Mocni słabością Boga (1 Kor 1, 26-31) 4 Niedziela Zwykła A

Od pierwszych zdań swego Listu Paweł nie pozostawia najmniejszej wątpliwości, iż palącym problemem w korynckiej gminie są podziały, konflikty i rywalizacja. Jak chce temu zaradzić?

Apostoł Narodów zna jedną odpowiedź. Jest nią głoszenie Ewangelię Chrystusowego krzyża: „Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża.” Słabość Pawła dla niego samego jest czymś tak oczywistym, iż nie przypisuje sobie najmniejszej zasługi z powodu wiary koryntian. Ale jest też druga strona jego słabości. Koryntianie lekceważą Ewangelię. Podchodzą do niej jako do nauki, którą dość dowolnie można interpretować, która służy, jak wszystkie inne filozofie i religie wcześniej im znane do tego, aby móc zdobyć wewnętrzne przekonanie o własnej sprawiedliwości. Paweł jest świadom, że także on osobiście jest fałszywie odbierany przez niektórych braci. Tak o tym napisze w Drugim Liście do Koryntian: „Listy bowiem - jak utrzymują - są groźne i nieubłagane, lecz gdy się zjawia osobiście, słaby jest, a jego mowa nic nie znaczy”. Paweł nie polemizuje, ale przypomina Ewangelię krzyża, głosi Chrystusa ukrzyżowanego, „który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą.”

Paweł postrzega problem konfliktów w Koryncie jako konsekwencję odrzucenia nauki o krzyżu, a konkretnie tego jej akcentu, który wskazuje na uczynienie się słabym przez Zbawiciela. Uniżenie Boga jest dla nich zupełnie niezrozumiałe. Koryntianie szukają u Boga mocy, wpływów, siły, władzy, okazji do dominacji. Paweł zaś staje pośród nich jako świadek mocy Boga, która działa poprzez słabość człowieka. Ewangelia nie jest nauką, która ludzi słabych i nic nie znaczących czyni mocnymi i wpływowymi według reguł tego świata. Wręcz przeciwnie. Na oczekiwanie koryntian Paweł odpowiada porażającym świadectwem: „Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych. Staliśmy się bowiem widowiskiem światu, aniołom i ludziom; my głupi dla Chrystusa, wy mądrzy w Chrystusie, my niemocni, wy mocni; wy doznajecie szacunku, a my wzgardy. Aż do tej chwili łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazani na tułaczkę, i utrudzeni pracą rąk własnych. Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili.”

Krzyż Chrystusa i dla nas jest zgorszeniem. Bowiem jak mamy się wyrzec wpływania na władzę, jeśli wiemy, że jesteśmy depozytariuszami jedynej Prawdy? Jak nie aspirować do kształtowania prawem relacji społecznych, jeśli wiemy, że w naszym prawie kryje się ochrona i promocja autentycznej godności człowieka? Jak nie domagać się pierwszych miejsc na trybunach tego świata, jeśli jesteśmy jedynym głosem w świecie, który mówi prawdę o miłości i pragnie tę miłość czynić naczelną zasadą ludzkich relacji? Jak nie pragnąć siły i praw, które zmuszą człowieka, aby czynił dobro, kiedy wokoło tyle zła, kłamstw i przemocy? Takie pytania są na czasie zarówno wobec problemów skali państwowej jak i codziennie doświadczanej ludzkiej głupoty, złośliwości czy bezmyślności. Uniemożliwić czynienie zła jest rzeczą ze wszech miar pożądaną. Chociaż może nie w taką pułapkę wpadli koryntianie, ale Pawłowe świadectwo o słabości, która staje się narzędziem mocy Boga, taki rezonans we mnie rodzi.

Słowa skierowane do koryntian zapraszają mnie do ufnego spojrzenia na moje słabości. Na osobistą niemożność przemiany własnego życia. Na ciągłe upadanie pod ciężarem tych samych grzechów. Na niemożność zwalczenia wewnętrzną (prze)mocą zła, egoizmu oraz egocentrycznych i hedonistycznych pragnień, które są we mnie. Jednak nie chcę ograniczać się do osobistego doświadczenia. Jak rozumieć fakt, że pomimo 2 tysięcy lat głoszenia Ewangelii prawda jest lekceważona, miłość jest słowem, którym najczęściej oszukujemy bliźnich, sprawiedliwość stała się narzędziem oskarżania przeciwników politycznych i osobistych wrogów, bogactwo synonimem szczęścia, układy i znajomości drzwiami do kariery, praca wielu źródłem bogactwa nielicznych? Wierzę, iż odpowiedź dana koryntianom jest także odpowiedzią dla mnie. Krzyż Chrystusa stanowi centrum wszechświata. On jest jego osią, soczewką, w której skupia się miłość i mądrość Boga. Drugi List do Koryntian rzuca dalsze świtało na problem słabości. Paweł o sobie świadczy: „Jeżeli już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich słabości”, a o Chrystusie naucza: „Chociaż bowiem został ukrzyżowany wskutek słabości, to jednak żyje dzięki mocy Bożej. I my także niemocni jesteśmy w Nim, ale żyć będziemy z Nim przez moc Bożą względem was”.

To, iż temat słabości ciągle powraca w listach do korynckiej gminy uzmysławia opór, na który napotyka Ewangelia krzyża, nauka o mocy, która doskonali się w słabości. Niektórzy egzegeci przypuszczają, że dwa Listy do Koryntian są kompozycją co najmniej pięciu pism Pawła. Skoro tyle trudności ma święty Paweł, aby przekonać koryntian do mocy Chrystusowego krzyża, to szkoda czasu na gorszenie się sobą. Rozwiązaniem zgorszenia własną słabością zdaje się wyłącznie przyjęcie prawdy o niej oraz odkrywania w świetle Słowa Bożego, w jaki sposób Bóg działa z mocą wówczas, kiedy my jesteśmy słabi. Bowiem słabości przyjęte i zaakceptowane pomagają nam w pokornym zdaniu się na Boga. Tylko wówczas gdy jesteśmy słabi nie walczymy z Bogiem o realizację naszych planów, naszej woli, ale pokornie zdajemy się na Boży sposób działania, na mądrość krzyża. Wówczas, kiedy po ludzku byłem najsłabszy i nic nie mogłem uczynić z tą słabością, niczym jej zakryć, ale była widoczna dla wszystkich, Bóg sprawiał największe cuda w moje posłudze. Myślę, że podobne doświadczenia ma wielu z nas, ale czy chcemy do nich powracać, jako do znaków Bożego działania i Bożej mocy w naszym życiu?

ks. Maciej Warowny

TOP