Ocalenie (I Niedziela Adwentu)

Czasy Noego nie minęły. Ciekawe czyim imieniem albo nazwiskiem zostanie nazwana nasza epoka. Szczerze mówiąc, miałbym problem, by wskazać jednego człowieka! Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, czy zdołamy się ocalić.

Nie to, czy ocaleje planeta, ale czy my się ocalimy! Ten piękny świat, niewątpliwe dzieło mądrości i miłości Stwórcy, będzie miał swój koniec. Nauka udowadnia nam, że w logikę stworzenia wpisany jest niewątpliwy kres wszystkiego. Świat nie będzie istniał w nieskończoność.

   Za około 5 miliardów lat Słońce stanie się czerwonym olbrzymem i całkowicie pochłonie pierwsze trzy planety Układu Słonecznego w tym Ziemię. Nie bardzo wiem, co to znaczy, ale ponieważ ta perspektywa jest niezwykle odległa, spokojnie możemy jej nie rozważać.

   Niewspółmiernie bliższą perspektywą jest wyczerpanie się głównych zasobów naturalnych Ziemi w takim stopniu, że zabraknie podstawowej energii. Według udokumentowanych źródeł: węgla kamiennego wystarczy nam na ponad 400 lat, gazu ziemnego na 155 lat a ropy naftowej zaledwie na 40 lat. Jest jeszcze kwestia zasobów wody pitnej i ziemi uprawnej. Te zasoby kurczą się najszybciej.

   Jednak ze wszystkich końców świata najbliższa wydaje się perspektywa naturalnej śmierci, której podlegamy wszyscy. Jej godziny nie podobna określić wyjąwszy przypadek samobójstwa. Więc przygotowujmy się na koniec świata opisywany zwykłą kartą zgonu.  

   Kto dzisiaj robi za Noego? I co jest dzisiaj arką? Czy jest nią Globalny Bank Nasion z całego świata ukryty w skalnych trzewiach Spitsbergenu, przechowujący ponad milion próbek nasiona z 66 krajów świata? A może analogiczny system chroniący dane  informatyczne i bankowe tyle, że w Szwajcarii? A może chodzi o system banków spermy i zamrożonych ludzkich zarodków, które dowolnie można implantować dając początek kolejnej generacji ludzi?

   Nic bardziej mylnego. W przypadku Noego nie chodziło o fizyczne ocalenie. Przecież kiedy wody potopu opadły i ocaleni wyszli z arki na ląd, w niedługim czasie spotkali się z własną śmiercią. Chodziło o coś więcej niż biologiczne trwanie. Zawsze chodzi o coś więcej! Akadyjski epos o Gilgameszu powiada:

Zburz swój dom, buduj okręt

Porzuć bogactwa, szukaj życia

Wzgardź ziemskimi dobrami, zachowaj duszę przy życiu,

Wprowadź na pokład okrętu z wszystkiego, co żyje.

   A nieodżałowany bard lat 80. ubiegłego wieku, Jacek Kaczmarski, śpiewał w ten sposób:

Budujcie Arkę przed potopem
Niech was nie mami głupców chór
Budujcie Arkę przed potopem
Słychać już grzmot burzowych chmur
Zostawcie kłótnie swe na potem
Wiarę przeczuciom dajcie raz
Budujcie Arkę przed potopem
Zanim w końcu pochłonie was

   Ocalenie jest możliwe i konieczne, ale co jest ocaleniem? Przecież nie trwanie w doczesności za wszelką cenę! Śmieszność jaką mógł wzbudzać Noe budowaną na oczach wszystkich arką, wynikała z ich niewiary. Noe traktował swoją pracę śmiertelnie poważnie, w kategoriach posłuszeństwa Bogu. Tak traktuje siebie i innych ten, który ma wiarę, który ufa Bogu na przekór wszystkim i wszystkiemu.

   Św. Paweł wzywa nas: „Rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu”. Teraz, to znaczy nie wcześniej i nie potem. Teraz tzn. dzisiaj!

Gdy Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy głosił kerygmat, przejęci do głębi słuchacze zapytali: „Co mamy czynić, bracia?” Piotr odpowiedział wprost: „Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz […] Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia!”(Dz 2, 37-39).

   Co to znaczy nawrócić się? Najpierw oznacza określenie swoich aktualnych współrzędnych - gdzie ja dzisiaj jestem? Na czym polega moje zagubienie, moje duchowe odstępstwo, mój największy problem? Bez szczerej oceny życia w świetle Słowa Bożego czyli bez rzetelnej diagnozy, niemożliwe będzie jakiekolwiek leczenie. Kiedy już przyjmiemy diagnozę i zapragniemy przemiany, bo przecież nie jest to oczywiste, wtedy musimy zwrócić się do lekarza, wykluczając domorodne sposoby radzenia sobie ze śmiertelną chorobą, także wszelkich szamanów i znachorów. Lekarz jest jeden. Jest nim Jezus Chrystus! I albo On poprowadzi długi, wstydliwy i bolesny proces leczenia, albo nigdy nie doświadczymy w sobie piękna nowej natury, wyzwolonej przez Miłość.

   Świadomie mówię, że proces nawrócenia jest długi, bo trwał będzie przez resztę życia; wstydliwy, bo jest wielu świadków i bolesny, bo oznacza przerwanie wielu relacji, które trzymają nas jak zakładników w rękach terrorysty. Jezus wie jak nas wyzwolić i gotowy jest się poświęcić, by z Jego śmierci i zmartwychwstania wypłyną dla nas strumień życia.

 

Ks. Ryszard K. Winiarski