Grzech rodzi śmierć (Ez 18, 25-28) 26 Niedziela Zwykła A
Prorok działający na wygnaniu w Babilonii musi mierzyć się z krytycznym spojrzeniem na historię grzechu swego ludu, zburzenie Jerozolimy i Świątyni oraz wygnanie, jako bezpośrednie konsekwencje grzechu.
Mają one sprowokować uznanie własnej niewierności Bogu, przemianę serca i w konsekwencji zmianę postępowania, aby żyć według Bożych przykazań. Jednak w miarę upływu czasu coraz trudniej zaakceptować prawdę o konieczności ponoszenia konsekwencji popełnionych grzechów. W tle pojawia się także odwieczne pytanie o to, dlaczego nieprawi mają się dobrze, a na ludzi dobrych spadają nieszczęścia? Dlaczego synowie cierpią z powodu grzechów popełnionych przez ich ojców? Czy tak winna wyglądać bezstronna, Boża sprawiedliwość? W takim kontekście Ezechiel rozwija naukę o osobistej odpowiedzialności za popełnione czyny. Trudny temat rozpoczyna się przysłowiem, widocznie często cytowanym wśród kolejnych pokoleń wygnańców: Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom (18, 2).
Wyjaśniając naturę osobistej odpowiedzialności za popełnione czyny, Ezechiel nakreśla wyraźne kontrasty: sprawiedliwość – grzech; bezbożność i grzech – prawo i sprawiedliwość. Nie są to określenia, które możemy dowolnie interpretować, bowiem sam prorok wyznacza ich zakres: Ktokolwiek jest sprawiedliwy i przestrzega prawa i sprawiedliwości, kto nie jada na górach i oczu nie podnosi ku bożkom domu Izraela, nie bezcześci żony bliźniego, nie zbliża się do żony w okresie jej nieczystości, nie krzywdzi nikogo, zwraca zastaw dłużnikowi, nie trudni się rozbojem, łaknącemu udziela chleba, nagiego przyodziewa szatą, nie uprawia lichwy, nie żąda odsetek, odsuwa swą rękę od nieprawości, sprawiedliwie rozsądza między jednym a drugim człowiekiem, stosuje się do moich ustaw i zachowuje wiernie moje przykazania, postępując uczciwie - ten na pewno żyć będzie - wyrocznia Pana Boga (Ez 18, 5-9). Znamiennym jest fakt, że w tym samym rozdziale powyższa lista jest trzykrotnie powtórzona niemal w identycznym brzmieniu, jakby prorok chciał wyryć w pamięci ludu najważniejsze reguły pobożności, moralności i miłości bliźniego.
Oskarżenie Boga o niesprawiedliwe działanie jest punktem rozpoczynającym dialog. Bóg nie obraża się na swój lud, ale pragnie rozmawiać z człowiekiem, wzywając go do słuchania. Słuchaj jednakże, domu Izraela …, przypomina najważniejsze zdanie całego Prawa: Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Pan jedynie (Pwt 6, 4). Od wieków Bóg ma problem z nami, chociaż my nie dostrzegamy tego problemu w sobie. Rodzice zarzucają dzieciom, zwłaszcza nastolatkom, że ich nie słuchają, dzieci tym samym zarzutem atakują rodziców i wszystkich dorosłych, wyborcy wybranych, wybrani reprezentanci swych wyborców, etc. Każdy z nas ma wokół siebie mnóstwo osób, którym zarzuca, że go nie słuchają, nie chcą go zrozumieć, są egoistycznie skupieni wyłącznie na sobie. A jednak problem jest po stronie człowieka. W osiemnastym rozdziale Ezechiel przytacza następujący paradoks. Refleksja o indywidualnej odpowiedzialności za grzechy zaczyna się przysłowiem skierowanym przeciwko Bogu, Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom (w. 2), ale to człowiek ma problem z niesprawiedliwością, bowiem wobec grzechów ojca ludzie mówią: Dlaczego syn nie odpowiada za winy swego ojca? (w. 19) To nie Bóg jest motywowany pragnieniem zemsty za zniewagi, lecz człowiek nieustannie przypisuje Bogu swój sposób myślenia. Ponoszenie konsekwencji popełnionego zła nie jest Bożą zemstą, ale służy naprawie człowieka, jego nawróceniu.
Ezechielowa teologia osobistej odpowiedzialności za popełnione czyny jest odczytywana w świetle przypowieści o dwóch synach, których ojciec prosi, aby pracowali w winnicy. Sercem przypowieści jest pytanie o to, który z nich wypełnił wolę ojca. Odpowiedź arcykapłanów i starszych ludu jest oczywista: ten, który po bezczelnej odpowiedzi „Nie chcę”, zastanowił się, zakwestionował swój własny sposób myślenia, opamiętał się i poszedł do pracy. Odpowiedzialność za popełnione czyny jest dla Boga zawsze wpisana w oczekiwanie na nawrócenie człowieka. Bóg nie chce naszych grzechów, ale kiedy w nie popadamy pozwala nam nosić ich konsekwencje, oczekując na opamiętanie i pełnienie Jego woli. Niestety w większości żyjemy złudzeniem, że nasza wola, realizacja naszych planów-oczekiwań-marzeń jest jedyną drogą do osobistego szczęścia. Im bardziej są nieosiągalne, tym mocniej obstajemy przy takim przekonaniu. Natomiast za niespełnialność naszych „szczęściorodnych” marzeń obwiniamy innych, a kiedy ich brakuje, to samego Boga. Przecież skoro mi, dobremu człowiekowi, nie daje szansy na pewne szczęście, to dlatego, że chce mnie ukarać za „grzechy ojców”. Ewangelia zaś pozostaje jedyną nadzieją dla tak przewrotnych „dobrych ludzi”. Dzięki niej, dzięki poznaniu Jezusa, jak dobry łotr do ostatniego momentu mogę odstąpić od bezbożności.
ks. Maciej Warowny