Kto jest dzieckiem Boga? (1 J 3, 1-2) 4 Niedziela Wielkanocna B
Jesteśmy dziećmi Bożymi. Wydaje się, że w tym zdaniu zawiera się najpiękniejsza i najgłębsza forma określenia tożsamości chrześcijan. Ale święty Jan prowadzi nas dalej.
Nie tylko wiemy, że jesteśmy dziećmi Bożymi, ale dzięki miłości Boga objawionej w Chrystusie, naszym Bracie, mamy pewność, że Bóg jest naszym Ojcem i od Niego pochodzi nasze życie. I chociaż dziś wydaje nam się niezmiernie ważne, że Bóg stał się człowiekiem, to z chwilą ostatecznego objawienia się Boga okaże się nasze podobieństwo do Niego. Przyglądając się obecnemu naszemu życiu nie możemy tego do końca pojąć, nie możemy tego zrozumieć. Jan Apostoł pragnie wyjaśnić chrześcijanom z Azji Mniejszej dlaczego spotyka ich wrogość że strony pogan. Źródłem wrogości i prześladowań jest nieznajomość Boga. I chociaż naiwnie może się nam wydawać, że chrześcijanie pozwalają światu rozpoznać prawdziwego Boga swą „nadziemską” dobrocią, to Jan wyprowadza nas z tego złudzenia. To poznanie Boga jako Ojca pozwala na przyjęcie drugiego człowieka jako brata, a nie na odwrót. Nie ma tu sprzeczności wobec tego, co czytamy w Ewangelii Jana, kiedy Jezus mówi: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”. To nie ja swoimi dobrymi czynami pozwalam poznać Boga, ale to On swoją łaską wzywa do wiary. To pierwsze poznanie Boga jest potwierdzane świadectwem braterskiej miłości. Tak rozumiany przekaz wiary chroni nas przed dramatem samooskarżeń i samopotępienia, które nie powodują wzrostu ani wiary ani „doskonałości” moralnych, a tylko rodzą wewnętrzne zgorzknienie, że z „niezrozumiałych powodów nie jestem dość dobrym chrzescijaninem”.
Myślę że nie tylko ja staję wobec dramatu nie-podobieństwa do mojego Ojca, który jest w niebie. Jan pokazuje drogę odkrywania miłości Boga w fakcie mojego dzieciństwa, ale moje wyobrażenia o Bogu, o Jego dobroci, miłości i cierpliwości nijak się ma do mojego życia. Nie jestem podobny do mojego Ojca, bowiem jestem niecierpliwy, egoistyczny, nieustannie skoncentrowany na sobie, na swoich potrzebach, na swoich pragnieniach i na swoich marzeniach. W jaki więc sposób, w życiu tak mocno poraniony przez grzech mam odnaleźć prawdę o moim Bożym dziecięctwie? Ale prawda o Bożym dziecięctwie nie jest jednak związana z naiwnym przekonaniem o całkowitej bezgrzeszności, jakby się mogło wydawać w powierzchownej lekturze. Trzeba wrócić do pierwszego rozdziału rozważanego Listu, kiedy to Jan pisze: „Jeśli mówimy że nie mamy grzechu to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. (...) Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy czynimy Go kłamcą i nie ma w nas jego nauki”. Gdyby świat w chrześcijanach dostrzegł ludzi bez najmniejszego grzechu, słabości czy błędu, to musiałby w nich uznać dzieci Boże. Ale jednak świat nie chce uznać ich za dzieci Boże, ponieważ ma fałszywe przekonanie o Bogu, podobnie jak nie chce uznać w Jezusie Boga, który przyjął ludzkie ciało, aby być solidarnym z każdą ludzką słabością. Świat nie poznał Boga bo nie chce poznać Bożej solidarności z grzesznikiem, która pozwala Mu być we wszystkim podobnym do człowieka z wyjątkiem grzechu. Kiedy świat uzna takiego Boga, to uzna również chrześcijan, jako Jego dzieci. Uzna że w słabych ludziach objawia się Boża sprawiedliwość, czyli najgłębsze pragnienie czynienia wszystkiego według Jego woli, a słabości odsłaniają moc Boga, który nie czyni ich aniołami, ale ludźmi ufnie spoglądającymi w ojcowskie oblicze Boga.
Kerygmat apostolski, Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie, który jest Synem Bożym ukrzyżowanym i zmartwychwstałym dla naszego zbawienia nie jest moralizmem, nie oskarża człowieka wykazując mu jego grzech i zostawiając go w takim przygnębieniu i wątpliwościach, zniechęconego niemożnością przemiany własnego życia. Ewangelia rozpoczyna działanie w życiu człowieka zupełnie tak jak dzieje się to w terapii 12 Kroków Anonimowych Alkoholików, gdzie pierwszym krokiem jest uznanie swojej bezsilności wobec własnego nałogu. Chrześcijanin rozpoczyna drogę wiary od wyznania, że jest bezsilny wobec własnego grzechu, że nie jest w stanie sam kierować swoim własnym życiem. Czyniąc to wyznanie, aby usłyszeć i uwierzyć, że Bóg jest większy od niego i chce dać mu siłę, wolność, zdolność kochania. Podobnie jak w przywołanej terapii, gdzie drugi krok ku wyzdrowieniu brzmi: „Uwierzyliśmy, że Siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie”. Świat nie zna Boga, bo nie chce poznać prawdy o swojej bezsilności wobec zła i dopóki nie uwierzy, że tylko Bóg może wyprowadzić go na drogę dobra, dopóty też będzie odrzucał tych wszystkich, którzy są dziećmi Bożymi, którzy z Boga się narodzili, którzy przyjęli darmo dane im życie wieczne. Dziecięctwo chrześcijan wypływa z doświadczenia, że Bóg czyni człowieka swym dzieckiem nie ze względu na jakiekolwiek zasługi, czy dobre uczynki, ale tylko i wyłącznie ze względu na to, że to On jest dobry i nie odrzuca człowieka w jego słabości.
Ks. Maciej Warowny