Słudzy i słuchacze Słowa Bożego - ks. Józef Kudasiewicz
śp.Ks. Prof. J. Kudasiewicz ofiaruje nam bardzo ciękawą medytację biblijną na kanwie tekstów liturgicznych z III niedzieli zwykłej "C", które inspirują do podjęcia refleksji nad jakością posługi przepowiadania Słowa Bożego w Kościele w Polsce. Polecamy!
Jak pogłębić i zdynamizować ewangelizację, posługę słowa w Kościele. Na to pytanie odpowiada Jezus w Ewangelii Łukasza 4,14-31. Perykopę tę właściwie można zatytułować: „Teologia i praktyka posługi słowa”. |
1. Słowo Boże
Zanim otrzymamy pouczenie o posłudze słowa, najpierw dowiemy się, czym jest Boże słowo, słowo Ewangelii i czym różni się od słowa ludzkiego? Słowem Bożym jest cała Biblia – Stary i Nowy Testament. Prawo Mojżeszowe, którego zapragnął słuchać lud izraelski, zostało nadane Izraelowi przez Boga: „które Pan nadał Izraelowi” (Ne 8,1). Nieco dalej to samo. Prawo zostanie nazwane „księgą Prawa Bożego” (Ne 8,8). Psalm responsoryjny wyjaśnia, jakie jest to Prawo: jest ono „niezawodnym świadectwem Pana” (Ps 19,8); uczy „prostaczka mądrości” (19,8). Mądrość ta nie jest mądrością filozoficzną i abstrakcyjną, ale mądrością życiową, tzw. sztuką dobrego życia. Drogowskaz, dyszel w głowie! Tak bardzo jest nam potrzebna ta mądrość. Przeżywamy czasy szczególnej głupoty narodowej i religijnej. Nowe czasy saskie… Sądy Prawa Pana są prawdziwe i słuszne; radują serca i olśniewają oczy. Naród wybrany miał rzeczywiste podstawy, by szczycić się takim Prawem: „Z pewnością ten wielki naród to lud mądry i rozumny (…) któryż naród wielki ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które ja wam dziś daję?” (Pwt 4,6-8). Dekalog jest streszczeniem tego Prawa. Bóg, który dał takie Prawo, zasługuje na miano „Opoki” – (skały) (Ps 19,15). Na takim Prawie można się oprzeć w życiu osobistym i społecznym.
Jezus Chrystus nie zniósł starego Prawa, ale je wypełnił i udoskonalił: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Udoskonalenie to polega na interioryzacji wymagań prawnych, ich radykalizacji i koncentracji całego Prawa na miłości. Nie tylko nie wolno zabijać, ale nawet gniewać się na brata (por. Mt 5,21-26); nie tylko „nie cudzołóż!”, ale nawet nie patrz pożądliwie na kobietę (por. Mt 5,27-32). Nie tylko należy miłować „swego bliźniego”, ale również nieprzyjaciół i prześladowców (por. Mt 5,43-48). Na przykazaniu miłości Boga i bliźniego opiera się całe Prawo i Prorocy (por. Mt 22,34-40). Z przykazania miłości może być wyprowadzona cała Tora. Całe Prawo należy interpretować w świetle miłości. Uczniów Jezusa obowiązuje Prawo w interpretacji Mistrza.
