Niedziela biblijna (26.04.09) - homilia_dorośli_2
Wy jesteście świadkami tego!
Wy jesteście świadkami moje śmierci i mojego zmartwychwstania. Wy jesteście świadkami głoszonego w moje Imię nawrócenia. Wy jesteście świadkami odpuszczenia grzechów! Nie można mieć najmniejszej wątpliwości, że słowa Jezusa odnoszą się z taką samo mocą do Apostołów, pierwszych świadków Zmartwychwstałego Pana, jak i do każdego z nas. Wy jesteście … to nie zapowiedź przyszłości ani też wspomnieniem przeszłości. To rzeczywistość dnia dzisiejszego. W ten sposób ujęta misja uczniów Jezusa znajduje szczególny miejsce w Kościele i jego posłannictwie. Niezmienna jest też aktualność tak rozumianego apostolatu wyrażona przez Pawła VI: Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków, aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami. (EN 41). Całe Dzieje Apostolskie są wymownym zapisem świadectwa składanego przez Apostołów, ich nauczania i czynów miłości, wskazujących na prawdziwą znajomość Boga, o której w prosty i bezpośredni sposób napisał Jan: Po tym zaś poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania.
Dzisiejsza Liturgia Słowa Bożego winna nas skłonić do refleksji na naszym osobistym świadectwem. Spróbujmy przyjrzeć się temu, w jaki sposób jesteśmy świadkami Chrystusa. Trzy elementy składają się na treść świadectwa: śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, wezwanie do nawrócenia i odpuszczenie grzechów. Obserwując nasze codzienne życie nie trudno spostrzec, że z łatwością rozmawiamy o polityce, zwłaszcza krytykując i narzekając, czasami nawet złorzecząc; zawsze łatwo przychodzi uskarżanie się na braki finansowe i kłopoty zdrowotne; najczęściej bez żadnego zażenowania rozmawiamy o błędach i słabościach naszych bliźnich, etc. Ale gdzie w tym wszystkim jest zawarte świadectwo? Albo inaczej postawmy powyższe pytanie: Czy ktoś obserwujący z boku nasze życie mógłby dostrzec wymienione już trzy fundamentalne elementy świadectwa chrześcijańskiego?
Wiara w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa nie jest teorią, ale praktyką życia. Każda choroba, każdy moment cierpienia czy jakichkolwiek trudności, każdy krzyż w naszym życiu, stawiają pytanie o wiarę w zmartwychwstanie, o wiarę w życie, które Jezus daje tym, którzy pragną pełnić jego wolę, którzy chcą brać swój codzienny krzyż i iść za swoim Mistrzem.
Podobnie wiara w odpuszczenie grzechów jest nie tylko wypełnieniem nakazu świątecznej spowiedzi, ale jest codziennym przebaczeniem, którego udzielamy naszym winowajcom i o które prosimy tych, którym wyrządziliśmy nawet najmniejszą krzywdę; jest przekonaniem, że wzajemne przebaczenie jest jedynym rozwiązaniem konfliktów, rozwiązaniem, które ogłaszamy i niesiemy tym, którzy są skłóceni, wrodzy sobie, pełni rozgoryczenia, poczucia krzywdy i smutku. Przebaczenie jest Dobrą Nowiną dla tych, którzy są zniechęceni w podejmowaniu kolejnych prób wyjścia z jakiegoś nałogu, czy zmiany swojego nieznośnego postępowania, jedynym rozwiązaniem dla rodzin zagrożonych rozpadem.
Zaś świadectwo o nawróceniu to przede wszystkim codzienne pokorne przyglądanie się samemu sobie i odwracanie się od tego, co jest w nas samych małe, płaskie i egoistyczne. Z takiej postawy rodzi się gotowość do głoszenia nawrócenia, odważnego świadczenia o tym, że dzięki darmowej miłości Boga człowiek może przemieniać się ku lepszemu i ma ku temu środki oraz jasno ukazany cel takiej przemiany. Jest to szczególnie ważny wymiar świadectwa w społeczeństwie, które niejako zadekretowało egoizm jako normalną cechę życia ludzkiego, a jedyny wysiłek kieruje w stronę zminimalizowania konfliktów rodzących się w codziennych starciach różnorakich egoizmów indywidualnych i grupowych.
Taka medytacja o świadectwie jest nieodzowna, byśmy mogli sobie uświadomić, jaką nadzieję i jakie możliwości przynosi każdemu z nas zmartwychwstały Chrystus. Konieczność bycia świadkiem nie jest bowiem teorią przeznaczona na użytek innych, nie jest nauczaniem bez osobistej praktyki. Wręcz odwrotnie. Świadectwo to osobiste doświadczenie, że wiara w Jezusa, w Jego śmierć i zmartwychwstanie, daje mi życie wieczne, pozwala mi nieść mój krzyż bez narzekanie i szemrania, pozwala mi cieszyć się życiem pomimo dostrzeganych niedostatków i słabości moich własnych, i moich bliźnich. Świadectwo jest najpierw osobistym doświadczeniem, iż poprzez przebaczenie praktykowane w życiu codziennym, przebaczenie „wypraszane” i „udzielane”, mogę żyć w prawdziwej wspólnocie braci i sióstr, mogę kochać i czuć się kochanym. Takie świadectwo nie może nie być oparte na osobistym przekonaniu, że najlepszą drogą do rozwiązywania codziennych trudności z samym sobą, ze swoją złością, niezadowoleniem, smutkiem, pretensjami jest nawracanie się ku Bogu, codzienna praktyka szukania odpowiedzi u Nauczyciela, który wie jak nas przemieniać, jak nas uzdrawiać z choroby grzechu, buntu i szemrania.
