów. Wydarzenia tego okresu, a przede wszystkim relacje między Bogiem i Jego ludem, Księga Sędziów ujmuje w pewien schemat, który cały czas się powtarza: Izraelici popełniali to, co złe w oczach Pana (…) I znów zapłonął gniew Pana przeciw Izraelowi. Wydał więc ich w ręce (…) Wołali więc Izraelici do Pana i Pan sprawił, że powstał wśród Izraelitów wybawiciel (Sdz 3, 7–9 nn)10. Można powiedzieć, że był to swego rodzaju „system wychowawczy”, który stosował Bóg, aby leczyć duszę narodu, przede wszystkim z grzechu bałwochwalstwa. 
               Ten schemat jest zastosowany w opisie spraw, gdy sądy nad Izraelem sprawował Samuel, chociaż sama formuła nie jest tu zapisana. Wiele miejsca zajmuje opis nieszczęść, którym Pan poddał Izraelitów. Byli gnębieni przez Filistynów. Nieszczęścia nie odwróciło nawet przyniesienie Arki na pole bitwy. Samuel sam rozumiał i potrafił wytłumaczyć to ludowi, że zewnętrzne relacje do Boga nie wystarczą: powiedział do całego domu Izraela: Jeśli chcecie się nawrócić do Pana z całego serca, usuńcie spośród siebie wszystkich bogów obcych i Asztarty, a skierujcie wasze serca ku Panu, służcie więc tylko Jemu, a wybawi was z rąk Filistynów. Synowie Izraela usunęli Baalów i Asztarty i służyli tylko samemu Panu (1 Sm 7, 3–4). Rada okazała się trafna: Filistyni zostali pokonani, tak że nie wkraczali już odtąd do krainy izraelskiej. Ręka Pańska zawisła nad Filistynami po wszystkie dni życia Samuela (1 Sm 7, 13).
                  Uwagi końcowe                  Nie znamy prywatnego i rodzinnego życia Samuela. Jakby mimochodem wspomniani są jego synowie: Kiedy Samuel się postarzał, sędziami nad Izraelem ustanowił swoich synów. Jednak synowie jego nie chodzili jego drogą: szukali własnych korzyści, przyjmowali podarunki, wypaczali prawo. Zebrała się więc cała starszyzna izraelska i udała się do Samuela do Rama. Odezwali się do niego: Oto ty się zestarzałeś, a synowie twoi nie postępują twoimi drogami: ustanów raczej nad nami króla, aby nami rządził, tak jak to jest u innych narodów (1 Sm 8, 1. 3–5). Jakby się powtarzał scenariusz, wedle którego przed laty Samuel znalazł się na najważniejszych kartach historii zbawienia. Jemu, podobnie jak Helemu, nie udało się wychowanie synów i nieudana okazała się próba zrobienia z nich „ważnych ludzi”. Ich grzechy, podobnie jak grzechy synów Helego, stały się bezpośrednią przyczyną uruchomienia ciągu wydarzeń, które i tak miały nadejść. 
               Zapewne Samuel cierpiał z tego powodu. Jest to jednak moment przywołujący pewną zasadniczą prawdę i określający miejsce każdego człowieka przed obliczem Boga. Kimkolwiek ten człowiek jest i jakimkolwiek ważnym powołaniem zostanie obdarowany, pozostaje grzesznikiem. Nawet jeśli przez jego posługę inni otrzymują zbawienie, to i sam pozostanie tym, który zbawienia potrzebuje. Prawdziwe zbawienie mieni się wszystkimi kolorami grzechu i łaski. 
               Kościół współczesny pełni swoją misję sytuacji przełomu, bardzo przypominającej czasy Samuela. Dla tych, którym została powierzona jakakolwiek odpowiedzialność w tym Kościele, Samuel jest postacią bardzo aktualną. Pozostaje życzyć wszystkim, by była to postać bliska.  Ks. Stanisław WYPYCH 
 1.        Katolicki komentarz biblijny, Warszawa 2001, 242.
 2.        Por. Lb 3, 12–13
 3.        Por. Ef 5, 21–32.
 4.        Por. 1 Sm 1, 5.8.
 5.        Por. 1 Sm 19, 20–24.
 6.        1 Sm 3, 1–18.
 7.        1 Sm 1, 24–28.
 8.        Katolicki komentarz biblijny, dz. cyt., 598.
 9.        Por. 1 Sm 15, 1. 11; 16, 1. 7. 12.
10.       Por. Sdz 3, 12–15; 4, 1–3; 6, 1–7; 10, 6–13; 13, 1nn;

TOP