Dwie postawy na modlitwie...(1.03.2008)
Dwie postawy na modlitwie…
Faryzeusz i celnik. Dwie postacie, o których mówi dzisiejsza Ewangelia. Dwa sposoby budowania relacji z Bogiem. Obydwaj stają do modlitwy, ale jakże różna jest postawa każdego z nich. Faryzeusz, chyba zapomina o tym przed Kim naprawdę stoi, bo zaczyna skupiać się tylko na sobie i swojej doskonałości. Modli się, ale nie spotyka z Bogiem… Prawo przesłania mu jego Dawcę.
Celnik natomiast zaraz na początku modlitwy zostaje niejako onieśmielony przez świętość Boga. Nie potrafi nawet podnieść oczu i spojrzeć na Niego. Zdaje sobie sprawę, że jest zdany jedynie na łaskawość Boga i otrzymuje o wiele więcej niż się spodziewał.
A jak jest w moim życiu? Postawa faryzeusza grozi mi wtedy, kiedy tracę zdolność zdrowego krytycznego osądu rzeczywistości, widzę siebie tylko w samych superlatywach, a w bliźnim nie potrafię dostrzec absolutnie niczego dobrego. Relację z Bogiem postrzegam jedynie przez pryzmat zdobywania zasług, by móc się „pochwalić” jak to ja wiele dobra uczyniłam. Taka postawa prowadzi do pychy i zamyka Bogu drogę do mojego życia.Upodabniam się do celnika wtedy, kiedy mając świadomość własnej kondycji grzesznika, pozwalam Bogu, by mnie usprawiedliwił. Zdaję się na Niego. Spotykam się z Nim. Wtedy Bóg może działać. Świadomość własnej słabości sprawia, że nie osądzam tak łatwo bliźniego i nie wywyższam się nad niego.
Jaka jest moja postawa na modlitwie? Czy coś nie przesłania mi Boga? Po co staję do modlitwy, żeby się lepiej poczuć, czy żeby spotkać Boga i zobaczyć siebie w Jego oczach?
Anna Goliszek, Rzeczyca
A jak jest w moim życiu? Postawa faryzeusza grozi mi wtedy, kiedy tracę zdolność zdrowego krytycznego osądu rzeczywistości, widzę siebie tylko w samych superlatywach, a w bliźnim nie potrafię dostrzec absolutnie niczego dobrego. Relację z Bogiem postrzegam jedynie przez pryzmat zdobywania zasług, by móc się „pochwalić” jak to ja wiele dobra uczyniłam. Taka postawa prowadzi do pychy i zamyka Bogu drogę do mojego życia.Upodabniam się do celnika wtedy, kiedy mając świadomość własnej kondycji grzesznika, pozwalam Bogu, by mnie usprawiedliwił. Zdaję się na Niego. Spotykam się z Nim. Wtedy Bóg może działać. Świadomość własnej słabości sprawia, że nie osądzam tak łatwo bliźniego i nie wywyższam się nad niego.
Jaka jest moja postawa na modlitwie? Czy coś nie przesłania mi Boga? Po co staję do modlitwy, żeby się lepiej poczuć, czy żeby spotkać Boga i zobaczyć siebie w Jego oczach?
Anna Goliszek, Rzeczyca