Uczynię was rybakami ludzi (Mt 4, 12-23) - 22.01.2017

rybacy1Przed chwilą słyszeliśmy słowa Jezusa skierowane do rybaków wykonujących swoją pracę: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi…”.

Jeden z autorów zwrócił uwagę, że powołanie uwzględnia rodzaj zajęcia, przy których zastał ich Jezus. Piotra i Andrzeja zastał „jak zarzucali sieć w jezioro”. Rodzaj ich pracy, zwłaszcza Piotra, polegał pozyskiwaniu dużych grup ludzi. Tak było w dniu Zesłania Ducha Świętego: „Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz”. Dalej Dzieje Apostolskie mówią: „Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś PRYMNAŻAŁ im CODZIENNIE tych, którzy dostępowali zbawienia.    Podobnie było po uzdrowieniu chromego żebrzącego przy bramie świątyni. Piotr przemawiał, gdy „cały lud zbiegł się do nich w krużganku, który zwano Salomonowym”. Rezultatem przemówienia Piotra było: „Wielu z tych, którzy słyszeli naukę, uwierzyło. Liczba mężczyzn sięgała PIĘCIU TYSIĘCY”. O świętym Andrzeju nie mamy podobnych informacji, ale prawdopodobnie po jego przepowiadaniu także nawracało się wielu ludzi. Tradycja mówi, że został ukrzyżowany na krzyżu w kształcie litery X, który bywa używany u chrześcijan z  Kościołów Wschodnich, więc przepowiadał Ewangelię na terenach wschodnich.

         Natomiast odnośnie Jana i Jakuba, synów Zebedeusza, dzisiejsza Ewangelia mówi, że Jezus ujrzał ich „ którzy byli w łodzi I NAPRAWIALI SIECI”. To naprawianie sieci jest zawarte w Liście Świętego Jakuba skierowanym do Izraelitów „w diasporze”, czyli tych, którzy wyemigrowali z Palestyny. Sporo takich „naprawiających” wskazań można znaleźć w listach świętego Jana Apostoła, zwłaszcza w jego Pierwszym Liście.  Szczególnie dużo tego „naprawiania sieci” zawiera Apokalipsa, najobszerniejsze dzieło świętego Jana. Znajdujemy tam „poprawiające” uwagi, skierowane „do siedmiu Kościołów, które są w Azji”. Później zaś jest w Apokalipsie wizja „poprawiającego” działania Chrystusa. Podejmuje On walkę z „Wielkim Smokiem barwy ognia” „Poprawiające” działanie zostało ukazane w tym, że ten wielki Smok „został strącony na ziemię”. W swoim działaniu na ziemi Smok dał „swą moc, swój tron i wielką władzę” Bestii „wychodzącej z morza”, na której służbie był Fałszywy Prorok. W walkę z nimi zaangażował się Chrystus „Baranek stojący na górze Syjon”, dokonał ostatecznego „naprawiania sieci”. Święty Jan opisał zwycięstwo Chrystusa w słowach: „A diabła…wrzucono do jeziora ognia i siarki, tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok. I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków”.

         Kiedy przyglądamy się powołaniu Apostołów można zauważyć, że powołanie Chrystusa musiało dochodzić do nich wielokrotnie. Przecież św. Piotr w bardzo ważnym momencie swego życia zamiast przyznać się do swego Mistrza mówi: „nie znam tego Człowieka”. Po zmartwychwstaniu Chrystusa trzy razy wyznał Mu swoją miłość, a potem uciekał z Rzymu bojąc się prześladowań cesarza Nerona. Św. Andrzej też nie był lepszy, bo w Ogrójcu, gdy aresztowano Jezusa, uciekł jak i inni uczniowie. Nie zjawił się też w Wielki Piątek pod krzyżem Jezusa, którego uznawał za Mesjasza. Można też zapytać dlaczego po zmartwychwstaniu Apostołowie nadal wsiadają do swoich łodzi i udają się na połów ryb? Przecież oni na początku z takim entuzjazmem pozostawili te łodzie i poszli za Jezusem, aby stać się rybakami ludzi. Nasuwa się posądzenie, że tak naprawdę nigdy tych swoich łodzi i swego dotychczasowego życia nie pozostawili tylko ukryli gdzieś te swoje łodzie na brzegu Jeziora, na wszelki wypadek, na czarną godzinę, gdyby im w życiu nie wszystko wyszło. Jezus jednak właśnie takich Apostołów uczynił filarami swego Kościoła.

         Teraz trzeba nam zastanowić się jakie znaczenie ma dla nas słowo „uczynię was rybakami ludzi”. Do kogo dzisiaj słowo jest skierowane?

Często wydaje nam się, że słowa „pójdź za Mną” są kierowane tylko dla tych, którzy wybrali kapłaństwo i życie konsekrowane.

