Jakim sługą jestem? (Iz 49, 3. 5-6) 2 Niedziela Zwykła A
Bóg przemawia do proroka, ale w rzeczywistości chce, aby cały Jego naród słuchał Go. Dlatego prorok utożsamia się z ludem, z jego słabościami i grzechami, ale także z powołaniem, jakim Bóg obdarza lud. Na ponad pięć wieków przed narodzeniem Chrystusa zaczyna dojrzewać świadomość uniwersalnego przesłania i misji narodu wybranego.
Bóg powołuje Izraela, aby jego wiara, posłuszeństwo Bożym przekazaniom oraz świadectwo życia stały się nośnikiem miłości Boga do każdego człowieka, aby Bóg kochający i zbawiający został poznany aż do krańców ziemi. Wprawdzie Kościół daje nam do rozważania wyłącznie fragment drugiej Pieśni Sługi Pańskiego, jednak koniecznie trzeba przeczytać ją w całości (49, 1-7). Wówczas wyraźniej dostrzeżemy, że z jednej strony Słowo Boga jest wezwaniem osobistym, skierowanym indywidualnie do proroka, a z drugiej strony misja proroka jest utożsamiana z misją narodu.
W rozważanej lekturze pominięty został wiersz czwarty, osobista refleksja proroka: Ja zaś mówiłem: Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Boża obietnica chwały i wyniesienia (w. 7) jest zawsze związana z ludzkim rozczarowaniem i zniechęceniem. Święty Franciszek z Asyżu nie jest pierwszym, który płakał, powtarzając, że „Miłość nie jest kochana!”. Każdy z proroków, więcej, każdy ochrzczony przeżywa podobne doświadczenie. Rodzice wobec dzieci, proboszczowie wobec swych parafii, biskupi wobec diecezji, itd. Zdaje się, że Bóg znajduje szczególne upodobanie w tym, żeby człowiek nie mógł przypisać sobie zasługi obwieszczania Jego Słowa, aby głoszenie nie stało się narzędziem ludzkich sukcesów pełnych samozadowolenia. Jedynym pocieszeniem dla rozczarowanych proroków pozostaje osobista wieź z Bogiem, który go powołał. Kiedy święty Paweł wzywa chrześcijan w Efezie: Weźcie (…) miecz Ducha, to jest słowo Boże - wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! (Ef 6, 17-18), to jest dla niego oczywistym, że prorockie głoszenie Bożego orędzia jest związane z osobistym i modlitewnym przylgnięciem do Boga, a porównanie Słowa do miecza pochodzi z rozważanej przez nas pieśni Sługi Pańskiego, z wiersza bezpośrednio poprzedzającego naszą lekturę.
Obwieszczanie Dobrej Nowiny w niczym nie przypomina euforii upitych adrenaliną wojowników, ale jest nieustanną konfrontacją ze słabością, egoizmem i grzechem. I nie wolno się łudzić, że małostkowość, miernota, płytkość i małoduszność dotyczą tylko wzywanych do nawrócenia. Te same ograniczenia dotykają Bożych uczniów-misjonarzy. Tylko dlatego prorok może mieć odwagę wypowiadania najwspanialszych Bożych obietnic wobec grzesznych i często niezainteresowanych słuchaczy, że nieustannie doświadcza, że jego życie jest poddane takim samym pokusom i ograniczeniem, a jednak Bóg okazuje swą moc i jest wierny danym obietnicom. O takim doświadczeniu pisze święty Paweł do Koryntian: Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12, 9-10). Zresztą misja zawsze przekracza znane nam ramy, niszczy przyzwyczajenia, prowadzi na zewnątrz naszej strefy komfortu. W powołaniu Izajasza koniecznym było przekroczenie granic fizycznych i duchowych narodu wybranego. Bóg bowiem chce być znany aż do krańców ziemi.
Za każdym razem, kiedy nie chcę lub boję się świadczyć o przynależności do Chrystusa, kiedy pęta mnie wstyd lub poczucie kompletnej nieużyteczności ewangelizowania współczesnych pogan, Izajasz przypomina mi: To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi. Nie tylko księża i biskupi są obdarzeni charyzmatem głoszenia Słowa krańcom ziemi. Ta misja spoczywa na każdym, kto przyjął chrzest, kto jest związany z Chrystusem poprzez udział w Jego śmierci i powstaniu z martwych. Niestety po czasach apostolskich misja ta coraz bardziej była ograniczana do duchownych, a z kolei oni coraz mniej interesowali się „krańcami ziemi” i stawali się zarządcami lokalnych wspólnot. Dlatego sposób, w jaki Izajasz odczytuje swoją misję winien być światłem dla każdego chrześcijanina. „To zbyt mało, że służysz w swojej parafii, że wychowujesz swoje dzieci po katolicku, że chrzcisz dzieci chrześcijan, trzeba abyś był świadkiem Dobrej Nowiny aż po krańce ziemi”. Takie jest nasze powołanie w Kościele.
ks. Maciej Warowny