Gdzie są wąskie drzwi? (Łk 13, 22-30)
Pytanie o nielicznych zbawionych jest postawione w kontekście Jezusowego wstępowania do Jerozolimy, o którym wiadomo, że jego momentem kulminacyjnym jest Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie Zbawiciela.
Dlatego jedynym właściwym kluczem do interpretacji tej perykopy wydaje się wyłącznie miłość, która uzdalnia do uczynienie z siebie daru dla drugich. Kochający Bóg nie może i nie chce odrzucić tego, kto pragnie być z Nim jedno. Ale czy ja rzeczywiście chcę być tam, gdzie Bóg mnie oczekuje? Przecież zbawienie nie jest wyniesieniem i utrwaleniem na wieczność mojego egocentrycznego obrazu życia i świata, w którym znaczenie poszczególnych elementów zależy wyłącznie od wagi, którą ja sam im nadaję.
Dlatego pytanie o nielicznych zbawionych tak naprawdę nie doczekało się nigdy odpowiedzi. Bóg nie traktuje mnie w kategoriach „ilościowych”, ale jestem dla Niego osobiście ważny. Bardzo lubię zdanie: „Bóg kocha człowieka, nie ludzkość lub naród”. To ja jestem osobiście kochany przez mego Stwórcę, to ja jestem dla Niego wart Męki i Śmierci Jego Syna. Jednak kluczowym problemem jest przejście od „JA”, które czynię centrum mojego osobistego Kosmosu, „JA” odmieniane przez wszystkie przypadki tak, aby nabierało coraz większego znaczenia, do upragnionego przez Boga „ja”, które nie chce istnieć poza Bogiem, które dotyka najgłębszej otchłani swej egzystencji wówczas, kiedy zaczyna rozumieć, jak daleko odeszło od miłości swego Boga.
Owo „ja” upragnione przez Ojca nie istnieje bez „ty” i „on”, którzy są moimi braćmi, wspólnikami bez których nie mogę i nie powinienem nigdy chcieć jedynego i definitywnego sukcesu chrześcijańskiego życia, czyli pełnej i niezniszczalnej komunii z Bogiem. Zranieni przez merkantylną i egoistyczną wizję ludzkiego życia, gdzie miarą wygranej jest ilość zarabianych pieniędzy i wysoki szczebelek na drabinie kariery tego świata, zapominamy, iż prawdziwy sukces chrześcijańskiego życia nigdy nie jest sukcesem samotników, egocentrycznych poszukiwaczy „wznioślejszych duchowości”, „głębszych uniesień” czy „lepszych modlitw.”Kto idzie rzeczywiście za Chrystusem zawsze rozgląda się, gdzie są jego bracia.
Odpowiedź Jezusa nie odnosi się w ogóle do kwestii ilości zbawionych czy proporcji między zbawionymi a pozostawionymi na zewnątrz. Wąskie drzwi są wyborem wymagającym refleksji, świadomości, przekonania. Przez wąskie drzwi, kiedy obok jest wiele szerokich i wygodnych przejść, nie idzie się, dlatego, że „wszyscy tak robą”, „tak wypada”, „tak zostałem wychowany” itd. Wąskie drzwi są świadomym wyborem tego, co może się okazać trudniejsze, co może kosztować więcej, co wymaga większego wysiłku, więcej czasu, więcej wydanych pieniędzy. Dlatego takiego wyboru może dokonać tylko ten, kto wie, dlaczego to robi i co z tego będzie miał. A problem świadomości natychmiast przywołuje fundamentalny dialog chrzcielny, w którym pytania „O co prosisz Kościół?” oraz „Co ci daje wiara?” nie mogą być zbyte jakimiś komunałami, ani wyuczonymi formułkami, ale muszą wyrażać najgłębszą tęsknotę ludzkiego serca.
Chcę wiary, chcę najgłębszej i najbardziej intymnej relacji z Tym który mnie kocha aż do szaleństwa Krzyża. Chcę życia, które przekracza doczesność, które nie boi się śmierci ani fizycznej ani żadnej innej, chcę życia wiecznego. Chcę, dlatego się angażuję w zdobywanie wiary owocującej życiem wiecznym. Tu nie chodzi, przepraszam za wyrażenie, o kumplowanie z Jezusem, o robienie kariery przy boku najlepszego z nauczycieli, o szukanie niemożliwych do zaspokojenia pragnień dzięki „Cudotwórcy z Nazaretu”. Zasiadanie do stołu eucharystycznego nie może mieć innego celu niż komunia z Tym, który mnie zaprasza i karmi samym sobą. Słuchanie Mądrości Boga nie może służyć późniejszemu „brylowaniu na salonach” tego świata inteligentnymi refleksami czy celnymi anegdotkami.
Dlatego moje pytanie o nielicznych zbawionych, czyli o trud zbawienia, nie jest pytaniem matematycznym, ale szukaniem tego, co buduje moje przywiązanie do Boga, moją ufność Jego Słowu pomimo zanurzenia w świat, który wydaj się, że definitywnie usunął Jezusa ze swoich słowników i rozważanych problemów. Ogrom niewiary przeraża, nieznajomość Zbawcy wręcz paraliżuje, pogarda dla Bożych dróg napawa lękiem albo budzi bezsilną złość. I to wówczas wypowiadam moje pytanie, czy tylko nieliczni będą zbawieni? Co robisz Panie, aby było ich jak najwięcej? A Pan? On nieustannie odpowiada tak jak w dzisiejszym Słowie: Staraj się wejść przez ciasne drzwi. A ja myślę z lękiem: A jeśli mi się nie uda? Ale Słowo jest jasne: ty usiłuj, wybieraj, szukaj, proś. Reszta należy do Boga.
ks. Maciej Warowny, Francja