Misja bez sukcesu (Ez 2, 2-5) XIV Niedziela Zwykła B

W piątym roku od uprowadzenia do Babilonii króla Jerozolimy, Jojakina  czyli w 593 r. przed Chrystusem, Ezechiel, który był deportowany wraz z królem i znaczną częścią elit, doznaje szczególnej wizji. Tego, co widzi nie da się po prostu narysować.

Skomplikowana wizja rydwanu Bożego pozostaje nieustannym wyzwaniem dla interpretatorów, nawet kiedy jest interpretowana w kluczu ewangelizacyjnej misji Kościoła. Wizja ta jest wprowadzeniem do zupełnie odmiennego, rzeczowego i racjonalnego objawienia Boga. Drugi rozdział, z którego pochodzi medytowany fragment rozpoczyna się czytelnym wezwaniem Boga: Synu człowieczy, stań na nogi. Będę do ciebie mówił (2, 1b). Po tym wprowadzeniu następuje tekst naszej lektury. Ezechiel, podobnie jak wielu innych proroków otrzymuje posłanie skierowane do ludu Bożego. Jednak zanim Bóg przekaże mu posłanie, najpierw przygotowuje go do tej misji.

Treść przesłania jest bardzo jasna. Izrael, pomimo wygnania, pozostaje ludem upartym, buntowniczym, który nie chce słuchać Boga. Dlatego misją Ezechiela jest nie tylko przekonywanie do Bożej prawdy, ale kiedy ta prawda jest odrzucana, ma być on wyłącznie świadkiem Bożej obecności pośród ludu. Jednak prorok jest tylko człowiekiem i wobec oporu słuchaczy przeżywa kryzysy odrzucenia, braku sensu, zwątpienia oraz zwyczajny, ludzki strach o swoje życie. Dlatego Bóg go uprzedza słowami, które stanowią kontekst następujący naszej lektury: A ty, synu człowieczy, nie bój się ich ani się nie lękaj ich słów, nawet gdyby wokół ciebie były osty i ciernie i gdybyś się znalazł wśród skorpionów. Nie obawiaj się ich słów ani się nie lękaj ich twarzy, bo to lud oporny. Przekażesz im moje słowa: czy będą słuchać, czy też zaprzestaną, bo przecież są buntownikami. Ty więc, synu człowieczy, słuchaj tego, co ci powiem. Nie opieraj się, jak ten lud zbuntowany. Otwórz usta swoje i zjedz, co ci podam (ww. 6-8).

Bardzo wymownym jest to ostrzeżenie zakończone wezwaniem do „zjedzenia zwoju”, podanego mu przez Boga. To, co prorok mówi w imieniu Boga musi być najpierw pokarmem dla niego samego. Prorok nie jest „dziennikarzem Bożych newsów”, lecz świadkiem prawdziwości Bożego posłania. Ono najpierw jest treścią jego życia, syci go, napełnia słodyczą lub też, jak dla autora Apokalipsy, jest także goryczą: Poszedłem więc do anioła, mówiąc mu, by dał mi książeczkę. I rzecze mi: „Weź i połknij ją, a napełni wnętrzności twe goryczą, lecz w ustach twych będzie słodka jak miód” (10, 9). Dlatego życie proroka utożsamia się jego posłaniem. Jeśli lud nie słucha Bożych napomnień i wezwań, wówczas osoba proroka jest gwarancją, że pomimo nieposłuszeństwa ludu Bóg do niego przemawia, wzywa do nawrócenia, daje obietnice zbawienia.

Uprzedzenie, jakie otrzymuje Ezechiel dotyczy również działalności Jezusa. Jego także odrzucają ci, do których jest posłany. Bardzo bolesne, najpierw dla samego Jezusa, są słowa, które wypowiada w Nazarecie: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony. Równoczesne odczytanie powołania Ezechiela oraz Ewangelii o Jezusie przychodzącym do rodzinnego miasta, wskazuje na uniwersalne doświadczenie każdego proroka. Konieczność zmierzenia się z odrzuceniem, lekceważeniem, kpiną, niedowiarstwem jest zawarte w każdej misji, streszczonej słowami Zachariasza: A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem torując Mu drogi (Łk 1, 76). Prorok dopełnia swej misji, kiedy jego wezwania są przyjmowane oraz wówczas, kiedy jest lekceważony. Ezechielowe powołanie i odrzucenie Jezusa przez Jego rodaków są niezmiernie ważne dla wszystkich posłanych, zarówno dla księży jak i dla katechetów, katechistów, rodziców, dziadków, którzy cierpią, przeżywają kryzysy odrzucenia i zniechęcenia z powodu głoszenia Bożej prawdy. Współczesne kryzysy i depresje księży, którym brak sukcesów, stawiają pod znakiem zapytania autentyzm ich formacji do misji prorockiej. Prorok odepchnięty przez ludzi upartych w grzechu nie przestaje być prorokiem. Jego misja nieustannie się realizuje.

ks. Maciej Warowny

TOP