Pokorni nie są z tego świata? (Syr 3, 17-18. 20. 28-29) 22 Niedziela Zwykła C

Prawo dane przez Boga jest źródłem wszelkiej mądrości i sprawiedliwości. Dlatego winno być podstawą wszelkich refleksji owocujących „praktyczną filozofią życia”. Syrach redaguje swoje dzieło w niebezpiecznym dla żydowskich tradycji i zwyczajów okresie nasilającej się hellenizacji.

Wiele znamienitych osobistości żydowskich ulega wpływom greckim i odrzuca tradycje przodków. Filozofia i kultura grecka stają się jedynymi wyznacznikami postępu, zjednoczenia i pokoju. Kiedy władzę nad Palestyną obejmie Antioch Epifanes przekonają się, że jest to „jedność” budowana siłą i krwawymi prześladowaniami oraz narzucanymi nowymi zwyczajami. Na wiele lat przed powstaniem Machabeuszów Syrach dostrzega potencjalne niebezpieczeństwa porzucenia wiary i kultu, co dla niego równa się porzuceniu prawdziwej mądrości. Stąd jego dzieło, którego celem nie jest systematyczny wykład teologiczny czy moralny, ale luźno powiązane i praktyczne wskazówki i napomnienia mądrościowe. Ten, kto studiuje Pisma dzięki nim staje się prawdziwym mędrcem.

Rozważając napomnienia Syracha najpierw zastanawia bezkompromisowa prostota odróżniania i oddzielania dobra i zła. Żyjemy w świecie nauczycieli i filozofów, którzy nieustannie nam powtarzają, że nic nie jest białe lub czarne, ale we wszystkim trzeba dostrzegać wiele odcieni szarości. Niestety szarości służą przede wszystkim usprawiedliwianiu pokrętnych interpretacji zła i podważaniu dziejącego się dobra. Syrach zaś chce nam przywrócić elementarne rozróżnienie pomiędzy dobrem i złem, tym co słuszne i tym, co wiedzie ku zgubie. Łagodność, prawość, uniżenie, pokora nie są wartościami głoszonymi przez współczesnych twórców medialnych opinii i masowej kultury. Podobnie egoistycznego skoncentrowania na sobie, swoich potrzebach oraz dumnego i wielopostaciowego przekonania o samowystarczalności opartej na pieniądzu i pozycji społecznej nikt już nie nazywa pychą. W naszej epoce Syrach z jego prostotą ocen i wskazań nie ma szans na tytuł „autorytetu moralnego”.

Pokory jednak nie można zdezaktualizować. Bo jeśli zapomnimy o niej to wyrzucimy poza nawias naszego życia samego Chrystusa: To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 5-8). Jeśli chcę iść za Chrystusem niosąc swój krzyż to wieczorny rachunek sumienia z pokornego posłuszeństwa woli Boga (najczęściej objawiającej się poprzez wydarzenia codzienności) jest nieodzowny. Łagodność nie jest zaś naiwną słabością, ale znakiem rozpoznawczym „zwykłych” chrześcijan, jak i tych powołanych do służby wszelkiego rodzaju przełożeństwa. W napomnieniach Pawła, Jakuba i Piotra termin ten powraca aż 11 razy.

Jeśli rozpoznanie, jasne nazwanie i rozdzielenie pokory i pychy nie jest ani modne ani społecznie wygodne, to w dużo większym niebezpieczeństwie są wspólnoty kościelne, które nie chcą tego czynić. I nic nie zmieni faktu, że z łatwością szafujemy tymi terminami. Bowiem problem tkwi w fakcie, że pychę przypisujemy tym, których nie lubimy, którzy nam w jakiś sposób przeszkadzają, a pokorą mierzymy własne postawy i czyny. Jakub Apostoł przypomina nam mądrość Księgi Przysłów (3, 34): Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę. Bądźcie więc poddani Bogu, przeciwstawiajcie się natomiast diabłu, a ucieknie od was (Jk 4, 6n). Dlatego nieustanne odsłanianie tego, co jest z pychy we mnie, to znaczy z diabelskiego pragnienia wsączanego mi w umysł, abym żył „dla siebie, przez siebie i dzięki sobie samemu”, jest jedyną drogą do łagodności i pokory, których owocem jest uwielbienie Boga całym swoim życiem. Przeciwstawienie pokornego pyszałkowi to nic innego, jak odwieczny konflikt pomiędzy pełnieniem woli Boga, a bałwochwalczo-diabolicznym służeniem sobie samemu.

Nie chcę jednak zakończyć wyłącznie krytyką ludzkiej pychy i konstatacją, że pokora jest zapomniana. Pomimo wątpienia w możliwość uleczenia pyszałka, Syrach daje lekarstwo na chorobę pychy: serce rozumnego rozważa przypowieść, a ucho słuchacza – to pragnienie mędrca. Kolejny raz stajemy przed nieuniknioną koniecznością słuchania. Pokora w sercu człowieka zagnieżdża się poprzez jego ucho. To właśnie tę zdolność niszczy dzisiejsza cywilizacja – słuchać Boga, także w drugim człowieku, a nie wyłącznie siebie, swoich emocji, racji, sukcesów i zranień. Słuchanie nie może być ograniczone do Pism, ale odnosi się do każdego wydarzenia naszego życia. A w drodze do pokory szczególnie pożyteczne są … upokorzenia, bez znaczenia czy doświadczane słusznie z powodu naszych grzechów i głupoty czy też niesłusznie, poprzez złośliwość bliźnich. Pokorny bowiem to ten, kto w każdym doświadczeniu słucha tego, co Pan mu mówi.

ks. Maciej Warowny