Co powinna wiedzieć teściowa? - Agnieszka i Jakub Kołodziejowie

tesciowa                   Opuści człowiek ojca i matkę - taka jest rzeczywistość. To boli, ale jest to konieczne dla wspólnego dobra. Nie chodzi tu o zerwanie relacji, tylko o zbudowanie własnego życia. Często jest to przyjęcie prawdy, że dzieci odchodzą w swoje życie, z którą bardzo trudno pogodzić się rodzicom, zwłaszcza jeśli im życie małżeńskie się nie udało albo żyli przekonaniem, że dzieci są najważniejsze. Próbują trzymać na siłę dzieci przy sobie poprzez wzbudzanie poczucia winy, chorowanie, problemy, pieniądze, jedzenie, prezenty itd.

 

 

Dorosłe dzieci nie muszą być posłuszne - np.: „Matki zawsze należy słuchać" - bardzo często na tym tle dochodzi do nieporozumień i wzajemnych pretensji. Po odejściu z domu dzieci nie obowiązuje posłuszeństwo, obowiązuje okazywanie szacunku. Często jest to utożsamiane ze sobą, a są to dwie odrębne sprawy. Robienie po swojemu nie oznacza braku szacunku.

Chodzenie do Kościoła - rodzice mogą nieświadomie wzmacniać odejście od wartości religijnych poprzez naciskanie na nie. Wielu rodzicom wydaje się, że ich obowiązkiem jest ciągłe moralne upominanie swoich dzieci. Z tego powodu zrywają nawet relację, np.: „Nie masz prawa wstępu do naszego domu, jeżeli nie przestaniesz mieszkać z tą dziewczyną". Jak najbardziej można powiedzieć o swoich uczuciach, obawach, ale nie straszyć, nie szantażować, nie wzbudzać poczucia winy. To oddala, rodzi agresję, zniechęca do Kościoła, do wiary, która zaczyna kojarzyć się tylko z moralnością. Pan Bóg to relacja, zbawienie, a nie grzech i potępianie. Dzieci dokładnie wiedzą, co rodzice sądzą, jakimi żyją wartościami i często po latach do tego wracają. Ważne, żeby nie zerwać relacji.

Brak akceptacji i lekceważenie synowej/zięcia - jest to sytuacja trudna i bolesna zarówno dla dziecka rodziców, którzy tak postępują, jaki i dla współmałżonka. Rodzice mogą nie akceptować wybranej przez ich dziecko osoby, ale życie i małżeństwo dziecka nie jest ich życiem. Więcej namieszają, niż pomogą, poprzez swoją krytykę, ocenę, odrzucenie. Mogą powiedzieć o swoich obawach, ale z dużym wyczuciem i nie mówić bez przerwy. Z czasem może się okazać, że mylą się w swoich ocenach i osądach. Wtedy ważne jest, żeby przeprosić. Taka postawa rodziców bardzo uderza w małżeństwo, potrafi zaburzyć jedność i miłość młodych, wzbudza poczucie winy, jest krzywdząca. Często jest to zwykły brak kultury i wyczucia granic.

Dobre intencje - np.: „Chcemy im pomóc", „Wszystko dla dobra dzieci" - nie liczą się intencje, tylko efekty, a efektem takiej postawy najczęściej są konflikty, niewdzięczność, obrażanie się. Jeżeli trudno jest odpuścić, pomimo wyraźnych sygnałów, może chodzi o lęk przed samotnością i starością, o niepogodzenie się z odejściem dziecka z domu.

Wzmacnianie dorosłości i niezależności - np.: „Tato, powiedz mojemu mężowi, żeby wziął się do roboty", „Mamo, czy mogłabyś dać mi na spodnie?" - szybciej się dojrzewa, jeżeli samemu coś się robi, nawet gdy popełnia się błędy i ponosi konsekwencje. Nie utrzymywać, bo to pozwala na bezrobocie.

Docenianie wysiłków - np.: „Zrobiłaś pyszny obiad", „Macie wspaniałe dzieci", „Jesteśmy z was dumni" - jeśli pochwała jest szczera, to nic wspanialszego nie może się przytrafić młodym małżonkom i rodzicom. Są to słowa, które długo się pamięta i potrafią bardzo wzmocnić. Niebezpieczne jest zestawienie pochwały z ukrytą krytyką, np.: „Obiad był pyszny, ale wiesz, mam taki przepis..." albo „Macie wspaniałe i zdolne dzieci, a Martynka od sąsiadów już drugi rok chodzi na angielski".

Rodzice nie powinni wszystkiego wiedzieć - dla młodych małżeństw bardzo ważne jest zbudowanie własnej odrębności, stworzenie nowego domu. Rodzice mogą stawiać granice, żeby nie mówić im wszystkiego, np.: „Jeżeli masz coś do swojej żony, powiedz jej o tym. Dogadajcie się, szukajcie pomocy".

Wnuki - tak jak rodzice mogą mieć władzę poprzez pieniądze lub wzbudzanie poczucia winy, tak dzieci mają ją dzięki wnukom. Dziadkom zależy na kontakcie z wnukami. Zaczynają się chore kompromisy, ustępstwa. Warto pamiętać, że wnuki mają swoich rodziców, dziadkowie mają inną rolę do spełnienia. Są rodzice, którzy potrafią zabrać swoim dzieciom dzieci, podważyć ich autorytet. Takie dzieci mają potem problem w zakładaniu własnych rodzin, źle im się to kojarzy.

Krytyka - np.: „Ja w waszym wieku...", „Jakie te dzieci niedokarmione...", „Może ci posprzątać?". Często zdarza się, że relacja z rodzicami jest zredukowana do udzielania porad, poprawiania, wskazywania, co wolno, a jak nie wypada. Gdyby przestać o tym mówić, może się okazać, że nie ma w ogóle o czym rozmawiać.

Ingerencja w mieszkanie - na to szczególnie wyczulone są kobiety. Posprzątanie na półkach czy w szafie jest sygnałem: „Jesteś bałaganiarą". Doprawienie zupy daje komunikat: „Nie znasz się na gotowaniu". Poprzez kupowanie ubrań można powiedzieć: „Nie masz gustu". Nie zawsze tak jest, prawdziwe intencje poznaje się po owocach.

Kuchnia - jest to strategiczne miejsce dla wielu kobiet; kto tam rządzi, ten rządzi wszędzie. Nie będzie nic złego w tym, jeżeli mama/teściowa będzie obsługiwana jako gość, chyba że dostanie wyraźną prośbę o pomoc. A chcąc zrobić coś w kuchni, zapyta synową, co ona na to.

 

Artykuł ukazał się w „Zbliżeniach" nr 6

www.pismozblizenia.pl