Co jest naszą nadzieją? (1 Tes 5, 1-6) 33 Niedziela Zwykła A
Nawet jeśli nie potrafimy bezpośrednio wskazać konkretnego złodzieja w naszym otoczeniu, to ewentualność jego obecności bierzemy zawsze pod uwagę. Zamki, klucze, piloty, hasła, PIN-y stanowią nieodzowne elementy naszej codzienności.
Ofiarą złodzieja może paść nie tylko to, co posiadamy w sensie materialnym, ale także nasza intymność, spokój, gwarancja nie wtrącania się w nasze sprawy, po prostu szeroko rozumiane poczucie bezpieczeństwa. Drugim elementem systemu zabezpieczeń stały się ubezpieczenia. Możemy i ubezpieczamy praktycznie wszystko. Domy, samochody, zakupy, wakacje, zdrowie. Te dwa systemy ochrony stały się czymś tak oczywistym, że nie wyobrażamy sobie bez nich codziennego życia. Wszechobecność zamków, kluczy, płotów i firewalli najlepiej uzmysławia sens porównania dnia Pańskiego do złodzieja. Za oczywistą konieczność uznaliśmy bronienie się przed szeroko rozumianą utratą, a powrót Chytrusa jest czymś mglistym, dalekim, nieokreślonym. Każdy z nas nosi pęk kluczy w kieszeni, który zdaje się mówić z nieubłaganym realizmem, że boję się złodzieja, ale kto tak samo namacalnie i często myśli o spotkaniu z Panem? Nawet jeśli w drugiej kieszeni nosimy różaniec, to i on raczej nie przypomina o spotkaniu z Panem, a służy zabieganiu o powodzenie naszych planów i oczekiwań. Ile razy modląc się mówimy Bogu, że chcemy aby już przyszedł na ziemię, że dość już tego czekania, że tęsknimy za Nim?
Odwołując się do ewangelicznego porównania Paweł konfrontuje realizm naszej obawy przed złodziejem z oczekiwaniem na spotkanie z Panem. Kiedy każdego dnia wielokrotnie zamykamy i otwieramy zamki naszych drzwi czy profile serwisów internetowych manifestujemy przekonanie, że „złodziej gdzieś się czai”. Ile zaś razy w ciągu dnia przypominamy sobie, że naszą ojczyzną jest niebo i stamtąd oczekujemy Zbawcy, który zabierze nas z tej ziemi do wiecznej radości, a stać się to może w każdej chwili? Praktycznie nierealnym stało się dla nas oczekiwanie na powrót Chrystusa. Niektórzy wprost mówią, że skoro przez ostatnie dwa tysiące lat nie wrócił, to chyba Mu się nie śpieszy i pewnie za naszego życia też raczej nie wróci. A jeśli powiemy, że śmierć jest takim osobistym doświadczeniem przyjścia Pana, to owszem jest to prawda, ale mając 30, 40 czy nawet 50 lat dalecy jesteśmy od myślenia o niej. Najlepiej to widać, kiedy pojawia się podejrzenie jakiejś poważnej choroby. Co wówczas nam towarzyszy? Ufne spojrzenie w przyszłość i powiedzenie, a więc to już teraz, Panie, do mnie przyjdziesz?, czy raczej lęk, bunt, i modlitewne krzyki, dlaczego ja?, dlaczego teraz?, etc. Ilu znamy chrześcijan, którzy dowiedziawszy się o swoim raku powiedzieli, dzięki Panie za lata, które przeżyłem, już wystarczy, teraz czekam na Ciebie? Nie jako wyraz bezsilności i rezygnacji, ale spontanicznie, jak wyjmowanie kluczy z kieszeni i zmykanie drzwi, kiedy się wychodzi z domu.
Szkoda, że autorzy lekcjonarza pozbawili nas dalszych wersetów Pawłowego napomnienia, w którym wezwanie „nie śpijmy, czuwajmy, bądźmy trzeźwi” jest uzupełnione o parenezę: „bądźmy trzeźwi, odziani w pancerz wiary i miłości oraz hełm nadziei zbawienia”. W tym wezwaniu Paweł uzmysławia, że postawa oczekiwania na Pana jest wielorako atakowana. Złe wyniki badań natychmiast rodzą strach i bolesne poczucie utraty, bowiem z wielu stron doświadczamy ataków na naszą wiarę, miłość i nadzieję. Osobiście bardzo podoba mi się zdanie, iż chrześcijańska nadzieja wyraża się pragnieniem Boga, pragnieniem spotkania Go. To jest prawdziwy kask, który chroni mnie przed uderzeniami świata, który żyje, jakby Boga nie było. Kask, który chroni przed wypadkami na bezdrożach mojego egoizmu i pożądliwości, i wiecznie nowych, domagających się natychmiastowego zaspokojenia, pragnień. Wobec ataków świata, który chce mi uzmysłowić, jak wiele rzeczy muszę jeszcze skonsumować, aby być szczęśliwym, lub w obliczu choroby przedstawianej, jako niezasłużone nieszczęście, które uniemożliwia dalsze używanie życia, nosząc kask nadziei wracam do światła Ewangelii, do dnia rozświetlonego Chrystusem, prawdziwym słońcem ludzkości. Wówczas mogę wyrazić wdzięczność Bogu, za to, co było do dziś moim udziałem i nie żałować tego, co mogłaby mi przynieść przyszłość. Nadzieja chrześcijańska sprawia, że częściej niż ciężaru kluczy w kieszeni będę doświadczał radosnego pragnienia, aby spotkać Boga nawet dziś, jeśli On tak zechce.
ks. Maciej Warowny