Jaki duch mieszka w tobie? (1 J 3, 18-24) 5 Niedziela Wielkanocna B
„Wirtualna” miłość rodzi niepokój, pomimo wkładanego wysiłku, aby wydawała się rzeczywistą. I chociaż w czasach Jana Ewangelisty nie istniały komputery, to czysto werbalna miłość do bliźniego stanowiła rzeczywisty problem we wspólnotach chrześcijańskich.
Dlatego Jan przypomina, że miłość domaga się aktów, „czynów i prawdy”. Ale istnieje druga strona medalu, którą stanowi niepokój zrodzony z „nie-dość kochania”. Taki niepokój łatwo wykorzystują wszelkiej maści manipulatorzy, którzy mają za cele swych działań eksploatowanie miłości bliźnich. Dlatego Jan wprowadza podwójną kategorię rozeznania prawdy o naszej miłości do braci. Najpierw jest to odkrywanie prawdy o naszych czynach, następnie powierzanie tego, co odkrywamy osądowi Boga, Który „zna wszystko”. Niepokój „nie-dość kochania” znajduje uśmierzenie poprzez całkowite zaufanie Bogu. Kluczem tak rozumianej ufności jest wiara w Chrystusa, w moc Jego odkupieńczego dzieła i zrodzona z niej braterska miłość. Wiara i płynąca z niej miłość są tym, co tworzą naszą komunię z Bogiem, nasze trwanie w Bogu oraz Boskie trwanie w nas.
Janowe naleganie na autentyzm miłości, jako znak prawdziwej obecności Boga w naszym życiu, wydaje się szczególnie ważne dla nas, zanurzonych w wielorakie przejawy wirtualnych światów, tworzonych na potrzeby władzy, bogacenia się, przyjemności i zaspokajania wszelkich zachcianek. Jednak nieprawdziwość tak tworzonej rzeczywistości doskwiera niepokojem. Stąd potrzeba ubezpieczeń, zabezpieczeń, złudzeń samowystarczalności, izolowania się. Indywidualizm naszej epoki jest zrodzony, między innymi, z obawy przed drugim człowiekiem, z lęku płynącego z podświadomego przekonania, że drugi nie jest moim bratem, ale konkurentem do dóbr i przyjemności tego świata. Ten wszechobecny lęk możemy dostrzec nawet w tak banalnych przejawach, jak to, że w trudnych sprawach „nowoczesny” człowiek woli wysłać SMS-a niż spotkać się osobiście i być narażonym na konfrontację z racjami, których nie chce znać. Ten sam człowiek dumny jest z liczby „przyjaciół” na facebook`u, ale nie potrafi przeżyć nawet kilkunastu minut rzeczywistych relacji, jak z rozbrajającą szczerością wyznała jedna Koreanka przed kamerą dziennika TV, że 30 minut bez korzystania ze smartfona rodzi w niej niepokój.
Jan wprowadza nas w przestrzeń życia duchowego, gdzie wewnętrzny pokój nie jest owocem sukcesu, radością zwycięstwa nad swoimi słabościami lub nad drugim człowiekiem, skutkiem leków przeciwdepresyjnych czy zabezpieczenia swego życia wielką ilością materialnych bogactw. Tak zrodzony stan zadowolenia zawsze będzie okupiony wewnętrznym niepokojem, którego nie da się uśmierzyć pobożnością, bowiem w niej będziemy nieustannie odkrywać, że nie jesteśmy „dość dobrzy” w naszych poświęceniach, modlitwach, czy dobrych uczynkach. Pokój jest znakiem obecności Ducha Świętego, której nie da się sobie wmówić nakładaniem wymyślnych strojów modlitewnych, natchnionym tonem wypowiadanych „świętych tekstów”, czy też wykonywaniem skomplikowanych gestów liturgicznych. Owocem Ducha jest bowiem „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”, jak nauczał Paweł Apostoł Galatów. Autentyzm miłości jest więc doświadczany poprzez czyny, którym zawsze towarzyszy niepokój zrodzony z ich niedoskonałości, a ten niepokój z kolei jest leczony wewnętrznym doświadczeniem Bożego usprawiedliwienia. Tu bowiem spełniają się słowa proroka Ozeasza: „Chodźcie, powróćmy do Pana! On nas zranił i On też uleczy, On to nas pobił, On ranę zawiąże”.
ks. Maciej Warowny