W żadnym innym imieniu (Dz 4,8-12)

Saduceusze, którym Piotr ogłosił orędzie paschalne (Dz 4,1-2.8-12), byli jerozolimską elitą związaną ze świątynią i dworem królewskim.

Otwarci na kulturę helleńską i kompromisy z Rzymianami wiedli wygodne życie ludzi władzy. Z ksiąg objawionych uznawali jedynie Pięcioksiąg Mojżesza, odrzucali natomiast autorytet proroków, ze strony których kapłani doznawali nieraz surowej krytyki. Odrzucali żywą wśród faryzeuszów wiarę w przyjście mesjasza i w zmartwychwstanie, w istnienie aniołów i duszy nieśmiertelnej (Dz 23,8). Zmartwychwstanie i życie wieczne nie było im po prostu potrzebne. Jako stróże kultu świątynnego byli oburzeni tym, że Apostołowie dokonali na terenie przez nich kontrolowanym cudu uzdrowienia w imię Jezusa, i że głosili zmartwychwstanie umarłych (4,2).

Laickie elity w dzisiejszej postchrześcijańskiej Europie też są oburzone, gdy ktoś ośmiela się głosić zmartwychwstanie mocą Jezusa, ponieważ jest to nie do pogodzenia z filozofią życia zamkniętą w doczesności i wykluczającą realny wpływ Ewangelii na życie społeczne. Zdarza się, że jakiś nauczyciel religii traci pracę, ponieważ zamiast nauczać politycznie poprawnego religioznawstwa próbuje ewangelizować uczniów i mówić im, że nie ma w żadnym innym zbawienia, jak tylko w Jezusie (por. 4,12). W przekonaniu tychże elit dla imienia Chrystusa w przestrzeni publicznej po prostu nie ma miejsca. Przekonała się o tym kobieta, która z okazji pogrzebu krewnego chciała przesłać rodzinie bukiet kwiatów i bilecik za pośrednictwem znanej sieci handlowej. Imię Chrystusa na bileciku zostało potraktowane jako niecenzuralne i zablokowane przez komputerowy system kontroli treści. Zarząd paryskiego metra nie zgodził się ostatnio na umieszczenie na stacjach kolei podziemnej plakatu reklamującego koncert charytatywny, ponieważ znajdujące się na nim słowo „chrześcijanie” naruszałoby zasadę neutralności światopoglądowej służb publicznych i obrażałoby wyznawców laicyzmu albo jakiejś innej religii.

Saduceusze odrzucili Jezusa, którego Bóg uczynił kamieniem węgielnym, i kilkadziesiąt lat później musieli patrzeć, jak wraz ze świątynią wali się w gruzy ich świat. Co się stanie z cywilizacją zachodnią, zbudowaną na chrześcijaństwie, gdy usunie się z niej Chrystusa?

I jeszcze jedno pytanie: co w tej sytuacji powinni robić chrześcijanie? Przede wszystkim trwać we wspólnocie i prosić wytrwale o Ducha Świętego, a szczególnie o dar wewnętrznej wolności i odwagi w przyznawaniu się do Jezusa (gr. „parresía” – 4,13.29.31; 13,46; 14,3; 18,26). Po drugie – pamiętać, że słowo Boże nie ulegnie skrępowaniu nawet wśród prześladowań (por. 2 Tm 2,9), i że ma ono moc budzić wiarę w sercach ludzi, ale ludzie ci muszą je usłyszeć (Dz 4,4). Żeby zaś mogli je usłyszeć, ktoś musi im je zanieść (Rz 10,14; 1 Kor 9,16). Aby być świadkami Ewangelii, nie musimy mieć dyplomu uniwersyteckiego. Musimy natomiast być rozpoznawalni jako ci, którzy «są z Jezusem» (Dz 4,13; por. Mk 3,14). «Czy jesteśmy świadomi tego obowiązku?» (z liturgii chrzcielnej).

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP