Wiara rodzi się na pustyni (Pwt 8, 2-3. 14b-16a) Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa A
Utrapienia i trudy wędrówki dają poznanie własnego serca, a głód na pustyni pozwala odkryć, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana. Księga Powtórzonego Prawa w pierwotnym zarysie powstaje w Samarii, a po jej upadku przeniesiona została do Jerozolimy, gdzie podlegała dalszym redakcjom aż do ostatecznej w czasach wygnania babilońskiego.
Pierwotnym celem dzieła była aktualizacja Prawa znanego z Księgi Wyjścia, aby bardziej przystępny tekst posłużył odnowie przymierza z Bogiem. Rozważane wiersze należą do większej całości nazwanej „Drugą mowa Mojżesza”. Kolejne pokolenia Izraelitów mają słuchać przepisów Prawa jako słów skierowanych bezpośrednio do każdego Izraelity przez samego Mojżesza. To nie rabini i skrybowie, ale Największy Prorok, Przyjaciel Boga, Charyzmatyczny Przywódca i Nauczyciel wyjaśnia sens nakazów i zakazów, których należy przestrzegać, aby być wiernym przymierzu. Bóg przemawiał do Mojżesza, a on przekazuje to, co usłyszał od Najwyższego. Nie chodzi jednak o suche formuły nakazujące i zabraniające, ale o ich sens, motywację, trudności w zachowaniu Prawa oraz nieustanne powracanie do zbawczego sensu historii ludu, która stanowi tworzywo tożsamości. Każdy z Izraelitów ma osobiście usłyszeć, dlaczego Bóg go wybrał, dlaczego prowadził przez pustynię, dlaczego wędrówka naznaczona była trudnościami i utrapieniami.
Medytowane wiersze wskazują na dwa podstawowe elementy drogi przez pustynię, konstytuującej świadomość narodu wybranego: utrapienia i trudy wędrówki dają poznanie własnego serca (wyzbycie się iluzji na temat samego siebie), a głód na pustyni pozwala odkryć, że najważniejszym pokarmem dla ludu jest przyjęcie Słowa, które pochodzi z ust Pana. Problemem Prawa nie jest więc zrozumienie, co mam czynić, a czego mi nie wolno, ale nade wszystko odkrycie najgłębszego sensu daru Prawa oraz poznanie wewnętrznych przeszkód w kroczeniu jego drogą. To nie Bóg chce zobaczyć, co kryje się w sercach wyprowadzonych z niewoli Żydów, lecz to oni muszą się nauczyć poznania siebie, zrozumienia swych motywacji, aspiracji i buntów. Humanizm Prawa nie wyraża się wyłącznie „doskonałością” przepisów, ale dogłębną znajomością tych, którzy mają tego Prawa przestrzegać. Bez poznania siebie, bez wkroczenia w zawiłość osobistych motywacji, Prawo pozostanie czymś narzuconym, zawsze „utrudniającym” życie, a nie najlepszym zabezpieczaniem wobec możliwych zagrożeń. Darem Prawa Bóg ofiaruje człowiekowi „linę poręczową”, która zabezpiecza najtrudniejsze i najbardziej ryzykowne momenty życia oraz zawsze pozostaje drogowskazem ku sprawiedliwości i świętości.
Uroczystość Bożego Ciała łączy doświadczenie trudów i cierpień wędrówki poprzez pustynię, którymi Bóg nie chciał „utrapić” swego ludu, jak to przetłumaczono, ale nauczyć go pokory, z Eucharystią, nowym pokarmem z Nieba dającym życie wieczne, tym którzy się nim karmią. Jedynie Ciało i Krew Syna Bożego mogą nas do Niego upodobnić, aby także dla nas codziennym pokarmem stawało się pełnienie woli Ojca i wykonywanie Jego dzieł (J 4, 34; 6, 28). Wolą Boga nie jest utrapienie, ale wiara i życie wieczne dla każdego wierzącego (J 6, 39n). Utrapienia obecnego czasu (por. 2 Kor 4, 17) poprzez poznanie siebie, głębin własnego serca, prowadzą nas ku życiu wiecznemu, którym nie jest wyłącznie życie po śmierci cielesnej, ale już dziś obfituje ono owocami Ducha Świętego. Już nie manna i woda ze skały, a Ciało i Krew Chrystusa oraz Duch Święty nadają sens bolesnym trudnościom codziennej wędrówki do domu Ojca. Janowa Ewangelia nie pozostawia w tym temacie żadnych wątpliwości: Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.
Epoka, w której żyjemy nie chce nie tylko zwracać się do Boga po pokarm Ciała i Krwi Jego Syna Bożego, jako źródła życia i nieśmiertelności, lecz neguje potrzebę jakiegokolwiek zewnętrznego impulsu w wyznaczaniu kierunków ludzkiego życia. To każdy osobiście musi w sobie samym i wyłącznie w sobie odnaleźć kierunek wędrówki i niezbędny pokarm. Każdy sam musi nadać sens trudnościom, które go spotykają. Postawienie samego siebie w centrum jest faktycznym bałwochwalstwem, które sprawia, że „człowiek (…) gubi się w wielorakości swoich pragnień” (Lumen Fidei 13). „Bałwochwalstwo nie wskazuje jednej drogi, lecz wiele szlaków, które nie prowadzą do wyraźnego celu, a raczej tworzą labirynt. Kto nie chce zawierzyć się Bogu, zmuszony jest słuchać głosów wielu bożków, wołających do niego: «Zdaj się na mnie!»” (tamże). Jednym z owoców wędrówki Izraela przez pustynię jest demaskowanie bałwochwalstwa, aby odkrywać prawdziwy sens wiary. Trzynasty paragraf Lumen Fidei Papież kończy słowami: „Wierzyć to znaczy powierzyć się miłosiernej miłości, która zawsze przyjmuje i przebacza, wspiera i ukierunkowuje egzystencję, okazuje się potężna w swej zdolności prostowania wypaczeń naszej historii. Wiara polega na gotowości otwarcia się na wciąż nową przemianę dokonywaną przez Boże wezwanie. Oto paradoks: zwracając się nieustannie do Pana, człowiek znajduje stałą drogę, co uwalnia go od chaotycznych ruchów, do jakich zmuszają go bożki”.
ks. Maciej Warowny