NMP - Matka Bożej Opatrzności - Ks. Wojciech Rebeta

 Polecamy cykl medytacji maryjnych ks. Wojciecha Rebety (SFD).    Opatrzność chciała narodzin Jezusa w ubóstwie.
   W ubóstwie więc niech każda rodzina zaufa Opatrzności

                                                                  Najświętsza Maryja Panna
                                                                MATKA BOŻEJ OPATRZNOŚCI 

Drodzy Bracia i Siostry!
                Kolejny dzień Tygodnia Maryjnego poświęcony jest tematowi rodziny chrześcijańskiej. Chcemy go rozpatrzeć w kontekście Opatrzności Bożej i Tej, którą Kościół nazywa Matką Bożą Opatrzności. W odniesieniu do zagadnienia rodziny nie może zabraknąć w tym miejscu słów, ale i świadectwa życia, Jana Pawła II, wielkiego obrońcy życia i promotora świętości ludzkiej rodziny.
                Wiemy, co się wydarzyło 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra w Watykanie. Mniej osób natomiast wie, że na ten dzień zaplanowane były wielkie manifestacje w Rzymie zwolenników aborcji, którzy chcieli wykrzyczeć prawo do zabijania nienarodzonych. Jeszcze mniej osób zapewne wie, że także w tym szczególnym dniu powstała Papieska Rada do spraw Rodziny. Te trzy wydarzenia zdają się splatać ze sobą w sposób nieprzypadkowy. Węzłem jest tutaj śmiercionośny pocisk skierowany do Papieża i krew Ojca Świętego. Zamach sprawił, że szef Włoskiej Partii Komunistycznej odwołał manifestacje domagające się wolności przerywania ciąży. Krew za krew. Na takim to gruncie inicjuje swoją działalność Papieska Rada, której zadaniem jest budowanie cywilizacji życia poprzez rodziny chrześcijańskie.
                W roku 1994 Jan Paweł II znalazł się po raz kolejny w szpitalu i bardzo cierpiał. Ten rok był ogłoszony jako Rok Rodziny. Tuż po wyjściu ze szpitala Ojciec Święty powiedział bardzo znamienne słowa: „Przez Maryję chciałbym dziś wypowiedzieć moją wdzięczność za dar cierpienia. Jestem wdzięczny za ten dar. Zrozumiałem, że jest to dar konieczny. Papież musiał cierpieć tak, jak cierpiał przed trzynastoma laty (…). Dlaczego teraz, dlaczego w tym roku, dlaczego w Roku Rodziny? Właśnie dlatego, że rodzina jest zagrożona, że rodzina jest przedmiotem ataków. Papież musi być przedmiotem ataków, musi cierpieć, aby każda rodzina na świecie mogła zobaczyć, że istnieje, że tak powiem, wyższa Ewangelia: Ewangelia cierpienia, która przygotowuje przyszłość, trzecie tysiąclecie rodzin, każdej rodziny i wszystkich rodzin”.                                                                               I
               W odniesieniu do tych słów Ojca Świętego, w odniesieniu do zamachu na Jego życie, trudno nie mówić o Bożej Opatrzności. Ta Opatrzność, przez te wydarzenia i słowa, chce jakby się nam bardzo wyraźnie pokazać, ażebyśmy stawali się ludźmi wiary i wielkiego zawierzenia. Zawierzenia na miarę Maryi, która w wielu momentach swego życia poddawana była różnym próbom. Dziś odczytywaliśmy Ewangelię o narodzeniu Pańskim. Pierwsze, co może się narzucać, to zdumienie, że Boży Syn rodzi się w takim ubóstwie. Wszystkie okoliczności prowadzące do Jego przyjścia na świat są naznaczone ubóstwem i trudnościami. Dziewicze poczęcie Jezusa i początkowa chęć oddalenia przez Józefa swojej Małżonki. Konieczność podróżowania ich do Betlejem w trudnych warunkach, a zwłaszcza dla Maryi, która była w stanie błogosławionym. Brak zabezpieczenia materialnego, ani adresu gościny, do której mogliby się udać. Złożenie Dziecięcia do żłobu. Rzeź niewiniątek, ich krew i płacz matek z powodu Heroda. Cóż wtedy mogli odczuwać Józef z Maryją? A potem ich ucieczka, ukrywanie się. Tak rodzi się Bóg w ludzkiej rodzinie. Chrystus nie tylko przyjął ludzkie ciało. On przyjął także ludzkie warunki, w jakich życie przychodzi. Chciał również przez to, być bardzo blisko każdego człowieka, ojca i matki, i ich dzieci; w każdych warunkach, w jakich przyszło im żyć.
                Nieraz ludzie skarżą się na warunki, skarżą się tak, że zrzucają całą odpowiedzialność na okoliczności, w jakich przyszło im żyć. To one ich zdaniem wyznaczają bieg życia, to one są przyczyną ich nieszczęść, to one są ich zdaniem wystarczającym usprawiedliwieniem, ażeby tylko narzekać lub żeby żyć obok przykazań Bożych i kościelnych. Ale zadajmy sobie pytanie: Jest Boża Opatrzność, czy jej nie ma? Kto jest Panem życia, Chrystus, czy może jakieś nieokreślone siły, system, ludzie? Czy z ust Maryii, albo Józefa słychać słowa skargi, wypominania, pretensji? Oczywiście należy pochylić się z szacunkiem wobec wszystkich, którzy cierpią niesprawiedliwie, którzy z czystymi intencjami walczą o sprawiedliwość społeczną, którzy zmagają się każdego dnia z tysiącem problemów: praca, zdrowie, mieszkanie, szkoła, wzajemne stosunki, itd. Prawdą jest też, że zło i grzech z ludzkich serc pochodzi i to są realne przeszkody; jak i prawdą jest fakt, że Opatrzność nie wyklucza zaangażowania człowieka, a wręcz przeciwnie, zakłada jego współpracę.
 
                Potrzeba jednak dokonać bardzo wyraźnej hierarchii wartości. Trzeba wiedzieć, czego się trzymać; co jest najważniejsze, czemu można zaufać, a co jest na drugim miejscu dopiero, czy trzecim. Usłyszałem kiedyś od jednego męża i ojca rodziny taką dewizę życia: na pierwszym miejscu Bóg, na drugim rodzina, na trzecim praca. Proste. Praktyczne i konkretne; i jak najbardziej właściwe. W wielu rodzinach, mieniących się chrześcijańskimi, ten porządek jest dokładnie odwrócony. Za pracą się goni i w jej imię spycha się na bok czy męża, czy żonę i dzieci. Nie ma czasu ani dla nich, ani dla Boga. Czasem w rodzinie, jak i poza nią szuka się bożków i wtedy cały wysiłek kierowany jest na sukces, zdrowie, zabezpieczenie się, wygodę; stworzenie czegoś w rodzaju doczesnego raju. Gdy nie ma Boga zanika sens i cel wszystkiego. Bez Boga bieg życia jest biegiem ślepców, co idą na zatracenie. Bo skąd ma przyjść zbawienie? Bez Boga nie ma sił, porządku, wysiłku. Tu zwłaszcza mam na myśli te rodziny, które są rozbite; w których butelka jest ważniejsza niż krzyż, pięść i przekleństwo zamiast normalnego słowa, wreszcie apatia, zniechęcenie, jakiś totalny bezwład zamiast nadziei i działania.
                Chrystus powiedział bardzo wyraźnie: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,33). Jezus mówił to, widząc ludzkie wysiłki i zabieganie o jedzenie, ubiór, zdrowie. Czy ta zasada jest w twoim domu przestrzegana? Czy wisi jak obraz na ścianie, przed którym klękasz i się modlisz? Chrystus znając ludzkie troski dodał jeszcze: „Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6,32). Maryja w Jej zwiastowaniu Pańskim powiedziała: „Niech mi się stanie według słowa twego” (Łk 1,38). Oznacza to zdanie się na Opatrzność Bożą. Zgodę, że życie jest zależne od Kogoś innego. Wiarę, że Bóg będzie układał historię, że przewidzi różne sytuacje i zawsze da to, co jest potrzebne. Potrzebne ostatecznie dla zbawienia. I wcale nie wyklucza to trudności. Czyż w życiu Maryi i Józefa ich nie brakowało?
                                                                                                            
                                                                              II
                Rodzina chrześcijańska, o której świętość tak bardzo zabiegał Jan Paweł II, jest w pierwszej kolejności miejscem wielkiego szacunku dla ludzkiego życia. Zarówno tego, które chce przyjść, jak i tego, które szykuje się do odejścia. Można powiedzieć, że jeśli rodzice będą otwarci na życie wieczne, będą otwarci także na to życie, które zechce dać im Pan. A więc sposobu na umiejętność przyjmowania życia, chęć posiadania dzieci, rodzice nabywają przez komunię z Bogiem, z Życiem wiecznym. Patrzą wtedy oni na swoje rodzicielstwo przez pryzmat nieba i to pomaga im zgodzić się na to, co po ludzku wydaje się bardzo trudne, a nawet bezsensowne. Dlatego tak ważną rzeczą jest, by w rodzinie na pierwszym miejscu był Bóg. Bez tego źródła życia, rodzice nie odnajdą w sobie chęci do przyjęcia Bożych darów. Bóg będzie chciał się dzielić z nimi swoją władzą udzielania życia, oni zaś nią wzgardzą. Dziś Polska jest na ostatnim miejscu w Europie pod względem dzietności. Czy aż tak bardzo ukochaliśmy Jana Pawła II? Jeśli myślimy na poważnie o pomniku dla Niego, to uświadommy sobie, że poczęcie człowieka należy do wydarzenia świętego. Życie ludzkie jest święte, bo Bóg jest święty i przez wcielenie, stając się człowiekiem, Chrystus chce dać wyraz świętości każdego ludzkiego istnienia. Przy takim myśleniu jest szansa, że rodziny chrześcijańskie będą także wielodzietne. I jeśli są takie, trzeba się dziś im nisko pokłonić.
 
                Osobną kwestią, choć powiązaną z tą pierwszą, jest szacunek dla osób starszych. Czy wyrazem tego są domy starców? Co one mają wspólnego ze świadectwem, jakie stało się udziałem pierwszych chrześcijan, o których mówiono; „Zobaczcie, jak oni się miłują”. Starość, i to co ona ze sobą przynosi, jest przecież czymś naturalnym, od czego nie wolno uciekać. Właśnie w domach chrześcijańskich powinien być klimat akceptacji dla tego, co nieuchronne, także po to, ażeby nikt się nie bał, że zostanie odstawiony na bok, jak jakaś niepotrzebna rzecz. Należy do natury, że rodzice opiekują się dzieckiem; należy też do natury, że gdy rodzice z powodu starości i choroby staną się dziećmi, mają prawo oczekiwać od swoich najbliższych opieki, choć często wtedy nie potrafią tego powiedzieć. A śmierć? I ona jest jakąś częścią życia. Święci powiedzą więcej: Dopiero ona otwiera na pełnię życia. Dom chrześcijański winien zatem również uczyć właściwego sposobu przeżywania śmierci i przygotowania do niej. Co za ulga dla umierającego, przy którym są jego bliscy. I oni uczą się wtedy też właściwej perspektywy, dystansu do rzeczy tego świata.
                Rodzina chrześcijańska to oczywiście wzajemne rozmowy, konieczny do tego czas. To kwestia całego systemu wychowania dzieci, w którym istotą jest nie tyle to, ażeby dziecku było dobrze, ale żeby dziecko było dobre. To także zrozumienie przez dziadków, że ich rola nie jest taka sama, jak rodziców, których nie powinni zastępować. To postawa dzieci względem ojca i matki, dla których stałym odniesieniem winno być IV przykazanie Dekalogu. Nie ma wreszcie rodziny chrześcijańskiej bez modlitwy; i to modlitwy wspólnej. Czy modlicie się razem? Rodzina jest określana jako domowy Kościół. Ale czy tylko jest tak określana i na tym się kończy? Dziś jest dla nas czas pewnego rachunku sumienia z pytaniem o nasze rodziny. Pozwólcie, że was zapytam. Kim w nich jesteście i do czego dążycie? Czym różni się wasz dom od domu niechrześcijańskiego? Ile czasu poświęcacie na telewizję i komputer, a ile na wspólną rozmowę i modlitwę? Czego oczekuje od ciebie Chrystus, a także czego oczekuje od ciebie twój mąż, twoja żona, twoje dziecko, twoi rodzice?
                Wiem, że przy tego typu temacie łatwo o banał, powierzchowność. Być może wszystko co zostało tu powiedziane, jest oczywiste i znane. Ale jeśli tak jest, to dlaczego tyle ludzi w swoich domach przeżywa tragedie, samotność, brak poczucia bezpieczeństwa? Matka Jezusa powiedziała kiedyś o swoim Synu: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Czy te słowa nie wystarczą? Niestety niektórym nie. Tym pogubionym potrzeba wielkiej modlitwy i ofiary cierpienia ich bliskich.                                                                             III
                Chciałbym na końcu przywołać coś niecoś z atmosfery domu, w jakim wzrastała siostra Łucja, wizjonerka z Fatimy, której losy w sposób szczególny splecione były z Janem Pawłem II i z zamachem na Jego życie. Kiedy czyta się jej zapiski dotyczące domu rodzinnego, to zdumiewa, zachwyca i powiedziałbym zawstydza prostota życia jej rodziny oraz rodzin jej wioski. Rodzina siostry Łucji i rodzina błogosławionych dziś Hiacynty i Franciszka były bardzo blisko ze sobą spokrewnione. „Te dwie rodziny były tak bardzo zżyte ze sobą, że dzieci czuły się równie dobrze w domu wujów,jak we własnym (…). Również cała wioska żyła tak bardzo zespolona ze sobą, że się wydawała jedną wielką rodziną! Wszyscy wiedzieli, do jakiej dziury w murze właścicielka danego domu wkładała klucze, kiedy z niego wychodziła”. Każdy bowiem, kto czegoś potrzebował z sąsiedniego domu, mógł do niego wejść bez pytania. Rodziny Łucji, Franciszka i Hiacynty były „biedne i pracowite; wydobywały z własnej ziemi to, co było niezbędne do życia (…). Wierności małżeńskiej dochowywano skrzętnie i skrupulatnie. Wszyscy przyjmowali dzieci, jakimi Pan zechciał ich obdarzyć, nie jako ciężar, ale raczej jako dar”. Rodzice bardzo dbali, ażeby ich dzieci szybko nauczyły się modlić. Potem posyłali je na katechezę w kościele parafialnym, nie zaniedbując stosownych pouczeń w domu, czym zajmował się głównie ojciec. „W ich domach nie było bogactwa ziemskiego, które świat tak bardzo ceni; ale wraz z tym, co niezbędne na każdy dzień, panował pokój, odczuwało się jedność, radość i miłość (…). Całkowicie przestrzegano nakazu niedzielnego. Rano wszyscy uczestniczyli we Mszy św. Wieczór spędzano na odpoczywaniu. O zachodzie słońca, wszyscy wstawali, mężczyźni zdejmowali czapki i trzymając je w ręce, modlili się. W domu, po skończonej wieczerzy ojciec intonował modlitwę dziękczynną (…). Po skończeniu siódmego roku życia dzieci zaczynały brać udział w pracach domowych, przechodząc wtajemniczenie w życie pasterskie”. Siostra Łucja dodaje też: „Z tego, co powiedziałam, nie wnioskujcie, że w tych rodzinach nie było usterek i braków, typowych dla ludzkiej słabości; istniały one także, ale dominowało w nich zrozumienie, przebaczenie, pokój i miłość”. 
              
Opis życia rodzinnego Łucji i jej krewnych urzeka niewinnością. To, co dla nas może być ważne, jako pewien wniosek, to dostrzeżenie, że te święte rodziny były bardzo ubogie, proste, ale szczęśliwe z powodu zachowywania Bożych przykazań i praktykowania tego wszystkiego, co zalecał Kościół. W tych domach nie było nadzwyczajności. Była prosta wiara, nie szukająca nadzwyczajności, ale ufność, że Pan o wszystko się troszczy.
                Matko Bożej Opatrzności, Królowo rodzin, Tobie zawierzamy nasze rodziny ufni w przemożne orędownictwo Twego macierzyńskiego Serca. Bądź z nami w naszych domach wraz ze św. Józefem, abyśmy mogli kształtować nasze życie w prostocie wiary i wzajemnej miłości. Ucz nas przyjmować każde życie i je szanować na wzór Twego oddania się Jezusowi. Amen.