Tajemniczy goście Nowonarodzonego (Mt 2, 1-12)

echoewangeliikrolowieOd chwili narodzenia Jezusowi składają wizyty niespodziewani i nieproszeni goście. Najpierw byli to okoliczni pasterze, teraz goście przychodzą z daleka. Tajemnicą jest ich pochodzenie i tożsamość. Szkoda, że nie wiemy, kim byli owi tajemniczy wędrowcy. Szkoda, że nie znamy ich tożsamości. Czy byli to królowie, mędrcy, kupcy, astrolodzy, ludzie nauki?

Mimo wielu poszukiwań, wciąż pozostają dla nas tajemnicą, ale jednego nie można im odmówić - odwagi! W jednej kolędzie śpiewamy: „I trzej królowie od Wschodu przybyli...", w innej zaś: „Mędrcy świata, monarchowie...". Władza mądrości czy mądrość władzy? Życie pokazuje, że dość rzadko cnota mądrości idzie w parze z posiadaną władzą. I jedno, i drugie wymaga wielkiej pokory, o której łatwo zapomnieć zarówno na tronie, jak i na katedrze uniwersyteckiej. Skoro nie wiemy, kim są owi wędrowcy, to może warto zapytać: co nimi kieruje? Motywy albo mówiąc ewangelicznie - intencje serca - są zawsze najważniejsze. Boga można szukać na różne sposoby, kierując się różnymi motywami. Stąd i wynik tych poszukiwań będzie różny.

 

Jedni szukają Boga po to, żeby Go poznać, ale niekoniecznie podporządkować swoje życie Jego woli. Decydują się raczej sycić swoją intelektualną próżność lub zaspakajać zwykłą ciekawość. Są i tacy, którzy szukają Boga, bo inni Go szukają. Kolejni chcą Boga znaleźć na wszelki wypadek, myśląc przewrotnie: lepiej być z Bogiem niż przeciwko Bogu. Może w życiu ziemskim Bóg się nie przydaje, ale w ostateczności lepiej Go mieć po swojej stronie. Nie brakuje też cyników, którzy chcą się Bogiem posłużyć, wykorzystać Go dla własnych, często niegodziwych, celów. Czego już ludzie nie robili w imię Boga, z powołaniem się na Jego wolę lub autorytet?

Jeszcze inni szukają Boga, żeby Go wyśmiać, znieważyć, upokorzyć i odrzucić. Ci przynajmniej są dosłowni, jednoznaczni i nie tworzą żadnych iluzji. Są wreszcie tacy, którzy szukają Boga, żeby mieć kogo oskarżyć o dziejące się w świecie zło. W długiej historii Bóg (nie tylko Bóg chrześcijan) był wielokrotnie postawiony w stan oskarżenia. Wiele razy kazano Bogu się tłumaczyć niemal za wszystko, co było dziełem albo udziałem ludzi.

Jest istotna różnica pomiędzy szukaniem Jezusa przez mędrców, a szukaniem Go przez Heroda. Mędrcy szukają Jezusa wolnym, czystym sercem. Wiele lat później Jezus powie: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą" (Mt 6,  ). Można powiedzieć, że mędrcy mają w sobie uczciwość poznawczą, której brakuje Herodowi. Są gotowi przyjąć każde odkrycie, okazują się otwarci na każdy scenariusz, na możliwe rozczarowania, ale i niespodzianki. Nie absolutyzują swoich oczekiwań. Pozwalają się zaskoczyć czekającym na nich prawdzie i miłości. W tym poszukiwaniu pozostają wolni, a przy tym hojni. Niosą cenne dary, które mają symboliczny sens. I są gotowi na zmianę wektora życia: „A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny"(w.12). Wśród złożonych darów akurat nie złoto było najcenniejsze, lecz kadzidło. O nim też warto pisać - nie o złocie, chociaż wielu pytało mnie: Co się stało z tamtym złotem? Skąd to późniejsze ubóstwo Świętej Rodziny?

Trudno sobie wyobrazić uroczystą liturgię w jakiejkolwiek religii bez kadzidła - owej tajemniczej żywicy, podobnej do bursztynu, sączącej się z kory drzewa Boswellia Carterii, które występuje jedynie w trzech miejscach na Ziemi: w Abisynii, na granicy Jemenu z Arabią Saudyjską oraz w Indiach. Ciekawe, że krople wyciekające z naturalnych szczelin są wyższej jakości niż te, które pozyskuje się dzięki nacinaniu specjalnym nożem. Hieroglify zawierają najstarsze wzmianki o stosowaniu żywicy zwanej „libanos" i tworzeniu specjalnych kompozycji zapachowych na poszczególne okazje, ale zawsze chodziło o to, by dym ze spalania stworzonej mieszanki unosił się prosto w górę. Żadna podróbka nie mogła dać takiego efektu. To dlatego kadzidło już w okresie przedislamskim było droższe niż złoto i niewątpliwie należało do towarów luksusowych. Nic więc dziwnego, że przyczyniło się do powstania szlaków (porównywalnych ze szlakiem jedwabnym), którymi podążały karawany, niosąc, obok luksusowych towarów, wynalazki oraz idee.

Jeden ze szlaków ciągnął się przez ponad 3000 km z terenów dzisiejszego Jemenu i Omanu, przez Medynę, Petrę aż do Gazy lub Damaszku i miał ponad 60 stacji postojowych. Uwzględniając fakt, że objuczony wielbłąd mógł przejść dziennie ok. 30 - 40 km, łatwo policzyć, że karawana osiągała swój ostateczny cel w ciągu kilku miesięcy. Było to wydarzenie porównywalne z rejsem przedwojennego transatlantyku. Posiadanie zapasów kadzidła świadczyło o zamożności domu. Było ono też częścią ślubnego posagu lub rodzajem pieniądza, którym płacono za inne luksusy lub niewolników.

Wysoka wartość kadzidła wynikała z roli, jaką przypisywano dymom kadzielnym w kulcie religijnym i życiu towarzyskim. Napełniały one pomieszczenia mieszkalne, świątynie, nasycały szaty i stoły, sarkofagi i łoża. Okadzanie gości, zwłaszcza szlachetnie urodzonych, przyjaciół oraz zasłużonych bohaterów, wymagało stałego dopływu żywicy. Ponieważ wierzono w rozweselający wpływ woni kadzidła, spalanie go w świątyni miało być szczególną „radością bóstwa", zaś uczestnikom ceremonii dawać poczucie odświeżenia i ożywienia. A skoro ulotność dymów kadzielnych jest równoważona długo utrzymującym się szlachetnym zapachem, ceremonia kadzenia sprawia, że stajemy na granicy czasu i wieczności.

W kulcie Jahwe kadzidło nabrało szczególnego znaczenia. Miało być dodawane do każdej bezkrwawej ofiary, z wyjątkiem wymienionych w Księdze Kapłańskiej (5,11) i Księdze Liczb (5,15). Na ołtarzu kadzenia w specjalnej kadzielnicy znajdowała się stała mieszanka mirry, onyksu, galbanum i kadzidła. Składniki te, mieszane ze sobą przez lewitów w specjalnym pomieszczeniu, oznaczały przymierze, dlatego tej receptury nie wolno było stosować w domach, gdyż stanowiły sekret, własność i wyraz uwielbienia Boga. Ktokolwiek złamałby to prawo, by rozkoszować się wonią  przewidzianą tylko dla Jahwe, miał być wykluczony z ludu (Wj 30,37n). W czasie składania ofiary kadzenia Archanioł Gabriel ukazał się Zachariaszowi i oznajmił mu o narodzinach Jana Chrzciciela.

Obrzędu przebłagania dymem kadzielnym dokonał Aaron, aby oddalić karę Bożą za grzech szemrania zbuntowanych Izraelitów (Lb 17,6-15). Jest to prefiguracja ofiary Chrystusa na krzyżu, która ocala od gniewu i śmierci wiecznej. W księgach mądrościowych woń kadzidła towarzyszy czynom pokutnym, modlitwom, uczynkom miłosierdzia i świętobliwemu życiu. Woń kadzidła przenika też szaty Oblubienicy z Pieśni nad Pieśniami (4,11), która jest figurą Kościoła celebrującego liturgię. Niekiedy kadzidłu przypisywano wręcz działanie egzorcystyczne.

