Zhańbiony śmiercią (Iz 25, 6-10a) XXVIII Niedziela zwykła A
Wizja czasów ostatecznych, czyli zwycięstwa wiary w Jedynego Boga, zawsze wydaje się odległa. Nie tylko żydzi czasów Izajasza woleli namacalne zwycięstwa polityczno-ekonomiczne niż obietnice przyszłej wielkości i niewątpliwego tryumfu Boga.
Takim natychmiastowym i namacalnym sukcesem miało być polityczne przymierze, które pomimo związanych z nim ciężarów wysokiej kontrybucji finansowej dawało nadzieję na kontynuację względnej autonomii, rozpoczętych interesów, wolności kultu. Elity zdają się powtarzać sobie i innym: „Po co wszystko stawiać na niepewną kartę zaufania Bogu? Przecież żadna ludzka siła nie może tego dokonać. Prorocy to oderwani od rzeczywistości marzyciele-idealiści”. W rozdziale poprzedzającym opis niebiańskiej uczty Izajasz wymownie i z ogromnym kontrastem rysuje obraz zniszczonego miasta z powodu jego grzechów: Ustała wesołość bębenków, ucichła wrzawa hulających, umilkł wesoły dźwięk cytr. Nie piją wina wśród pieśni, sycera gorzknieje pijakom. Zburzone jest miasto chaosu, dom każdy zamknięty od wejścia. Na ulicach narzekanie na brak wina. Znikła wszelka radość, wesele uszło z ziemi. Tylko pustka została w mieście i brama rozbita w kawałki (24, 8-12). Czyżby prorok chciał podkreślić, że z grzechem związana jest beztroska, pijaństwo i bezmyślne zabawy?
W medytowanym tekście zazwyczaj koncentrujemy się na wspaniałości mesjańskiej uczty. Bóg ofiarowuje ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win, a liturgie pogrzebowe podkreślają obietnicę nieśmiertelności, kiedy to Bóg raz na zawsze zniszczy śmierć. Jednak lektura jest o wiele bogatsza. Bowiem w nowym Jeruzalem, w tekście określonej na tej górze, Bóg dokona radykalnej przemiany, usuwając z życia wierzących welon żałoby, całun na zwłoki, łzy i śmierć. A szczytem tych darów jest zdjęcie hańby ze swego ludu. Tę ostatnią obietnicę możemy odczytywać jako zapowiedź nawrócenia Izraela, ale także jako definitywne zniszczenie hańbiącego ludzkość strachu przed śmiercią. Jest to strach przed nie-istnieniem, nie-przyciąganiem uwagi innych, nie-byciem w centrum, przed cierpieniem, porażką, samotnością, biedą, chorobami, brakiem sukcesów. Strach przed śmiercią upokarza mnie za każdym razem, kiedy mój egoizm wygrywa z bezinteresownym zrobieniem czegoś dla innych, kiedy chciwość zabrania mi hojności, kiedy nieczystość demoralizuje relacje z bliźnimi, zazdrość rodzi zaborcze pragnienia lub bezsilną pogardę, przyjemność jedzenia niszczy wyrzutami sumienia, strach przed „obcym i cudzoziemcem” rodzi radość z ich klęski. Ale Bóg obiecuje mi, że zdejmie ze mnie tę hańbę.
Góra uczty mesjańskiej stanie się miejscem spełnienia nadziei pokładanych w Bogu. Izajasz podkreśla to dwukrotnie przywołując zaufanie Bogu, złożenie swej nadziei jedynie w Nim. Owocem spełnionych nadziei jest uwielbianie Boga i pełne radości wychwalanie Go. Medytowany tekst Izajasza odczytany w świetle ewangelii o zaproszeniu na ucztę weselną królewskiego syna ukazuje drogę ku takiej radości. Boże wezwanie, choćby najbardziej nieoczekiwane, jest ważniejsze niż praca, moje wysiłki, poczucie dobrze spełnionych obowiązków, ponad zadowolenie innych z mojego zaangażowania dla nich, ponad moje najgłębsze przekonanie, że sam wiem najlepiej, co jest dla mnie dobre. Ale nad tym wszystkim dominuje konieczność nawrócenia, porzucenia natury starego człowieka, aby otrzymać nową szatę weselną, białą szatę chrzcielną, która nigdy nie jest nagrodą za zasługi, lecz darem Bożego miłosierdzia dla tych, którzy w Nim pokładają nadzieję i Jemu ufają. W takim kontekście toczy się śmiertelna walka o moje życie, bowiem demon wmawia mi, że to nie strach przed śmiercią i nie grzech mnie hańbią i upokarzają, ale darmowe miłosierdzie, które nie ma względu na osoby i zasługi. Dlatego pozostaję z pytaniem, czy pozwolę Bogu zaprosić się na ucztę, czy pozwolę Mu, aby przyodział mnie w nową naturę, która pragnie kochać nawet nieprzyjaciół?
ks. Maciej Warowny