Uciec, odejść czy pozostać? (Flp 1, 20c-24. 27a) 25 Niedziela Zwykła A
Do umiłowanej wspólnoty w Filippi Paweł zwraca się bardzo szczerze. Zwierza się ze swoich dylematów, powierza swe trudności i troski, odwołuje się do wspólnych doświadczeń, dzieli się swoimi cierpieniami.
Szkoda, że dzisiejsza lektura została tak strasznie pocięta, że gubi się jej pełny sens. Uwięziony Apostoł odkrywa szczególny cel swego pobytu w więzieniu: „I tak więcej braci, ośmielonych w Panu moimi kajdanami, odważą się bardziej bez lęku głosić słowo Boże. Niektórzy wprawdzie z zawiści i przekory, drudzy zaś z dobrej woli głoszą Chrystusa. Ci ostatni głoszą z miłości, świadomi tego, że jestem przeznaczony do obrony Ewangelii. Tamci zaś, powodowani niewłaściwym współzawodnictwem, rozgłaszają Chrystusa nieszczerze, sądząc, że przez to dodadzą ucisku moim kajdanom. Ale cóż to znaczy? Jedynie to, że czy to obłudnie, czy naprawdę, na wszelki sposób rozgłasza się Chrystusa. A z tego ja się cieszę i będę się cieszył”. To doświadczenie sprawia, iż Paweł odkrywa, że niezależnie od tego, czy wyjdzie na wolność, czy też poniesie śmierć „Chrystus będzie uwielbiony”.
Apostoł pozwala sobie na bardzo osobiste wyznanie, które w tłumaczeniu Biblii Paulistów brzmi tak: „Dręczy mnie podwójne pragnienie: chcę odejść, aby być z Chrystusem, co byłoby o wiele lepsze, lecz dla was jest bardziej konieczne, abym pozostał w ciele”. Właśnie to zdanie jest dla mnie kluczem do rozumienia dylematu, który Apostoł rozwiązuje dość szybko. Jego osobiste pragnienie, aby być z Tym, który go umiłował i wydał za niego swe życie (por. Ga 2,20) musi ustąpić użytecznej posłudze na rzecz Filipian. Cel pozostania pośród wiernych jest bardzo jasny: „Tylko sprawujcie się w sposób godny Ewangelii Chrystusowej, abym ja (…) mógł usłyszeć o was, że trwacie mocno w jednym duchu, jednym sercem walcząc wspólnie o wiarę w Ewangelię, i w niczym nie dajecie się zastraszyć przeciwnikom”. Miłość do Chrystusa sprawia, że Paweł wybiera to, co jest dla niego trudniejsze, czyli pozostanie pośród braci, w oczekiwaniu na spotkanie z Tym, którego ukochał. Nie wolno zapomnieć, że Paweł tęskniąc za niebem miał doświadczenie mistyczne, o którym sam wspomina Koryntianom, więc jego tęsknota miała dla niego bardzo realny wymiar.
Zawstydzenie, którego doznaję medytując Pawłowy dylemat i jego rozwiązanie, myślę, że rodzi się z dwóch powodów. Po pierwsze moje wyobrażenie śmierci i jej pragnienie. Dla Pawła „umrzeć to zysk”. Dla mnie umrzeć to uciec od cierpienia, trudności, samotności, niemożliwych do rozwiązania problemów. Śmierć jawi się jako definitywne rozwiązanie tego, z czym sobie nie radzę. Gdzie w tym miłość do Chrystusa? Gdzie tęsknota za spotkaniem z Tym, który mnie ukochał miłością odwieczną? Po drugie moja miłość do braci. Paweł wyrzeka się tego, co uznaj dla siebie za lepsze, aby służyć ewangelizacji. Dylemat rozwiązuje stwierdzeniem: „lecz dla was jest bardziej konieczne, abym pozostał w ciele”. Nieustannie atakuje mnie pytanie, kiedy rzeczywiście rezygnowałem z tego, co jest dla mnie dobre (dobre w perspektywie więzi z Chrystusem i życia wiecznego), aby służyć swoim życiem braciom? Raczej troską o więź z Chrystusem usprawiedliwiałem moje odsuwanie się od innych, nie-bycie dla nich. Słowa Pawła pozostają nieustannym pytaniem o autentyzm mojej miłości do Boga i braci. Paweł nie ma wątpliwości, że prawda o miłości Boga i bliźniego wyraża się w słowach Jana Ewangelisty: „kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi”.
ks. Maciej Warowny