Psalmista mówi: „Niech moja modlitwa będzie przed Tobą jako woń kadzidła" (Ps 141,2). Tę myśl podejmuje Apokalipsa. Każdy z dwudziestu czterech starców uczestniczących w liturgii Baranka ma harfę i złotą czaszę, a w niej kadzidła, którymi są modlitwy świętych (Ap 5,8). Bardzo ciekawie o modlitwie w tym kontekście mówi św. Jan Chryzostom: „Jak kadzidło wtedy najintensywniej wydziela swą woń, gdy wrzuca się je w ogień, tak też i modlitwa jest dobra sama w sobie. Lepsza zaś jest i wonniejsza, gdy wypływa z gorącej i żarliwej duszy; kiedy dusza stanie się kadzielnicą i rozpali w sobie wielki płomień". Św. Cyryl Aleksandryjski idzie jeszcze dalej mówiąc: „Kadzielnicą jest sam Chrystus, który nosi w sobie zapach milszy niż wszystko, co ponad światem i wszystko, co stworzone". W liturgii chrześcijańskiej kadzidło mogło znaleźć zastosowanie dopiero po przezwyciężeniu pogaństwa i po zatarciu w żywej pamięci prześladowań za odmowę złożenia ofiary kadzielnej ku czci pogańskich bogów.

Okadzanie nadaje liturgii najbardziej uroczysty charakter i podnosi świąteczny nastrój. Okadza się: Najświętszy Sakrament, Ewangeliarz, krzyż, paschał, ołtarz, relikwie, dary ofiarne, celebransa, wiernych, albowiem całe zgromadzenie liturgiczne jest ciałem Chrystusa, które uobecnia Ofiarę odkupienia. W liturgii pogrzebu okadza się trumnę z ciałem zmarłego, a celebrans wypowiada przy tym słowa: „Twoje ciało było świątynią Ducha Świętego, niech Bóg przejmie cię do swojej chwały". Szczególny obrzęd konsekracji świątyni związany jest z poświęceniem ołtarza, czyli stołu ofiarnego. Wtedy biskup namaszcza krzyżmem mensę i okadza ołtarz. Czynności te interpretuje się jako zapowiedź ofiar składanych w tym miejscu i zanoszonych modlitw. Nasyceni zapachem kadzidła mamy stawać się miłą wonią, albowiem chwałą Boga jest przede wszystkim człowiek ożywiony duchem Ewangelii.

Na koniec przyjrzyjmy się szukaniu Jezusa przez Heroda. Poszukiwanie to - niezwykle wytrwałe, metodyczne- niczego w nim nie zmienia, raczej wyzwala ślepy, karzący gniew. Urażona ambicja zignorowanego przez mędrców króla znajduje swoje ujście w strumieniach krwi niewinnych dzieci. To zaślepienie ma jeszcze psychologiczne podłoże. Ze źródeł historycznych wiemy, że pod koniec życia Herod dopuścił się wielu mordów, poszukując rzeczywistych lub domniemanych spisków mogących pozbawić go władzy, m.in. zamordował swojego pierworodnego syna, jedną ze swoich żon oraz jej synów, brata i matkę, którą wydał na śmierć głodową. Współcześnie ocenia się, że okrucieństwo Heroda pod koniec życia wynikało po części z choroby umysłowej, z którą nie mógł sobie poradzić. Był despotą, zniósł dożywotniość funkcji arcykapłana, ograniczył kompetencje sanhedrynu, a jako sojusznik Rzymu usiłował wprowadzić kulty obcych bóstw. Mimo to opinia publiczna widziała w Herodzie wielkiego budowniczego, który rozbudował Jerozolimę i jej świątynię, zakładał nowe miasta, budował fortyfikacje, czyli tworzył koniunkturę. Owszem, zdaniem wielu miał swoje słabości, ale znaleziono dla nich alibi w jego dokonaniach. Przez wielu czuł się rozgrzeszony. Jakie to współczesne! Szukał Dzieciątka i ostatecznie nie znalazł, i nie zmienił swojego życia. Spotkał się z Bogiem po śmierci.

 

Ks. Ryszard K. Winiarski

 

 

TOP