W naszej refleksji nad świadectwem nie możemy zatrzymać się na diagnozie stanu obecnego i powiedzeniu, jak powinno być. Również podkreślenie faktu, iż bycie świadkiem nie jest zarezerwowane dla osób duchownych czy konsekrowanych nie wyczerpuje tematu. Świadczenie o Chrystusie jest naturalną konsekwencją chrztu, znakiem praktykowania Ewangelii jako sposobu życia. Dlatego nieodzownym staje się ukazanie środków, które prowadzą ku temu, aby misja powierzona przez Jezusa Jego uczniom, czyli każdemu z nas, stawała się coraz bardziej naszą codzienną rzeczywistością, abyśmy nie czuli się przymuszeni do robienia czegoś, co przerasta nasze siły, ale szczerze pragnęli się dzielić tym, co dla nas jest najcenniejsze. Wówczas świadectwo przestaje być zewnętrznym nakazem, ale staje się wewnętrznym pragnieniem serca.
Powszechnie znane jest powiedzenie z dziedziny psychologii: czym się karmisz takim się stajesz. W refleksji o świadkach Jezusa nie może zabraknąć pytania o pokarm, który kształtuje nasze życie wiary. Przypominając postać Grzegorza Wielkiego, papież Benedykt XVI w jednej ze środowych katechez mówił, iż dla Grzegorza oczywistym było, że z Pisma Świętego chrześcijanin powinien czerpać (…) codzienny pokarm dla swej duszy, dla swego ludzkiego życia na tym świecie. Słowo Boże, odczytywane publicznie w czasie liturgii, czy też czytane w domowym zaciszu w czasie codziennej medytacji lub modlitwy rodzinnej, staje się prawdziwym źródłem chrześcijańskiego życia. Warto przypomnieć zdanie świętego Hieronima, który napisał, że nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa, a konstytucja Dei Verbum (nr 25) naucza: Sobór święty usilnie i szczególnie upomina wszystkich wiernych, (…) by przez częste czytanie Pisma świętego nabywali „wzniosłego poznania Jezusa Chrystusa” (Flp 3,8). (…) Niech więc chętnie do świętego tekstu przystępują czy to przez świętą Liturgię, przepełnioną Bożymi słowami, czy przez pobożną lekturę, czy przez odpowiednie do tego instytucje i inne pomoce (…). Niech jednak o tym pamiętają, że modlitwa towarzyszyć powinna czytaniu Pisma świętego, by ono było rozmową między Bogiem a człowiekiem. Gdyż „do Niego przemawiamy, gdy się modlimy, a Jego słuchamy, gdy czytamy boskie wypowiedzi”.
Chrystus zmartwychwstały i żyjący, wzywający do przemiany życia i odpuszczający grzechy jest obecny w głoszonym Słowie. On sam jest Słowem Boga. Święty Augustyn, na przykładzie psalmów, ukazuje wspaniałą ilustracje relacji odczytywanego Słowa do naszego życia: Jeśli psalm się modli i wy się módlcie, jeśli wzdycha, płacze, jęczy, żali się i wy wzdychajcie, jeśli się spodziewa, budzi nadzieję, ożywiajcie się nią..., jeśli się lęka, jeśli wyraża bojaźń i wy przejmujcie się nią... . Słowo Boże proklamowane i słuchane jest źródłem wiary: Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa. (Rz 10,17) Często zdarza się tak, iż nawet ci, którzy zakosztowali Słowa Bożego, polubili lekturę Pisma Świętego, w momentach trudnych, w chwilach kryzysu w pierwszej kolejności zaniedbują tę lekturę przedkładając nad nią modlitwę o ratunek. A najskuteczniejszym ratunkiem jest dar wiary, rodzącej się z pokornego zasłuchania się w Słowo. Można tu wspomnieć początek Psalmu 121: Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc? W jednym ze swoich komentarzy święty Augustyna stwierdził, iż to Ewangelia jest ukryta w symbolu gór, w które wpatrujemy się wyczekując ratunku.
Za każdym razem, kiedy bierzemy Pismo Święte do ręki, aby karmić się Słowem, nasz dom staje się wieczernikiem, gdzie Jezus przychodzi, aby ukazać śmiertelne rany, które nie zabijają, aby umacniać w nas swoją miłości, której doświadczamy w odpuszczeniu naszych winy, gdzie udziela nam siły do codziennego porzucanie grzechu, egoizmu i nawracania się ku pełniejszemu i owocniejszemu pełnieniu woli Boga, czynieniu tego, co się Jemu podoba.W takich momentach Jezus oświeca umysły, upewnia nas, że On żyje, daje gwarancję miłości silniejszej od śmierci, przebaczenia potężniejszego niż grzech, a nawrócenie ukazuje jako normalną droga dla wszystkich swoich dzieci. To Bóg sam pragnie, aby jego Słowo stawało się naszym codziennym pokarmem, a Kościół chce nas wspierać w realizacji tego Bożego zamysłu.
Ks. Maciej Warowny, Tulon