Na co czekasz? (1 Tes 1, 5c-10) 30 Niedziela Zwykła A
Wiara Tesaloniczan jest owocem przyjęcia Słowa Bożego. Paweł wyraźnie zaznacza, że dokonało się to pośród ucisków, które łatwo możemy sobie wyobrazić, znając kontekst prześladowań chrześcijan w pierwszym wieku.
Wystarczy przypomnieć sobie działania Szawła i świadectwo Listu do Hebrajczyków: „Przypomnijcie sobie dawniejsze dni, kiedyście to po oświeceniu wytrzymali wielką nawałę cierpień, już to będąc wystawieni publicznie na szyderstwa i prześladowania, już to stawszy się uczestnikami tych, którzy takie udręki znosili. Albowiem współcierpieliście z uwięzionymi, z radością przyjęliście rabunek waszego mienia, wiedząc, że sami posiadacie majętność lepszą i trwającą”. To wszystko Tesaloniczanie przeżywali „z radością Ducha Świętego”, a punktem centralnym ich wiary było porzucenie idolatrii, aby służyć Bogu i oczekiwać na powrót Chrystusa. Był to autentyczny proces nawrócenia, przemiana sposobu myślenia i całej mentalności. Nie wystarczy zamiana kultu, porzucenie pogańskich świątyń z kamiennymi czy złoconymi bożkami na rzecz Eucharystii w braterskiej wspólnocie.
Poganin czci idole, bowiem one pozwalają mu nieustannie stawiać samego siebie w centrum życia. Idol jest potrzebny, aby człowiek mógł utwierdzać się w przekonaniu, że wszystko winno kręcić się wokół niego. Dlatego samego porzucenia pogańskich kultów i zastąpienia ich nowym kultem nie można jeszcze nazwać nawróceniem. Bowiem można gorliwie przychodzić na Mszę z iście pogańskim nastawieniem na siebie i swoje potrzeby. Dlatego Paweł podkreśla, że porzucenie bożków jest związane ze służbą żywemu Bogu i oczekiwaniem na Jego Syna, co w Ewangelii Jana jest wyrażone „oddawaniem Bogu czci w Duchu i Prawdzie”. Stan oczekiwania, jako owoc nawrócenia, jest niezmiernie ważny. Oczekuję, bo mi czegoś brak, bo czegoś mi nie dostaje. Ten nieustanny chrześcijański brak doskonale wyraża Apostoł Narodów, kiedy pisze Koryntianom: „pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze”. Chrześcijański kult nie jest zabieganiem o zaspokojenie naszych potrzeb, o realizację naszych dobrych planów, o szczęście i pomyślność w tym życiu, ale jest wkraczaniem w przestrzeń spotkania z Tym, na Którego oczekujemy. Dlatego w liturgii przeżywamy nieustanne „już i jeszcze nie”. Już spotykam Jezusa, już doświadczam Jego miłosierdzia, ale ciągle pozostaje przestrzeń niespełnienia, a serce powraca do „przyjemności” grzechu, wspomina i pragnie przeżywać swoje życie w ziemskim bezpieczeństwie, spełnieniu i dobrobycie, w atmosferze uznania i szacunku ludzi, a jeśli tego nie może otrzymać powraca do rywalizacji i przemocy, aby zyskać namiastkę spełnienia.
W oczekiwaniu na Chrystusa jednym z owoców prawdziwie chrześcijańskiego kultu jest łaska znoszenia prześladowań „z radością Ducha Świętego”. Ale w świecie, który nieustannie ucieka przed cierpieniem, także tym koniecznym, jak trud pracy i bóle rodzenia, trudno doszukiwać się podziwu dla znoszenia prześladowań za wiarę. Dlatego większe jest medialne współczucie dla zagrożonego gatunku rybek, niż dla tysięcy prześladowanych chrześcijan. Ale także my sami nie dostrzegamy znaczenia trudności i prześladowań w wyznawaniu wiary. Zarówno trudności zewnętrznych, jak kpina, lekceważenie, poczucie wykluczenia, jak i tych wewnętrznych, o wiele trudniejszych do zaakceptowania, które atakują naszą więź z Bogiem. Wobec cierpienia, którego nie da się uniknąć, świat proponuje narkotyk zabawy, rozrywki, zapomnienia lub dosłowne narkotyki w rożnych formach i postaciach. Niestety, ale zbyt często nasz wizja wiary przypomina taki „duchowy narkotyk”: uciec, zapomnieć, żeby nie bolało. Jednak nie da się uciec od siebie, od zgorszenia własnym grzechem i słabością, od wyrzucania sobie popełnionych błędów, od rodzących się w sercu wątpliwości, kiedy głupota i zło triumfują. Dlatego w obliczu wewnętrznych ataków przeciw wierze, które Benedykt XVI nazywa „ostateczną agresją nieprzyjaciela”, muszę powracać do pytania, czy rzeczywiście porzuciłem bałwochwalcze wierzenia świata i oczekuję na Jezusa, służąc żywemu Bogu?
ks. Maciej Warowny