Refren do psalmu responsoryjnego i Ewangelia pogłębiają teologię słowa Bożego: „Słowa Twe, Panie, są Duchem i życiem”. Refren ten jest parafrazą J 6,63b: „Słowa, które Ja wam powiedziałem, są Duchem i życiem”. W świetle teologii św. Jana „Duch” należy tu pisać dużą literą. Słowa Jezusa są Duchem, ponieważ znajdują się na poziomie Ducha, mogą więc być przyjęte tylko dzięki Duchowi Świętemu. Ci, którzy nie zostali narodzeni z Ducha (np. Nikodem), nie mogą przyjąć słowa Jezusa. Są Duchem, ponieważ Duch Prawdy interioryzuje słowa Jezusa w sercach uczniów. Potwierdza to dzisiejsza ewangelia; słowa Dobrej Nowiny Jezusa pełne są Ducha łaski zbawienia i wolności, ponieważ Jezus wygłosił je namaszczony Duchem Świętym (Łk 4,18). Dzięki temu, uczy św. Hilary z Poitiers, słowo jest żywe przez Ducha Świętego, który na nim spoczywa, jak spoczął na Synu w chwili Jego chrztu: „wszystkie słowa Boże zawarte w Piśmie (…) pełne są Ducha Świętego”. W oficjalnych dokumentach Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 czytamy: „Biblia byłaby martwą literą, gdyby Duch Święty aktualnie nie czynił jej skuteczną”. Biblia nie tylko została przy powstawaniu natchniona Duchem Świętym, ale również tchnie Duchem. Ten sam Duch, który działał na pisarza biblijnego, działa i na czytelników. Sobór Watykański II tak podsumował tę naukę: natchnione słowa Pisma „pozwalają rozbrzmiewać głosowi Ducha Świętego” (KO 21). Teraz dopiero rozumiemy, co to znaczy słowo Boże. Jakim wielkim skarbem dla Kościoła jest Biblia. Skarb ten u nas w Polsce jest jeszcze głęboko zakopany w ziemi. Postulat Soboru – „wierni Chrystusowi winni mieć szeroki dostęp do Pisma świętego” – jeszcze czeka na realizację.
2. Słuchacze słowa Bożego
Liturgia dzisiejszej niedzieli nie ogranicza się tylko do przedstawienia teologii i całego bogactwa słowa Bożego, ale również daje biblijny (Nehemiasz) i ewangeliczny wzór (Jezus) słuchacza słowa Bożego. Słuchaczami słowa Bożego jest zgromadzony na placu świątyni lud. Pierwsze czytanie wyraźnie zaznacza, że był to „cały lud”, do którego należeli „przede wszystkim mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać” (Ne 8,2). Do tej ostatniej grupy należała młodzież i te dzieci, które mogły rozumieć słowa Pana. Jezus swoją Dobrą Nowinę adresował do wszystkich Nazaretan, zgromadzonych na liturgii słowa w synagodze. Słowo Boże jest przeznaczone dla wszystkich. Św. Łukasz pisząc Ewangelię dedykuje ją Teofilowi. Cały lud Boży i poszczególni jego członkowie są powołani do słuchania słowa Pana, szczególnie wtedy, gdy się gromadzą na słuchanie słowa.
Jak powinni słuchać? Wzorem jest „cały lud” zgromadzony na placu świątyni. Pierwszą cechą specyficzną ich słuchania jest uprzednie głębokie pragnienie słuchania słowa Bożego. Pragnienie to można by nazwać głodem słowa Bożego (Am 8,11); „Wtedy zgromadził się cały lud (…) I domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł Księgę Prawa Mojżeszowego, które Pan dał Izraelowi” (Ne 8,1). Jak odczuwanie głodu jest znakiem zdrowia, tak pragnienie słowa Bożego jest oznaką zdrowia duchowego. Ruch biblijny i liturgiczny, jaki rozpoczął się w Kościele jeszcze przed Soborem Watykańskim II, był wyrazem podobnego głodu Bożego słowa. W Polsce dotarł jedynie tylko do niektórych elit, dlatego nasz katolicyzm jest taki jałowy. Ujawniło się to na Synodzie Ogólnopolskim. Na sesji w Gnieźnie odrzucono schemat biblijny. Szkoda. Synod z założenia biblijny bez Biblii. Takie dziwolągi są możliwe tylko w Polsce. Tego głodu słuchania słowa Bożego brakowało ziomkom Jezusa, dlatego powątpiewali w Jego słowa, a nawet „porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić” (Łk 4,22-29). Jezus jednak przeszedł pośród nich i oddalił się. Odrzucenie słowa Jezusa jest odrzuceniem samego Jezusa: „Chrystus jest obecny w swoich słowach. On bowiem sam mówi, gdy w kościele czyta się Pismo święte” (KL 7).
