Jezu, więcej wiary! (Łk 17, 5-10)

slowonadzisbiblia

Dzisiejsza Ewangelia rozpoczyna się od prośby: Przymnóż nam wiary, którą wszyscy apostołowie kierują do Jezusa. Jeśli przypatrzymy się  naszej osobistej wierze, to chyba  prawie każdy z nas odkryje, że powinien także  taką prośbę skierować do Jezusa, który przecież jest obecny w naszym zgromadzeniu i którego Ciało będziemy dzisiaj spożywać w Komunii świętej.

Może jednak warto zastanowić się, lepiej sobie uświadomić dlaczego konkretnie trzeba nam prosić Chrystusa aby przymnożył nam wiary.

Może nam w tym pomóc dzisiejsze porównanie wiary do ziarnka gorczycy, a wcześniej Jezu mówił, że to ziarno ktoś wziął i posadził w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki powietrzne gnieździły się na jego gałęziach. Proces wzrastania tego ziarna rozpoczął się od chwili naszego chrztu. Ksiądz każdego z nas zapytał wtedy: Czego żądasz od Kościoła Bożego? Rodzice w naszym imieniu odpowiedzieli: Wiary. Wtedy ksiądz powiedział im, że są zobowiązani wychować swoje dziecko w wierze a pomagać w tym rodzice chrzestni. Dość często jednak to ziarno wiary z różnych powodów nie wykiełkowało, nie zakwitło i nie wydaje owoców w postaci autentycznie chrześcijańskich  postaw. Jeden z księży Biskupów powiedział, że tacy ludzie są jakby niewypałami chrzcielnymi. Są ochrzczeni, ale ich chrzest nie eksplodował. Ich chrześcijaństwo nue jest konsekwentne. Nazywają siebie chrześcijanami, ale w praktyce często postępują jak poganie. Część z nich nie ma prawie żadnego kontaktu ze wspólnotą Kościoła i praktykami religijnymi. Czasem mówią, że są wierzący ale niepraktykujący. Inni zaś chociaż chodzą do kościoła i przyjmują sakramenty,  nie praktykują chrześcijaństwa w codziennym życiu. Ich wiara otrzymana na chrzcie pozostała jakby nierozwiniętym ziarnem. Można paradoksalnie powiedzieć, że są oni praktykujący ale niewierzący. Często mówią, że są wierzący, ale praktycznie ta wiara  nie jest żywa, albo bardzo mała i trzeba jej przemnożyć. Jeśli ktoś z nas odkryje, że jest w takiej sytuacji, jest zaproszony aby prosił Chrystusa: przymnóż mi wiary. W pewnym sensie może się do niego odnosić słowo św. Pawła skierowane do Tymoteusza: Proszę cię, abyś rozpalił na nowo  charyzmat  Boży, który jest w tobie .

Teraz możemy zastanowić się czego tej wierze może  brakuje, czego trzeba jej przymnożyć? 

Możemy to zrozumieć przypominając pewną scenę z Ewangelii. Uczniowie płynęli łodzią z Jezusem. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? (Mk 4,35-41).

            Możemy zapytać. Dlaczego Jezus zarzuca im brak wiary? Przecież oni w Niego wierzyli. Przecież budzili Go nie po to, aby wylewał wodę, trzymał żagiel lub wiosłował. Oni budzili Go, aby użył swojej boskiej mocy. Przecież w tę moc wierzyli, a uciszenie burzy tę wiarę potwierdziło. Czego  im brakowało? Jaka ma być ta wiara, której On spodziewa się u swoich uczniów? To może być bardzo ważne także dla naszego życia. Przecież przy chrzcie rodzice i chrzestni w naszym imieniu prosili Kościół o wiarę dla nas i tę wiarę otrzymaliśmy..

Na tym przykładzie możemy zobaczyć wyraźnie, że czymś zupełnie innym jest wyznawać wiarę słowami, a czym innym podjąć ryzyko zaufania. Tylko taka wiara, która potrafi zdobyć się na ryzyko, w pełni podoba się Bogu i rzeczywiście przekształca życie człowieka.

            Osobiście przekonałem się, że o tym czy wiara jest w miarę dojrzała, żywa i skuteczna decyduje zaufanie do Boga, gdy przeczytałem powieść Jana Dobraczyńskiego „Kościół w Chochołowie”. Powieść ta opisuje życie księdza Blaszyńskiego, który pracował jako proboszcz i budował kościół w miejscowości Chochołów w XIX wieku. Kiedy był młodym chłopcem, wracając ze studiów z zagranicy przechodził przez góry i napotkał zbójników. Między nim a jednym ze zbójników wywiązał się taki dialog: Gadałeś, chłopcze, że Pan Bóg chce, aby była sprawiedliwość. Kto tam wie, czego On chce?. Pamiętaj: w Pana Boga wierz, ale Panu Bogu nie wierz. Student zawołał: „Nie mówcie tak! Nie wierzy, kto nie zawierzy. Tak nauczyła go matka. Kiedy ten chłopiec został później księdzem, starał się to przekonanie szerzyć wśród górali, swoich parafian. Mówił im, że jeśli ktoś wierzy w Pana Boga, to ma tylko połowę wiary a cała wiara jest wtedy, gdy ktoś jeszcze wierzy Bogu.   

            Tylko taka wiara, która potrafi zdobyć się na ryzyko, w pełni podoba się Bogu i rzeczywiście przekształca życie człowieka.

            Jeszcze jednej rzeczy może naszej wierze brakować. Jest to szczególnie ważne dzisiaj gdy słyszymy o wielkich prześladowaniach chrześcijan w takich krajach jak Irak, Pakistan, Indie, Egipt, Nigeria i w wielu innych. Kto ma dojrzałą wiarę ten jest gotów przyznawać się do Chrystusa, konkretnie dawać świadectwo tej wiary słowem ale i czynem. Bowiem, jak mówił papież Paweł VI, dzisiaj pozrzeba bardziej świadków wiary niż nauczycieli.

            Dotyczy to nie tylko biskupów, księży, diakonów czy zakonników, ale każdego z nas. To zadanie wypływa z faktu, że jesteśmy ochrzczeni. Do siebie możemy odnieść słowa, które w drugim czytaniu św. Paweł kieruje do Tymoteusza: Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga!..... Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.

            Pan Bóg dobrze nas zna, wie na co nas stać. Może wie, że nie potrafilibyśmy znieść takich prześladowań, jakich doznają chrześcijanie w niektórych krajach azjatyckich czy afrykańskich. Ale chce byśmy nie wstydzili się mieć więcej dzieci, uczciwie płacić podatki, unikać przekleństw i brudnych słów, przeżegnać się gdy jemy obiad w restauracji, posyłać dzieci na katechezę, zachowywać post, ograniczać się przy piciu alkoholu, modlić się na różańcu, nie dołączać się gdy inni krytykują Kościół czy księży, rozmawiać z ludźmi o Panu Bogu, nosić medalika i temu podobnych czynów.

            Wiemy dobrze, że jest wiele powodów, dla których jesteśmy dzisiaj zaproszeni przez Słowo Boże do proszenia, obecnego wśród nas, Chrystusa: Panie! Przemnóż nam wiary. 

Ks. Zbigniew Czerwiński, Lublin

TOP