Kerygmat znaków (Dz 5, 12-16) 2 Niedziela Wialkanocna C

Początkowe rozdziały Dziejów Apostolskich opisują wydarzenia, które stanowią zręby Kościoła rodzącego się po zmartwychwstaniu Chrystusa. Pierwsza, powstała w Jerozolimie wspólnota chrześcijan nie ma gotowych wzorców, wypracowanych struktur, reguł życia, etc. Kościół wzrasta mocą i obecnością Ducha Świętego, wiedziony pasterskim charyzmatem Apostołów.

Jego wzrost dokonuje się w kontekście pierwszych prześladowań, hojnych darów nowo nawróconych, spektakularnych nawróceń głębokich i przejmujących, ale także w obecności pierwszych obłudników w Kościele. Łukasz kilkoma zdaniami kreśli obraz Jerozolimskiej wspólnoty, który Biblia Jerozolimska określa „trzecim streszczeniem” życia Kościoła.

Znaki i cuda nie kończą się wraz z Paschą Zbawiciela. Apostołowie także ich dokonują. One przywołują do wiary i scalają tę pierwszą grupę nawróconych z ukonstytuowaną przez samego Jezusa wspólnotą apostolską. Z jednej strony cudotwórcza moc Apostołów przywołuje do wiary, ale z drugiej strony rodzi obawy, co także podkreśla Łukasz. W centrum znaków jest jednak nie Kościół i Apostołowie, ale Jezus. To On jest uzdrowicielem, On jest autorem dzieł dokonywanych przez Jego uczniów. W obliczu rodzących się pytań, Piotr takimi słowami rozpoczyna katechezę po uzdrowieniu chromego: Mężowie izraelscy! Dlaczego dziwicie się temu? I dlaczego także patrzycie na nas, jakbyśmy własną mocą lub pobożnością sprawili, że on chodzi? (Dz 3, 12b). Znaki służą Apostołom jako punkt wyjścia do katechezy zwiastującej zbawienie ofiarowane człowiekowi w Jezusie Chrystusie.

Myślę, że wszyscy wkraczamy w chrześcijaństwo na sposób pogan. Szukamy rozwiązań dla tego, co nierozwiązywalne według modnych czy obowiązujących filozofii, uzdrowienia z chorób, które medycyna klasyfikuje jako nieuleczalne, nadprzyrodzonych środków, które będą skuteczną pomocą, aby nasze plany i marzenia mogły realizować się bez przeszkód. A obraz życia wspólnoty Jerozolimskiej rodzi pytanie o to, dlaczego dziś nie dostrzegamy tak spektakularnych znaków, jakie działy się przez ręce Apostołów, zamiast wzbudzić pytanie o to, w jaki sposób dziś głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie, aby Kościół naszych czasów miał żywotność i dynamikę Kościoła pierwotnego.

Religijności zabobonna i magiczna potrafi zachwycić się znakami, nadprzyrodzoną mocą, jak to ma miejsce w opisie wydarzenia z żydowskimi egzorcystami (19, 11-16) lub w prośbie Szymona Maga (8, 9-24). Ale w takiej religijności może także pojawiać się strach przed Chrystusem i przed Jego Kościołem. Odpowiedzią bowiem na znak ma być nawrócenie, porzucenie bałwochwalstwa, obalenie najgroźniejszego z bałwanów, któremu służą magia i zabobon, a którym jest moje egoistyczno-narcystyczne JA. Dlatego poza fascynacją, nawróceniami i wzrostem chrześcijańskiej wspólnoty Łukasz pisze także o lęku, który rodził się wobec apostolskiej działalności.

Taki obraz Kościoła pierwszych chrześcijan wiąże się z nieodzownym pytaniem o to, jaki stan ducha towarzyszy mojemu słuchaniu apostolskiego kerygmatu? Co rodzi się w mym sercu wobec wezwania do nawrócenia, wezwania do porzucenia idoli przyjemności, pieniędzy, koncentrowania się na sobie i swoich potrzebach? Obawa, lęk przed utratą czegoś ważnego dla mnie? Czy też fascynacja i pragnienie, aby w całości dać się Bogu, żyć przez Niego, z Nim i w Nim? A może naszym jest najgorszy z możliwych scenariuszy, czyli letnia obojętność na słowa Dobrej Nowiny? Przekonanie o tym, że już nic nowego i tak nie usłyszę, a kerygmat znam, rozumiem, może nawet sam głoszę? A moje życie ma byś wyłącznie … moje i dla mnie.

ks. Maciej Warowny

TOP