Drugim przymiotem słuchania słowa Prawa przez Izraelitów ma placu przed Wodną Bramą było zwrócenie „uszu całego ludu” (Ne 8,3) ku księdze Prawa. Zwrócenie „uszu całego ludu” nie tylko oznacza zwykłe słuchanie i rozumienie, ale jest to wyrażenie mądrościowe, w którym „uszy” nie tylko mają znaczenie anatomiczne, jak w medycznej literaturze greckiej, ale sens symboliczny, oznaczający głębokie wnikanie w treść literatury mądrościowej. W tym znaczeniu ucho nie tylko słucha dźwięku mowy, ale „bada mowę” (Hi 12,11), tzn. wnika w jej treść. Zwracać ku czemuś uszy, oznacza wnikać w mądrość słowa Bożego (Prz 2,2). Stąd powiedzenie: serce zdobywa wiedzę, a ucho mądrość (Prz 18,15). Uszy zawsze łączą się z wnikaniem w mądrość. Zwrócone uszy ludu ku Księdze Prawa oznaczają, że lud wnikał w mądrość Bożego słowa i rozumiał to słowo.
Trzecia właściwość słuchania słowa Bożego – to wielki szacunek okazywany również na zewnątrz. Jest to zgodne z psychologią ludzi Wschodu. Cały człowiek oddaje cześć. Gdy Ezdrasz otworzył przed ludem świętą księgę, cały lud na znak szacunku powstał. Podobnie uczynił Jezus w synagodze nazaretańskiej, czytając Izajasza „…i powstał, aby czytać” (Łk 4,16). Następnie Ezdrasz przed czytaniem „błogosławił wielkiego Pana Boga” (Ne 8,6); lud podnosząc ręce odpowiedział: „Amen! Amen! Następnie pokłonili się i upadli przed Panem na kolana”. Wszystkie te gesty są wyrazem szacunku wobec świętej księgi. Niektóre z tych gestów przetrwały do dziś w tradycji Kościoła: podniesienie księgi przed zgromadzonym ludem; błogosławieństwo świętą księgą; ucałowanie księgi; aklamacje przed czytaniem i po jego zakończeniu. Pamiętamy jeszcze uroczyste przekazanie Ewangeliarza na zakończenie Wielkiego Jubileuszu Odkupienia. Do tego szacunku świętej księgi należy lud wychowywać. Podstawą tego szacunku jest obecność Chrystusa w Ewangelii oraz działanie Ducha Świętego w świętej księdze. O tej czci do świętej księgi uczy Sobór Watykański II: „Kościół miał zawsze we czci Pisma Boże, podobnie jak samo Ciało Pańskie…” (KO 21). Pismo Boże tak jak Ciało Pańskie! Słowa Pisma jak konsekrowane komunikanty! Takiej czci do Bożego słowa u nas jeszcze nie ma. I chyba potrzeba jeszcze kilku soborów powszechnych, żeby ta prawda stała się w Polsce rzeczywistością. Jesteśmy w tym względzie jeszcze bardzo zacofani. Wielki Jubileusz niewiele tu zmienił. Na Zachodzie spotyka się próby przybliżenia wiernym tej prawdy o analogii między słowem Bożym a Eucharystią. W pewnym małym, tyrolskim kościółku znajdują się w absydzie dwa tabernakula: jedno po prawej, drugie po lewej stronie. W tym po prawej przechowuje się Najświętszy Sakrament. Nad tabernakulum jest napisane: „Zaczerpnijcie życia ze śmierci”, w tym po lewej przechowywany jest Ewangeliarz. Napis brzmi: „Ja, który mówiłem, jestem z tobą”, Tym, który mówi przez Ewangelię – jest Chrystus. Eucharystia upamiętnia śmierć i zmartwychwstanie Jezusa; jest dla nas źródłem życia. I w liturgii słowa, i w liturgii Eucharystii spotykamy się z Chrystusem.
