Moc znaków (Dz 8, 5-8. 14-17) 6 Ndz. Wielkanocna A

Bezpośrednim powodem, dla którego Filip, jeden z siedmiu diakonów ustanowionych dla troski o ubogich, znajduje się w Samarii są prześladowania jerozolimskiej wspólnoty spowodowane bezkompromisową katechezą Szczepana oraz „gorliwością” Szawła w niszczeniu Kościoła.

Łukasz maluje bolesny obraz, aby natychmiast ukazać jego błogosławione owoce. Pomimo prześladowań i ucieczki z Jerozolimy wierzący w Chrystusa nie zaprzestają głoszenia Dobrej Nowiny. Autor Dziejów Apostolskich nie boi się ukazywać głębokiego sensu nawet najboleśniejszych doświadczeń. Dzięki rozproszeniu pierwszej wspólnoty chrześcijan Ewangelia wychodzi poza obszar Jerozolimy i Judei. Z jednej strony dostrzegamy, że nawet prześladowania są z korzyścią dla rozgłaszania śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, z drugiej zaś rozproszenie staje się ważnym momentem w przełamywaniu stworzonych przez żydów podziałów mających za cel „chronić czystość wiary” oraz usankcjonowanych ich tradycją emocjonalnych uprzedzeń. Pierwszym etapem tej drogi jest nawrócenie Samarytan, którzy byli znienawidzeni za ich synkretyzm, wymieszanie kultu bałwanów z wiarą w Jedynego Boga. W dziesiątym rozdziale Łukasz ukaże otwierające się bramy Kościoła dla wszystkich pogan, którzy uwierzą.

Opuszczając Jerozolimę Filip nie jest ani zgorzkniałą ofiarą prześladowań ani rozczarowanym problemami młodym duchownym, lecz pełnym mocy i radości świadkiem Bożej potęgi, dla której nawet cierpienia prześladowań stają się użytecznym sposobem pomnażania liczby wierzących w Chrystusa. Jego entuzjazmowi towarzyszą znaki egzorcyzmów, uzdrowień i spektakularnych nawróceń (wiersze 9-13 pominięte w lekturze opisują nawrócenie i chrzest Szymona Maga). Taki obraz ewangelizacji pełnej owoców rodzi serię pytań o moje głoszenie Dobrej Nowiny i świadectwo, jakie składam Chrystusowi. Brak znaków, złość, rozczarowanie, pytanie o obecność Jezusa. A Duch Święty i Jego owoce? Na tyle ludzkich głów wkładam ręce, tyle dzieci chrzczę, które nie wracają, aby poznawać Jezusa i uczyć się kochać Boga i bliźnich. Bóg zmienił swoje oczekiwania wobec dzisiejszych misjonarzy i tych, którzy przyjmują chrzest? Nie potrzeba już spektakularnych znaków? Nie jesteśmy tak ważni dla Niego, jak byli Samarytanie? A może nie wolno mi wnikać w bolesną głębię pytań, które najczęściej znajdują zawiłe teologicznie usprawiedliwienia dowodzące, że dziś już znaków nie potrzeba, wystarcza Kościół wierny Objawieniu i gorliwie przestrzegający przykazań, pobożni księża i unikanie wszystkiego, co może gorszyć? Jezus wprawdzie mówi o znakach moralnych, którymi są miłość i jedność uczniów: Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (13, 35); Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i że Ty ich umiłowałeś, tak jak Mnie umiłowałeś (17, 23). Jednak sami chrześcijanie niewiele się przejmują troska o wzajemną miłość i jedność wierzących, przejęci udowadnianiem sobie samym, że wiara w dzisiejszym świecie jeszcze ma sens.

W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus zapewnia uczniów: Jeszcze chwila, a świat nie będzie już Mnie widział. Ale wy Mnie widzicie. Możliwym wytłumaczeniem apostolskiego nieustannego widzenia Jezusa jest misyjna działalność Kościoła. To w niej ukazuje się moc obecności Zbawiciela: Z wielu bowiem opętanych wychodziły z donośnym krzykiem duchy nieczyste, wielu też sparaliżowanych i chromych zostało uzdrowionych. Wielka zaś radość zapanowała w tym mieście. Samarytanie jeszcze nie widzą Jezusa, na razie ich udziałem są znaki, które i tak rodzą wielką radość w całym mieście. Marek w ostatnich wierszach streszcza działalność Kościoła Apostołów: Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły (16, 20). Apostołowie w znakach dostrzegają nieustanną obecność Jezusa. A jak ja mogę dostrzec tę obecność? Na pewno w sakramentach, ale przecież każdy sakrament domaga się wiary, aby móc powiedzieć, parafrazując św. Augustyna, że „kiedy ksiądz chrzci, to Chrystus chrzci”. Przyjmowanie chrztu przez Samarytan jest ich odpowiedzią na nauczanie i znaki. Apostołowie pragną jednak „większej” wiary dla nich i przychodzą z darem Ducha Świętego, przekazywanym w geście nałożenia rąk. Stąd rysują się dwa ważne etapy wiary: najpierw konieczność przyjęcia słowa Bożego, następnie otrzymanie Ducha Świętego. Dlatego wracam do trudnych dla mnie pytań: Czego brakuje dzisiejszym biskupom, prezbiterom, diakonom, katechetom i katechistom, że Kościół nieustannie zmniejsza się, odwrotnie niż ukazują to Dzieje Apostolskie? Dlaczego nie widzimy Jezusa pośród nas obecnego i działającego? Gdzie w naszej codzienności zagubiły się owoce Ducha Świętego?

TOP