Spotkałem tekst, w którym pewna kobieta opisuje jak odkryła, że te słowa odnoszą się niej. Pisze ona: Długo myślałam, że to tekst dla tych Powołanych. Powołanych oczywiście "z wielkiej litery". A nie dla takich świeckich szaraków, co to tylko dom prowadzą, dzieci wychowują i generalnie żyją w świecie. Tak myślałam, aż do momentu, gdy Jezus przyszedł do mojej łodzi i powiedział "Pójdź za mną". Powiedział to, gdy byłam już żoną i mamą. Było to na II tygodniu rekolekcji ignacjańskich, kiedy rozważa się między innymi kwestie związane ze swoim życiowym powołaniem. Odkrycie tego, że Jezus powołuje i mnie - osobę świecką, zamężną - do swoich zadań było dla mnie przełomem na miarę Kopernika. Dotąd zawsze myślałam, że wybiera się raz: ślub albo śluby. I kropka. Ale Jezus przyszedł wówczas nad Jezioro Galilejskie, czyli moje spokojne świeckie życie, jakie sobie błogo prowadziłam i powiedział: "Pójdź za mną". Powiedział to nie po raz pierwszy, ale dopiero wtedy zrozumiałam, że kieruje je do mnie. Do żony i matki. Zrozumiałam, że bycie osobą świecką nie sprawia, iż nagle część słów Jezusa w Ewangeliach kierowana jest wyłącznie do Powołanych, ale odnosi się także do mnie. Że moje powołanie w Kościele jest tak samo ważne i piękne jak powołanie kapłańskie czy zakonne. Że i w nim mam swoje zadania, które nie ograniczają się do prowadzenia domu, wychowania dzieci i ogólnie dobrego życia.

Jezus powołuje do pójścia za sobą ludzi różnych stanów. Powołuje mnie, bo w Jego Planie jest dla mnie odwiecznie przygotowane, specjalne miejsce i specjalne zadanie, którego nikt za mnie wykonać nie może. Mogę więc tak samo czuć się powołana do pójścia za Nim, pozostawiając "swoją barkę na brzegu". Bo nagle oazowa "Barka", tak kochana przez świętego Jana Pawła II, znów okazała się pieśnią dla mnie, a nie tylko dla tych Powołanych.

Od tego czasu niejeden raz Jezus przechodził obok mojego, symbolicznego Jeziora Galilejskiego. Za każdym razem na mnie patrzył. I za każdym razem mówił: "Pójdź za mną, a uczynię cię rybakiem ludzi". Za każdym razem powołanie to oznaczało konieczność pozostawienia swojej dotychczasowej łodzi - przynajmniej w części - i podjęcia nowego wyzwania, które przede mną stawiał. Zawsze też wiązało się ono z ludźmi - czy to w posłudze animatorskiej, czy to w pracy (szkoła, uczelnia), czy to w domu (powołanie do bycia mamą).

Powołanie to zakładało dwie rzeczy: radykalne pójście za Jezusem, za każdym razem na nowo docierało do mnie owo "łowienie", czyli potwierdzanie na różne sposoby o swojej przynależności do Pana. Na drodze tej było, jest i pewnie jeszcze będzie, mnóstwo wyzwań i zadań, nawet takich nie na ludzkie siły. Pewnie sama bym sobie tego wszystkiego nie wymyśliła. 

Ale na tym chyba polega powołanie. Że to nie ja wołam siebie do czegoś, tylko pozwalam, by to Jezus mnie wołał. Powoływał również do wejścia na drogę związaną z cierpieniem.

         Doświadczenia tej kobiety prowadzą wniosku, że Jezus chce, aby każdy z nas, każdy człowiek, czuł się powołany do bycia „rybakiem ludzi”. I tak naprawdę nie jest ważne, czy ktoś jest osobą konsekrowaną czy jest małżonkiem. Pan Jezus każdego człowieka czyni „rybakiem ludzi”. Każdy ma nim być, ma mówić o Jezusie, ma swoim życiem  zachęcać do wiary, do poznania Boga, do poznania Jego miłosierdzia. Każdy ma być świadomy, że „Oni NATYCHMIAST zostawili sieci i poszli za Nim” – trzeba nam postępować tak samo. Może się to okazać w tym, że mąż kupi żonie kwiaty, że ktoś zapyta siostrę ze wspólnoty jak się czuje, albo odwiedzi chorą sąsiadkę, pomoże przygotować liturgię w parafii, albo tylko przeżegna się przy przydrożnym krzyżu. Być może jego życie jest jedyną Ewangelią, jaką niektórzy przeczytają.

         Ważne jest także zrozumieć, że aby przepowiadać Dobrą Nowinę o Jezusie, trzeba najpierw samemu uznać, że Jezus jest moim osobistym Zbawicielem, uwierzyć Jemu i przylgnąć do niego życiem. Wtedy będę zdolny przyprowadzić do Jezusa drugiego człowieka. Tak zrobił św. Andrzej.  Ewangelia mówi że najpierw spotkał Jezusa i uznał Go za Mesjasza a potem przyprowadził do Niego swego brata Piotra.

         Teraz w czasie Eucharystii mamy okazję prosić, aby Jezus, w wieloraki sposób obecny wśród nas, pomógł nam zrozumieć nasze powołanie do bycia „rybakami ludzi” i uczynił nas zdolnymi do realizacji tego powołania.  

Ks. Zbigniew Czerwiński, Lublin

 

TOP