Czwarta, najbardziej interesująca cecha słuchania słowa Bożego, tak została sformułowana przez Nehemiasza: „Nie bądźcie smutni, nie płaczcie!” (Ne 8,9). Dlaczego lud płakał? Na pytanie to odpowiada następny rozdział księgi Nehemiasza, w którym opisany jest wielki dzień pokuty ludu. Izraelici zgromadzili się „skruszeni postem i odziani w wory, z głowami posypanymi ziemią” (Ne 9,1). Przez ćwierć dnia lewici czytali z księgi Prawa Boga, a przez drugą ćwierć dnia lud wyznawał grzechy, klęcząc przed swoim Bogiem (Ne 9,3). Płacz ludu przy pierwszym czytaniu był antycypacją pokuty. W świetle słowa Bożego lud uświadomił sobie, że na wygnaniu nie zawsze zachowywał Prawo Pana. Płacz był płaczem żalu. Słowo Boże jak miecz obosieczny przenika zakamarki ludzkich sumień, budzi żal. Słowo Boże osądza nasze sumienia, ale równocześnie przypomina, że Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz żeby się nawrócił i żył. Nehemiasz upomina lud, żeby nie płakał, gdyż jest to dzień Pana, który winien być przeżywany z radością. Poleca jednak, żeby posłali porcje jedzenia tym, którzy tego nie mają. Słowo Boże owocuje. Łzy żalu i pomoc braterska, to pierwsze owoce pilnego słuchania Bożego słowa. Jest to antycypacja przypowieści Jezusowej o siewcy i ziarnie (Łk 8,4-8).
3. Słudzy słowa
Aby słowo Boże przyniosło owoc w sercach ludzi, potrzebni są słudzy słowa, ludzie, którzy będą je dobitnie czytać, jak lewici Nehemiasza, i tak wyjaśniać, żeby lud je zrozumiał (Ne 8,8). Dzisiejsza liturgia słowa przedstawia ich nam i ukazuje, w jaki sposób pełnią oni tę służbę słowa.
Kim byli słudzy słowa? Pierwsze czytanie wylicza następujących: Ezdrasz – kapłan i pisarz, lewici, Nehemiasz – namiestnik. Jak widać, nie sami kapłani i lewici czytali i wyjaśniali słowo Prawa; byli również świeccy. Głosicielami słowa Pana byli prorocy, którzy głosili ludowi słowo Boże, mówili w imieniu Boga; wspomina ich św. Paweł w drugim czytaniu (1 Kor 12,10). W sposób szczególny głosicielem słowa Bożego był Jezus Chrystus „prorok potężny czynem i słowem” (Łk 24,19). Św. Paweł w drugim katalogu charyzmatów wylicza apostołów, proroków i nauczycieli. Apostołów należy rozumieć w sensie ścisłym: byli to świadkowie życia Jezusa, powołani przez Niego do zakładania Kościołów. Prorokami byli ludzie świeccy, zarówno mężczyźni, jak i kobiety (Dz 21,9; 1 Kor 11,5). Prorocy nie tylko głosili słowo Boże, ale również pocieszali i objawiali rzeczy ukryte (1 Kor 14,11.16). Nauczyciele zajmowali się zwyczajnym nauczaniem w konkretnych Kościołach; wprowadzali w Biblię, życie sakramentalne, katechizowali. Św. Łukasz nazywa w prologu sługami słowa świadków życia Jezusa, którzy przekazywali wiernie zdarzenia z Jego życia. Łukasz, który dokładnie zbadał tę tradycję i opisał ją Teofilowi, też zasługuje na miano „świadka słowa”. Słowa Ewangelii Jezusa można głosić również pismem.
