Podaj ludziom i niech jedzą (2 Krl 4,42-44) I czytanie

Elizeusz (hebr. Eliszʿa – „Bóg ocalił”) działał w królestwie izraelskim w IX wieku przed Chr. Z historii „męża Bożego” (hebr. „isz ha-Elohim” ‑ por. 2 Krl 4,9.42; 5,8) barwnie opisanej w Księgach Królewskich można wydobyć kilka cennych inspiracji dla naszego życia wiary.

Elizeusz przede wszystkim słuchał Boga bardziej niż ludzi. Wiedział, że Bóg nie spóźnia się ze swoją łaską, i że trzeba Go słuchać zwłaszcza wtedy, gdy naturalny rozsądek i oczywiste fakty zdają się mówić, że nic nie da się zrobić. Przykładem może być nakarmienie stu głodnych ludzi niewielką ilością chleba (4,43), rozmnożenie oliwy w domu ubogiej wdowy (4,1-7) czy też wskrzeszenie zmarłego dziecka (4,29-37).

Umiał odróżnić głos Boga od swoich własnych pobożnych życzeń. «Było z nim słowo Pańskie» (por. 3,12), ale on nie czuł się jego właścicielem lecz sługą. Wierzył Bogu, ale był wolny od zgubnej wiary we własną nieomylność. Widząc nieme cierpienie kobiety, która właśnie straciła syna, z prostotą stwierdził, że jeszcze nie wie, w czym rzecz, ponieważ Pan mu tego nie oznajmił (por. 4,27).

Nie miał zwyczaju eksponowania siebie i nie lubił hałasu wokół swojej osoby (2,3.5). Nie był gadatliwy, mówił zawsze krótko, niekiedy w sposób dość szorstki (por. 4,38.41-43; 2,16-18), a cudów dokonywał jakby mimochodem. Nie był też zainteresowany żadnymi gratyfikacjami za swoją posługę (5,16). Choć miał do czynienia z władcami, był wolny od pokusy bycia „politycznie poprawnym” nadwornym prorokiem, hojnie nagradzanym z królewskiej kasy. Królowie, którzy go usłuchali, mimo, że nie był dla nich zbyt miły, odnieśli wspaniałe zwycięstwo nad wrogiem dzięki swej pokorze wobec słowa Bożego (3,12-18). Gdy wódz syryjski Naaman przyjechał do niego z orszakiem i bogatą karawaną prosić o uzdrowienie z trądu, nawet nie pofatygował się, by wyjść przed dom, ale przez sługę powiedział mu, co ma zrobić (5,10). Nie chodziło mu o to, by uczynić afront dostojnemu gościowi, lecz raczej o to, by nie przesłaniać swoją osobą prawdziwego działającego – słowa Boga.

Elizeusz nauczył się przyjmować dar, po to, by przekazywać go innym. Był wolny od chęci przywłaszczania sobie czegokolwiek z Bożych darów, zarówno duchowych jak i materialnych. Choć chleb z pierwocin był prezentem przeznaczonym dla niego samego, kazał rozdać go gromadzie głodnych uczniów. Wiedział, że tam, gdzie ludzkie skąpstwo nie ogranicza Bożej łaski, nawet bardzo skromny dar zostanie wielokrotnie pomnożony i Bóg zaspokoi wspaniale każdą naszą potrzebę (por. Flp 4,19). Trzeba tylko zgodzić się być darem w rękach Boga.

Jedynym ograniczeniem dla Bożej hojności jest miara naszego serca. On napełnia oliwą łaski takie naczynie, z jakim do niego przychodzimy (4,5-7), i daje tyle zwycięstw, ile jesteśmy gotowi odnieść walcząc w Jego imię (13,19). Elizeusz jest dla nas przykładem, jak można się być hojnym rozdawcą darów Bożych (por. 2 Krl 2,21; 4,3.36.42; 5,10), «jakby uosobionym Bożym błogosławieństwem» (G. Ravasi).

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP