Dziedzictwo pokoleń - Renata Komajda-Wójcik (psycholog kliniczny)
To jacy jesteśmy, psychologia wyjaśnia w różny sposób odwołując się do teorii tworzonych przez lata. Człowiek jest uwarunkowany wzmocnieniami pozytywnymi, negatywnymi.
Dostarcza ich najpierw najbliższe otoczenie, rodzina, potem dalsze w toku naszego dorastania: rówieśnicy, szkoła, itd. Inni mówią, że na nasz rozwój ma determinujący wpływ nieświadomość. Cały bagaż zdarzeń, osób, emocji, które zepchnięte do nieświadomości w sposób niejawny sterują naszym życiem, decyzjami, wyborami a głównie przeżyciami towarzyszącymi im. Wreszcie humanistyczny trend w psychologii odwołuje się do tego, że człowiek jest istotą wolną, niezdeterminowaną, świadomą swego wpływu na życie.
Eklektyczne ujęcie rozwoju człowieka opiera się na tym, że człowiek przychodzi na świat z pewnym wyposażeniem genetycznym. Wychowanie oraz wolne, świadome wybory dokonywane przez człowieka powodują, że odpowiedzialność za to jacy jesteśmy po części zależy od zadatków jakie mamy, przeszłości, ale głównie od naszej własnej inwencji włożonej w to byśmy się stawali takimi jakimi chcemy być, jakimi chcielibyśmy być. Nie znajdują tu więc uzasadnienia słowa: „jakim mnie Panie Boże stworzyłeś, takim jestem” ani słowa: „ rodzina nie taka, do szkoły pod górę, więc jestem jaki jestem”.
To co proponuję w terapii pacjentom to zmierzenie się ze zmorami przeszłości, powrót do przeszłości i oswojenie jej. Przeszłość bowiem to także nasze życie, nie da się jej wymazać, wykasować. Tak jak pamiętnik z wydartymi kartkami, nie tworzy już całości. Czegoś brak. Te kartki, których chcielibyśmy się pozbyć to często trudne, bolesne, krzywdzące zdarzenia, osoby, sytuacje. To dramaty, o których nie chce się opowiadać ze wstydu, upokorzenia. Nie mówi się o nich bo to nadal boli, wywołuje czasem ból, czasem wściekłość, bądź odwrotnie odbiera wiarę w siebie, odbiera siły, wzmaga poczucie bezsilności, niemocy. Oswoić przeszłość… bo to część naszego życia. To nasze wspomnienia, nasza pamięć, część nas samych! Terapia nie może jednak zatrzymać się tylko i wyłącznie na etapie wspomnień, pracy z przeszłością. Istotne jest znalezienie odpowiedzi na pytanie: „Jak przeszłość wpływa na Twoje obecne życie” „Jaki ma wpływ obecnie na relacje, które tworzysz z innymi ludźmi” „Jak teraz przeżywasz swoje życie” . Jest to zaproszenie pacjenta do próby interpretacji teraźniejszego jego życia w kontekście tego co zapisała w jego psychice przeszłość. Terapeuta towarzyszy pacjentowi kiedy ten wiąże konkretne sytuacje z obecnego życia z cieniami z przeszłości. Ostatnim krokiem w terapii to nabycie umiejętności rozróżniania cieni przeszłości od teraźniejszości, brania odpowiedzialności za swoje życie i kierowanie nim świadomie, niejako niezależnie od tego czego wystraszyła nas przeszłość, w czym do tej pory byliśmy przetrenowani. Przez lata ktoś mógł być ćwiczony w byciu ofiarą, w braniu na siebie winy, w pomniejszaniu własnej samooceny, itd. Po terapii bardziej realnie ocenia się własne porażki ale i sukcesy, bardziej jest świadomym siebie: przeżyć, uczuć, emocji, własnych nie skumulowanych z przeszłością. Pacjent staje się osobą samoświadomą, myślącą.
W pracy terapeutycznej przychodzi taki moment, że ani uporanie się z przeszłością, ani zwiększenie samoświadomości pacjenta nie daje spodziewanej wolności od lęków, obaw. Nie powoduje, że człowiek staje się otwarty na nowe doświadczenia, że zwycięsko wychodzi z kryzysów, że stany depresyjne nie przygniatają swoim smutkiem, beznadzieją. Jak to się dzieje, że ludzie mający wykształcenie, inteligencję, są przedsiębiorczy pracują skazani na nieustanne porażki? Jak to możliwe, że osoby mające świetne posady z możliwością pewnego zabezpieczenia majątkowego nie umieją cieszyć się tym a wręcz przeciwnie, żyją pod ciągłą presją utraty całego majątku? Spotkałam w swojej pracy osoby młode, zdrowe, które tak były skoncentrowane na swoim zdrowiu jak osoby mocno schorowane. Matki, które zamiast przeżywać radość macierzyństwa nieustannie zamartwiały się o swoje zdrowe dzieci i żyły ciągłą obawą utraty ich. Mężów, którzy będąc w szczęśliwych związkach prowokowały do rozstania się. Też księży, którzy wybierając drogę powołania kapłańskiego wchodzili w niedojrzałe relacje, gry, żyjąc w konsekwencji życiem podwójnym. W tych i w wielu innych przypadkach nie wystarczyła tylko praca nad nieświadomością pacjenta, nad jego relacjami z przeszłości, trzeba było zatrzymać się i sięgnąć do korzeni – do rodziny.
Gleba na której wzrastam
Mówiąc moja rodzina myślimy o matce, ojcu, rodzeństwie. Ale też o żonie, mężu, dzieciach. Też o babci, dziadku, wujku, cioci, stryjku. O tych wszystkich, z którymi łączą nas więzy krwi. Do niektórych rodzin dołączają dzieci przybrane, adoptowane. Rodzina to grupa ludzi. Ta jednak w dość specyficzny sposób różni się od wielu grup ludzi, które znamy. Inaczej jest być w grupie znajomych, przyjaciół. Inaczej być w grupie rówieśniczej. Rodzina rządzi się z jednej strony podobnymi zasadami jak każda inna grupa społeczna, z drugiej strony w rodzinie pojawiają się zasady, których nie odnajdziemy w innych grupach społecznych, a które to wywierają wpływ na całe nasze życie.
Rodzina to pierwsze środowisko społeczne człowieka, gdzie w sposób naturalny naśladuje się innych, przejmuje wzorce najbliższych. Rodzina ma swój specyficzny, charakterystyczny, wyłączny dla niej samej sposób komunikowania się. Ważna jest swoista „mikrokultura” rodzinna, wzorce spędzania czasu, świętowania, kłócenia się, godzenia. To co otrzymujemy od rodziny w prezencie na życie to nie tylko wychowanie, dobre wychowanie. Przykład rodziców, naśladowanie ich w życiu, przenoszenie zwyczajów z domu rodzinnego do zakładanej przez siebie rodziny. To sprawy na tyle jasne i czytelne, że można je przyjmować bądź nie. Są jednak wzorce rodzinne, których nie jesteśmy świadomi, a które w sposób zasadniczy towarzyszą nam w życiu. Do nich należy zakaz pokazywania uczuć negatywnych albo pozytywnych. Na rodzinnym obiedzie osoby takie są w stanie żartować, śmiać się, złościć ale tylko w stosunku do spraw nie związanych z relacjami między nimi. Matka więc nie pochwali syna za sukces, nie zgani córki za niewłaściwe zachowanie. To co osoby z takich rodzin wnoszą do tworzonych przez siebie relacji to obojętność. Zakaz pokazywania sprzecznych zdań w rodzinie: wszyscy mają więc mieć takie samo zdanie, takie same opinie, taki sam gust. Zakaz informowania o tym co dzieje się w rodzinie na zewnątrz, np. niepokazywanie biedy na zewnątrz. To rodziny, których domy wymagają remontów, meble już dawno powinny być wymienione na nowe. Na zewnątrz jednak są dobrze ubrani, posiadają samochody, telewizję kablową. Patrząc na nich z boku myślimy jak świetnie im się powodzi. Reguły te jeśli pojawiły się w domu dziadków, to z pewnością powieli je w swoim domu nasza matka, ojciec, a z czasem my sami.
Przekazy wielopokoleniowe
Rodzina jest systemem, całością. Zmiana jakiegokolwiek elementu tego systemu powoduje zmianę całego systemu. System jednej rodziny wyodrębnia się od innych systemów poprzez granice. Niektóre rodziny mają sztywne granice, nieprzenikalne typowe dla rodzin dotkniętych jakąś dysfunkcją. Ilustracją tego są rodziny z problemem alkoholowym. Dzieci dobrze uczące się, dom wysprzątany, skrzętnie kryjący hałasy awantur, matka późną nocą wraz z dziećmi po cichu uciekająca przed kolejną awanturą, itd. Nawet sąsiedzi nie domyślają się o dramacie rodzinnym, „nikt z rodziny nie sypie”. Osoby wzrastające w takich rodzinach to co wnoszą w dorosłe życie to silny lęk, napięcie, potrzeba nieustannego kontrolowania, nieustanne udawanie i zgrywanie bohatera. Nie potrafią rozmawiać, bo w ich domu nie rozmawiało się. Cóż, gdyby nawiązał się jakikolwiek dialog pojawiłoby się ryzyko poruszenia nadużywania alkoholu, a tego nikt nie chce, bo nie chce tracić chwil spokoju nie-picia, trzeźwości.
Przekaz wielopokoleniowy powoduje, że schematy zachowań przekazywane są z pokolenia na pokolenie, niezależnie od tego czy problem z alkoholem pojawi się w następnym pokoleniu czy nie. Wystarczy by życie babki było ciągłym zmaganiem się z beztroską dziadka, który wychodząc do sklepu po chleb wracał nietrzeźwy. To już wystarczy, by jej córka wniosła w małżeństwo brak zaufania do małżonka, poczucie, że wszystko jest na jej barkach, by nie dopuszczała go do brania odpowiedzialności za życie rodzinne. Wnuczka, szukając partnera będzie wyczulona na to ile jej chłopak pije na imprezach, czy troszczy się o nią. A tak na wszelki wypadek będzie go pilnować, i na wszelki wypadek sama zacznie brać odpowiedzialność za wynajem pierwszego wspólnego z nim mieszkania, itd.
Nie- przeżyta żałoba
Silne przekazy emocjonalne mocno wpływające na nasze życie wiążą się ze śmiercią, stratą. Temat śmierci wywołując lęk jest jednym z tematów tabu. O tym nie mówi się. W polskiej rodzinie każdy kogoś stracił na wojnie, ktoś z wojny nie powrócił, ktoś po wojnie zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Nieprzebyta żałoba snuje się po kolejnych pokoleniach. Jak to się dzieje, że nie każda śmierć bliskiej osoby wywołuje smutek, płacz, żal, żałobę? Żona, która straciła męża na froncie, pozostała z małymi dziećmi. Nie może pozwolić sobie na rozpacz, ból. Ma być silna dla swoich dzieci. Żona, która wciąż czeka na powrót męża z wojny nie może tracić nadziei, że on żyje, że wróci, nawet nie ma grobu. To tzw. żałoba pustego grobu.
Są też śmierci, po których nie wiadomo jak przeżywać żałobę, np. jak rozpaczać po ojcu, który pił i bił. Przecież jakby nie patrzeć, jego odejście można uznać jako wybawienie losu. Śmierci w niejasnych okolicznościach utożsamiane nieraz jako próby samobójcze. Długi okres czasu nie było nawet możliwości chowania samobójców na cmentarzu. Niestety nie ma zwyczaju przeżywania żałoby po dzieciach nienarodzonych, utraconych. Ból kobiet, które straciły dziecko jest czasem tak silny, że rodzina skutecznie pomaga nie- pamiętać i ze śmierci powstaje temat tabu. Często w konsekwencji unikania tego tematu kobiety szybko zachodzą w kolejną ciążę. Radość macierzyństwa nie jest zupełnie tożsama ze smutkiem, żalem, tęsknotą.
Każda nieprzebyta, niedokończona żałoba, psychologicznie może powodować nadmierną zależność od partnera, dzieci w założonej przez siebie rodzinie. Każde odejście, „oddalenie się” uruchamia stany emocjonalne tożsame żałobie: lęk, osamotnienie, ból, rozpacz. W swojej pracy klinicznej spotkałam osoby duchowne, które tylko w taki sposób mogły odseparować się od swojej rodziny i żyć własnym życiem. Niestety nie zawsze wiązało się to z posiadaniem powołania. Spotkałam rodziny, których członkowie dlatego że dawniej nie mogli przeżyć żałoby dotąd nie pozwalali sobie na wyrażanie jakichkolwiek uczuć, nie tylko żalu i smutku, tęsknoty.
Rozliczanie lojalności
System rodzinny jak każdy inny system, np., biologiczny, dąży do zachowania stałości, homeostazy. Nie lubi zmian, bo te powodują, że w ich konsekwencji oczekiwana jest zmiana od każdego pozostałego członka systemu. Coś, co utrudnia otwartość na jakąkolwiek zmianę w systemie rodzinnym, to zachowanie lojalności, bycie wiernym rodzinnym oczekiwaniom. Emocjonalnie to bardzo silne wiązanie, naruszenie którego mocno zaburza nas osobowościowo w sferze nie tylko silnego poczucia winy, ale także myślenia, postrzegania. Osoby wypełniające rodzinne zobowiązania rzadko są ich świadome, bowiem te z pokolenia na pokolenie przekazywane są nieświadomie. Pamiętam z terapii małżeństwo, gdzie mimo dobrego zabezpieczenia finansowego (obydwoje zajmowali wysokie stanowiska na bardzo dobrych posadach) ich mieszkanie, ubiór było skromne, wręcz zaniedbane. Nie pozwalali sobie na urlopy, nie korzystali z przyjemności. Ich życie było szare, smutne. Do terapii sprowokowała ich dorastająca córka, która tak jak jej rówieśniczki chciała dobrze wyglądać, jeździć na wakacje. Narastały konflikty. Ponieważ na terapię zgłosiła się cała rodzina domyślałam się, że rodzice nie chcą zmieniać tylko córki, ale że oni sami chcą z tych spotkań wziąć coś dla siebie. Okazało się, że dotąd nie dane było im cieszyć się zarobkami, które mieli, bo zarówno w rodzinie ze strony męża jak i żony rodzeństwo nie było dobrze sytuowane, były osoby bezrobotne. Rodzina ta w poczuciu lojalności nie mogła więc wybić się finansowo, nie dane było im przez lata zacząć żyć własnym życiem.
Być lojalnym wobec rodziny to żyć, przeżywać, podobnie jak pozostali członkowie. Jedna z pacjentek była nieszczęśliwa w małżeństwie. Syndrom Barbary z „Nocy i dni”: wciąż tęskniła za swoim bliżej nieokreślonym Tolibowskim, mimo że u swojego boku miała mężczyznę, który kochał ją (była tego pewna), był pracowity, zaradny, uroczy, inteligentny, dowcipny, przystojny. Tak go opisywała. Jak to możliwe, że nie czuła się u jego boku szczęśliwa, wciąż narzekała. Otóż w poczuciu lojalności do swojej matki, babki, nie można jej było mieć kochającego męża kiedy tamte były nieszczęśliwe w małżeństwie.
Delegacje rodzinne
Realizowanie celów rodziny odbywa się poprzez delegacje rodzinne. System rodzinny deleguje swojego członka aby realizował cele rodziny, „daje polecenie”, którego nie można nie zrealizować. Delegacje na poziomie świadomym są jasne: rodzice z wyższym wykształceniem naciskają, oczekują, że dziecko też ukończy studia. Jasne ich formułowanie powoduje, że dziecku jest łatwiej podjąć z nimi dyskusję, łatwiej niż z delegacjami na poziomie nieświadomym. Nie dość, że w sposób nieświadomy determinują nasze życie, to ponieważ są nieuświadamiane nie wiemy jakiej sprawy dotyczą. Dziecko może otrzymać delegację do odczuwania i przeżywania tego co przeżywają rodzice. Realizują nie swoje a ich potrzeby. Delegacje są kontrowersyjne i niezrozumiałe, dopiero terapia i zmierzenie się z emocjonalną stroną systemu rodzinnego pozwala je zrozumieć i zaakceptować. Dzieckiem ukochanym może nie być to grzeczne i ułożone ale zbuntowane i krnąbrne ponieważ realizuje to co nie jest dane przeżywać jednemu z rodziców. W wielu rodzinach istnieje delegacja do opiekowania się rodzicami. Delegacje mogą powodować konflikt lojalności dziecka, wtedy gdy realizuje delegacje jednego rodzica przeciwko drugiemu. Mogą być też sprzeczne wewnętrznie, np. córka otrzymuje przekaz: „kieruj się w wyborze męża uczuciami ale mąż musi mieć wyższe wykształcenie”, „rób co chcesz ale lepiej żebym była z ciebie zadowolona”. Dzieci wybitnych rodziców mają czasem delegacje do spełnienia ich niezrealizowanych potrzeb. Paradoksalnie dzieci stają się więc chamskie, obijają się, nie kończą szkoły. A jaką delegację Ty realizujesz w swoim życiu?
Mity rodzinne
Mity rodzinne dotyczą przekonań członków rodziny na temat siebie nawzajem, stosunków panujących w rodzinie. One także przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Mity chociaż mogą być fałszywe i mocno mijać się z faktami, przyjmowane są przez system rodzinny jako prawda. Kształtują nową, czasem lepszą rodzinną rzeczywistość. „W naszej rodzinie wszyscy są bardzo wykształceni”, „ w naszej rodzinie nigdy nie kłócimy się”, „takie są czasy i dlatego tak nam powodzi się”. Oczywiście każdy z członków systemu rodzinnego w imię lojalności zobowiązany jest do realizowania mitów w swoich rodzinach, w swoim życiu. Nie spełnianie ich uruchamia lęki, poczucie winy, z drugiej strony realizowanie ich bywa nieraz w konflikcie z własnymi potrzebami a wręcz z niemożliwością spełniania się w życiu, posiadania własnych planów, celów.
Pozycja wśród rodzeństwa
Pozycja jaką zajmujemy wśród rodzeństwa okazuje się, że mocno naznacza nasze życie. „Powiedz mi którym z kolei jesteś dzieckiem a ja powiem Ci jak ci się żyje”, można zażartować. Choć jak się okazuje, sporo w tym prawdy. Badania pokazują, że przypisane cechy starszemu, średniemu, najmłodszemu dziecku realizujemy w dorosłym życiu. W relacjach z partnerem, w relacjach zawodowych, towarzyskich. Najstarszy w dorosłym życiu lepiej będzie się czuł np. biorąc odpowiedzialność, przejmując kontrolę, narzucając własne zdanie podobnie jak przed laty młodszemu rodzeństwu. Młodsze dziecko w jakichkolwiek relacjach dorosłego życia będzie pozwalać innym brać za siebie odpowiedzialność, będzie przekonany, że inni mają rację. Średnie dziecko zawsze pomiędzy starszym a młodszym, zawsze w cieniu, dużo wysiłku i własnej oryginalności musi włożyć by zwrócić na siebie uwagę.
System rodzinny to nie tylko matka, ojciec, rodzeństwo. To także babcia, matka mojej matki, jej rodzeństwo. To cała sieć relacji, interakcji.
Genogram
W dotarciu do tego co wpływa na nasze życie a jest nam dane od naszych rodzin pomaga genogram. Genogram to nie tylko graficzny schemat ilustrujący związki, relacje, ważne daty z życia członków rodziny, podobny do drzewa genealogicznego. Genogram jest przede wszystkim techniką terapeutyczną umożliwiającą poznanie dysfunkcyjnych tradycji rodzinnych, nieświadomie przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Do zrobienia własnego genogramu potrzebne są podstawowe fakty z życia rodziny: kto, kiedy, gdzie urodził się, kto i kiedy zmarł, kiedy zawarte zostały małżeństwa w rodzinie, przeprowadzki rodzinne, aborcje, poronienia, informacje dotyczące podstawowych cech charakteru, funkcjonowania osób w rodzinie, charakterystyczne cechy, zdolności, wzorce relacji w rodzinie: kto z kim żyje blisko, kto od kogo odcina się, w jaki sposób rodzina przeżywa konflikty. Zbierając informacje na temat historii rodziny pytać należy także o mity, historie rodzinne, o reakcje członków rodziny na zdarzenia rodzinne, o osoby wyłamujące się z zasad rodzinnych. Zwracać uwagę na imiona: kto nadawał, z jakimi oczekiwaniami, po kim nadawał. Dzięki dobrze zebranym informacjom można określić co zostało nam dane od poszczególnym osób z kolejnych pokoleń.
Kopalnią informacji są osoby stojące na uboczu rodziny, stojąc z boku widzą pewne sprawy inaczej. Wypytując członków rodziny o historie rodzinne warto słuchać nie tylko tego co mówią, ale wsłuchiwać się w to o czym nie chcą mówić, do czego nie chcą wracać. Często zmienia nas nie to co wiemy ale to czego nie wiemy. Każda rodzina, osoba ma swoje sekrety. Wypytując o przeszłość rodzinną poszczególnych osób trzeba pamiętać że nie zawsze osoby są gotowe do zmierzenia się ze wspomnieniami. Trzeba to uszanować i nie naciskać.
Z domu rodzinnego wynosimy nie tylko zasady współżycia społecznego, dobre wychowanie, dobre maniery. Mity rodzinne, delegacje, zwyczaje przekazywane z pokolenia na pokolenie, w sposób nieświadomy wpływają na życie członków rodziny. Warto wiedzieć, że to co otrzymujemy od rodziny, a co tworzy nasze zaplecze emocjonalne to nie tylko lęki, obawy, ale także zasoby powodujące, że jesteśmy przebojowi, silni. Poznaniu słabych ale i mocnych stron naszych rodzin pomaga genogram przeżywany razem z doświadczonym terapeutą. To od nas samych zależy co z przeszłości rodzinnej chcemy wnieść w swoje dorosłe życie, a od czego chcemy uwolnić się i zacząć żyć własnym życiem.
Renata Komajda-Wójcik
specjalista psycholog kliniczny