Zadziwia nas ta wielość sług słowa w czasach biblijnych: kapłani i świeccy, mężczyźni i kobiety byli sługami słowa. Czytali je ludowi i wyjaśniali. Jako nauczyciele-katecheci utrwalali w sercach wiernych kerygmat apostolski; wprowadzali w Pismo święte; przygotowywali do świętych sakramentów. Jako prorocy z mocą głosili słowo i pocieszali lud. Kościół pierwotny jest wzorem Kościoła wszystkich czasów. Wołaniem godziny jest większe włączenie wiernych w posługę słowa, w ewangelizację. Rodzice winni stawać się nauczycielami dzieci, nie składając tego obowiązku tylko na barki kapłanów. Służba słowu Bożemu jest zaszczytem i nobilitacją chrześcijanina. Bez włączenia świeckich, nic nie będzie z ewangelizacji. Jedna z polskich sióstr misjonarek w Afryce, powiedziała mi kiedyś, że gdyby nie katechiści, to Afryka dotąd byłaby pogańska. Kościół polski, jeżeli nie wychowa odpowiedzialnych katechistów i ewangelizatorów świeckich, spoganieje. Lekcja Biblii jest niezwykle aktualna.
Jak ci biblijni słudzy słowa pełnili swoją misję? Wszyscy oni byli świadomi, że są sługami słowa Bożego, a nie jego panami lub właścicielami. Stąd przekazywali słowo Boże, Ewangelię, a nie swoją ludzką mądrość; prawdę objawioną a nie politykę. Jedynie czytali słowo Pana i wyjaśniali je ludowi. Tak czynili lewici, Ezdrasz i Nehemiasz: czytali księgę prawa i dodawali objaśnienie. Jezus również rozpoczął swoją ewangelizację w Nazarecie od przeczytania z szacunkiem fragmentu Izajasza i dodał wyjaśnienie: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 4,21). Św. Łukasz w swojej Ewangelii też oparł się na autentycznych wydarzeniach z życia Pana; zbadał je dokładnie i opisał po kolei.
Kościół wierny tej tradycji do dziś na zgromadzeniach liturgicznych czyta ludowi słowa Pisma i dodaje wyjaśnienie. Kto po przeczytaniu Ewangelii odkłada na bok świętą księgę, a karmi wiernych ludzką „mądrością” i wątpliwą polityką, ten zdradza słowo Boże i wielką tradycję Starego i Nowego Testamentu; popełnia świętokradztwo, głosząc w czasie najświętszych obrzędów słowo, które nie jest z nimi zgodne. Ukazuje kompletny brak poczucia sacrum. Okrada wiernych ze słowa łaski, a faszeruje ich niestrawną mierzwą ludzką. Zdradza Jezusa, który przed odejściem do Ojca zostawił uczniom testament: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,16). Słyszysz, bracie? Ewangelię! Gdy tymczasem ty po przeczytaniu świętego tekstu mówisz: „Oto słowo Boże!”, a w kazaniu temu zaprzeczasz. Jest to sługa niewierny. Nie wie, co czyni. Zlaicyzowany do szpiku kości działacz polityczny, a nie pokorny sługa słowa. Niech Bóg zachowa swój lud od takich głosicieli słowa.
Biblijni słudzy słowa byli świadomi, że przekaz tego słowa, tj. czytanie i jego wyjaśnienie, winien być poprawny i zrozumiały dla prostego ludu. Lewici czytali z księgi Prawa „dobitnie” i z takim objaśnieniem, że lud rozumiał czytanie. Jakże często nasze czytanie jest bełkotem niezrozumiałym dla ludzi. Św. Łukasz, spisując Dobrą Nowinę, czyni to „po kolei”, tj. według ustalonego porządku i tak, by Teofil mógł się przekonać o prawdzie Ewangelii. Nie można lekceważyć sposobu przekazu Bożego słowa – wyraźnie, jasno, przekonywająco. Rzeczy święte należy traktować w sposób święty.
I jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Jezus Chrystus i nowotestamentalni słudzy słowa byli świadomi, że słowo Boże wyjaśnia się i głosi w mocy i świetle Ducha Świętego. Jezus, głosząc słowo Boże w synagodze nazaretańskiej, odnosił do siebie słowa proroka: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie…” (Łk 4,18). Jezus głosił Dobrą Nowinę namaszczony Duchem Świętym, dlatego słowa Jego były „pełne łaski” (Łk 4,22). Św. Paweł natomiast apostołów, proroków i nauczycieli, a więc ludzi służących słowu Ewangelii, zaliczył do charyzmatyków, tj. do ludzi obdarzonych szczególnymi darami Ducha, uzdalniającymi do służby w Kościele. Posługa słowu jest więc nie tylko wydarzeniem retorycznym. To powinni wiedzieć pasterze Kościoła i wierni. Bóg obdarza charyzmatem nauczania i prorokowania nie tylko hierarchów, proboszczów, ale również i zwykłe owieczki. Trzeba je odszukać i właściwie wykorzystać w posłudze słowa w Kościele. Oni mogą się stać przedłużeniem rąk pasterza.
Zakończenie
„Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!” W słowie Pisma Bóg do nas mówi; w Ewangelii obecny jest Chrystus. Przez słuchanie i lekturę Pisma świętego wchodzimy w komunię z Duchem Świętym. Ewangelia Jezusa jest drogowskazem na ścieżkach naszego życia. Zróbmy krótki rachunek sumienia.
a) Czym jest dla mnie Pismo święte? Starą, nudną księgą, czy cudownym skarbem ukrytym w roli. Jak szukam tego skarbu? Czy mam świadomość, że Biblia jest bardzo osobistym listem Boga, dobrego Ojca, do swoich dzieci? Czy ten list Ojca czytam? Czy odpowiadam na ten list? Św. Augustyn usłyszał kiedyś wołanie: „Bierz i czytaj!”. Otworzył Pismo na Liście do Rzymian. Zaczął czytać. I to zdecydowało o jego nawróceniu. Słuchanie lektury Pisma i wyjaśnienia lewitów doprowadziło Izraelitów do pokuty i nawrócenia. Jest to najpewniejsza droga spotkania z Bogiem, doświadczenia Boga. Żadna inna księga nie powoduje takich skutków. Głód takiego słowa jest znakiem zdrowia duchowego. Bierz więc i czytaj.
b) Trzeba umieć jednak słuchać! Trzeba mieć w sobie głód słowa Bożego, wewnętrzne zapotrzebowanie. Trzeba „zwracać uszy” ku świętej księdze, tzn. wnikać w mądrość Bożego słowa. Szukać mądrości życia. Potrzebne jest głębsze zainteresowanie, głód słowa Bożego. To jest oznaką duchowego zdrowia. Brak tego głodu jest znakiem laicyzacji, zeświecczenia. Św. Hieronim przypomina, że „nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa”. A bez Chrystusa, bez osobowego z Nim związku, nie ma chrześcijaństwa. Brak pokarmu biblijnego prowadzi do anemii życia chrześcijańskiego. Otwarcie na słowo Pana i przyjęcie tego słowa jest najlepszym przygotowaniem do Eucharystii.
c) Ostatnie pytanie jest do sług słowa. Czym my karmimy zgłodniały dobrego pokarmu lud Boży. Razowym chlebem słowa Bożego czy też naszymi nędznymi ludzkimi wypocinami, ludzką mierzwą. Wiara rodzi się ze słuchania słowa Bożego. Jeżeli nie dajemy tego słowa, to ogłupiamy i laicyzujemy lud Boży. Jaki lud, taki kapłan, jaki kapłan taki lud. Ludzie są tacy, jak zostali przez nas uformowani. To co my mówimy, nie prowadzi ludzi do pokuty i zmiany życia. Nasza wina, nasza bardzo wielka wina! Największym problemem polskiego Kościoła są księża… Księża różnych poziomów i stopni. Jakże często są antyewangelizacją. Jednym głupim gestem niszczą to, co inni z trudem budowali przez całe lata. Takim trzeba by przypomnieć surowe słowa Jezusa: uwiązać im kamień u szyi i rzucić w głębokości (Mt 8,16). Jest to największy ból Kościoła.
Wykorzystajmy dzisiaj w pełni zastawiony tak obficie stół słowa Pana; będzie to najlepsza droga do stołu Ciała Pańskiego.