III niedziela Wielkiego Postu "C" - I czytanie (Wj 3,1-8a.13-15) Mojżesz zraniony pasterz

Kim jest Mojżesz, pasterz owiec w ziemi Madian, powołany, by być pasterzem dla swoich braci cierpiących niewolę (Wj 3,1-15)? To człowiek mocno poraniony, którego historia stała się miejscem objawienia cudownego Bożego miłosierdzia.

Był ocaleńcem, urodzonym „nielegalnie”, wbrew dekretowi skazującemu na zagładę wszystkie hebrajskie noworodki płci męskiej. Gdy miał zaledwie trzy miesiące, jego matka Jochebed w desperackim geście porzuciła go w rzecznym sitowiu. Jednak to kruche, maleńkie życie było w rękach Boga. Nie kto inny jak córka okrutnego władcy znalazła go, pokochała i adoptowała. Rodzona matka została – dzięki śmiałemu fortelowi starszej siostry ‑ wynajęta na jego karmicielkę. W ten sposób Mojżesz, zanim został księciem «wykształconym we wszystkich naukach egipskich» (Dz 7,22), przebywał u rodziców wystarczająco długo, by nauczyć się, jest Hebrajczykiem z plemienia Lewiego. Ale potem został od nich zabrany do pałacu – musiało to być rozdzierające doświadczenie dla małego chłopca.

 

Gdy dorósł, zobaczył, że jego współplemieńcy są w Egipcie niewolnikami skazanymi na eksterminację przez katorgę i „politykę demograficzną” faraona. «Potężny w czynie i słowie» uznał – poniekąd słusznie – że Bóg wybrał właśnie jego na wybawiciela ludu (7,25). Wziął sprawy w swoje ręce zabijając egipskiego dozorcę, ale zamiast zostać wodzem Izraela stał się mordercą i banitą. W jednej chwili utracił wszystko i musiał uciekać z kraju. Zdradzony przez Hebrajczyków, ścigany przez Egipcjan, nie wiedział już, kim jest. Znalazł bezpieczną przystań pod namiotami madianickego kapłana Jetry, który uczynił go swoim zięciem i pasterzem owiec. W jego sercu pozostała jednak gorycz. Swojemu synowi nadał imię: „Gerszom” – „Jestem obcy” czyli: „jestem nikim” (Wj 2,22).

Dotkliwa życiowa porażka stała się dlań początkiem czegoś zupełnie nieoczekiwanego. Przez lata spędzone na pustyni (Dz 7,30) stary Mojżesz umiera, a rodzi się nowy: wolny od swoich ambicji, pokorny, dojrzały do pełnienia woli Bożej. Pewnego dnia Bóg wyprowadza go «poza pustynię» (hebr. „ahàr hammidbàr – Wj 3,1) – nie tyle w sensie geograficznym (wszak cały Synaj to pustynia), co duchowym ‑ poza wąski horyzont życiowy, który Mojżesz sobie nakreślił, na spotkanie z Nieznanym. Woła go po imieniu Ten, o którym słyszał od rodziców u zarania świadomego życia; przypomina mu bolesną historię i posyła go do kraju, z którego uciekł, do ludzi, którzy go zdradzili: «Wyprowadź mój lud» (Wj 3,10).

W Mojżeszu budzi się opór, otwierają się stare rany, dochodzi do głosu zły obraz siebie: «Kimże ja jestem? Nie jestem wymowny. Nie uwierzą mi!» (por. 3,11; 4,1.10). Odpowiedź brzmi: «Ja będę z tobą» (3,12). Siłą Mojżesza jest boskie «Jestem». Bóg potrzebuje właśnie jego zranionego serca, by w nie wlać swoje serdeczne współczucie dla ludzi, i by to on jako Jego powiernik i przyjaciel mógł rozumieć w pewnym stopniu, co czuje Bóg odrzucony przez ludzi. A powrót do Egiptu i misja, jaką ma wykonać, będzie błogosławieństwem i wyzwoleniem dla wielu, a uzdrowieniem dla niego samego.

Również nasze własne „tajemnice bolesne” mogą, dzięki łasce Chrystusa, stać się ranami chwalebnymi, źródłem błogosławieństwa dla nas i dla wielu.

ks. Józef Maciąg 

TOP