Nalegać jak wdowa (Łk 18,1-8) 16.10.2016

slowonadzisbibliaPrzed chwilą w przypowieści ewangelicznej ujrzeliśmy dwie osoby, sędziego i wdowę. Sędzia to człowiek egoistyczny, który nie ma bojaźni wobec Boga i nie liczy się z ludźmi. Dba on tylko o własną wygodę i jest niewrażliwy na potrzeby i prośby innych. Wdowa zaś nie ma już męża i nie posiada pieniędzy aby wynająć adwokata czy kogoś, kto mógłby wpłynąć na sędziego, aby zajął się jej sprawą.

Dlatego zdecydowała się krzyczeć i wołać aby sędzia wymierzył jej sprawiedliwość, aby obronił ją przed jej przeciwnikiem. Prawdopodobnie przeciwnik ten zagarnął ziemię, która do niej należała i pozbawił ją środków do życia. Ta kobieta zdawała sobie sprawę, że sędzia nie zajmie się jej problemem i dlatego przychodziła i domagała się aby sędzia wymierzył jej sprawiedliwość i obronił ją przed jej przeciwnikiem. Czyniła to wiele razy, naprzykrzając się sędziemu. Wreszcie znużony jej natręctwem pozytywnie rozpatrzył jej sprawę. Uczynił tak nie dlatego, że współczuł tej kobiecie ale żeby uwolnić się od jej natręctwa. To co skłoniło go do działania w obronie wdowy, to natarczywość jej próśb.

         Cała ta historia nie miałaby żadnego znaczenia dla naszego życia gdyby nie słowa, które Jezus powiedział po opowiedzeniu tej przypowieści. Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę (Łk 18, 6-8).

         Możemy z tego zrozumieć, że każdy z nas jest podobny do tej ewangelicznej wdowy gdyż zostaliśmy skrzywdzeni przez naszego przeciwnika. Tym przeciwnikiem jest szatan wrogo nastawiony do Boga i człowieka. Jest on wrogo nastawiony do Boga i chce zniszczyć Boży plan zbawienia ludzi i uczynienia ich szczęśliwymi mieszkańcami nieba. Ludziom zaś ukradł wielkie dobro jakim jest życie wieczne oparte na przekonaniu, że Bóg ich kocha. W kłamstwo tego przeciwnika uwierzyli pierwsi ludzie – Adam i Ewa. Uwierzyli oni, że Bóg ich nie kocha ponieważ jest zazdrosny i nie pozwolił jeść owoców z drzewa wiadomości złego i dobrego. Szatan wmówił im, że gdy zjedzą owoc z zakazanego drzewa będą jak Bóg sami decydując co jest dla nich dobre a co złe. Jako ochrzczeni nie mamy już grzechu pierworodnego ale w nas pozostała po nim jakby blizna, którą jest skłonność tracenia wiary w to, że Bóg nas kocha. Nasz przeciwnik szatan próbuje wcisnąć do naszego serca i umysłu swoje twierdzenie, że Bóg nas nie kocha, twierdząc, że tego dowodem są nasze choroby i inne trudne doświadczenia.

       Wdowa z dzisiejszej Ewangelii osiągnęła spełnienie jej prośby, czyli obronę przed przeciwnikiem, który ją skrzywdził. Stało się tak bo wielokrotnie, natarczywie kierowała swoją prośbę do sędziego. On zmęczony jej naprzykrzaniem się, wielokrotnym nachodzeniem go, które on odczuł jako zadręczanie postanowił wziąć ją w obronę. Uczynił to nie z miłości do tej kobiety, ani ze współczucia do ubogich, ale aby ona zostawiła go w spokoju. Jezus wtedy powiedział: Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. przeciwnikiem Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Uczyni to Bóg, który nie jest zły jak sędzia. Czyż Bóg nie uczyni o wiele więcej, gdy my z naleganiem będziemy prosić Go o to? Gdy będziemy przekonani o tym, że Bóg nas kocha i chce wziąć nas w obronę w walce przeciw naszemu przeciwnikowi, czyli szatanowi. My jesteśmy zaproszeni, aby robić coś podobnego do tego co robiła ta wdowa, natrętnie, z naprzykrzaniem się usilnie prosić aby przeciwnik został pokonany.

         Zły duch w swej przebiegłości posługuje się czasem różnymi wydarzeniami z naszego życia sprawia, że nie szukamy Boga w modlitwie. Czasem te trudności są podobne do Amalekitów z pierwszego czytania, którzy walczyli z wojskami izraelskimi pod wodzą Jozuego. Izraelici w tej walce mieli przewagę tylko wtedy, gdy Mojżesz modlił się trzymając ręce podniesione do góry. Podniesione ręce Mojżesza to nie był gest kapitulacji, ale zdecydowanego oporu i woli zwycięstwa. Gdy jego ręce omdlewały musieli podpierać je Aaron i Chur.

         My, gdy nas doświadczają niepowodzenia, pokusy, stajemy się terenem walki. Powinniśmy wtedy, naśladując Mojżesza, unosić swoje ręce do góry w geście wytrwałej modlitwy. Naszym przeciwnikiem jest szatan. Jezus swą modlitwą wspomaga nas w tej walce. Pragnąc zaś, żeby Jego podniesione ręce nie opadły pozwolił, aby te ręce zostały przybite do krzyża. Nasze zwycięstwo nad diabelskim przeciwnikiem jest więc całkowicie pewne. A Jezus jeszcze zapewnia, że Bóg nie będzie zwlekał tylko prędko weźmie nas w obronę.

         A więc MODLITWA JEST WALKĄ.  Walką człowieka - podobną do wysiłku wojowników zmagających się w bitwie z Amalekitami, czy do wytrwałości wierzącej wdowy, która odniosła zwycięstwo nad niewierzącym i początkowo obojętnym sędzią. Modlitwa zatem wymaga czasu. Michel Quoist pisał:
Modlić się – znaczy przystanąć, złożyć Bogu swój dar czasu, każdego dnia. Czasem tego czasu chcemy oszczędzać, chcemy, aby Bóg niezwłocznie wysłuchał naszej prośby. Nie naśladujemy wdowy z dzisiejszej przypowieści, która wielokrotnie nalegała, naprzykrzała się sędziemu. Jezus wprawdzie dziś obiecał, że Bóg nie będzie zwlekał z wysłuchaniem naszej modlitwy, tylko prędko weźmie nas w obronę. Powiedział jednak także, że weźmie w obronę tych, którzy dniem i nocą wołają do Niego. Nie chodzi więc tutaj o modlitwę, która trwa pięć minut. Trzeba, tak jak wdowa, trochę modlitewnie naprzykrzać się Bogu, wytrwale nalegać, aby wziął nas w obronę. Dzisiejsza Ewangelia mówi, że Jezus opowiedział tę przypowieść swoim uczniom, aby zrozumieli iż zawsze powinni się modlić i nie ustawać. Zatem nie zwalniajmy się zbyt łatwo z czasu poświęconego modlitwie, szczególnie wtedy, gdy wydaje się ona być czymś trudnym i bezowocnym.

         Wreszcie ostatnią zasadą dobrej taktyki w walce modlitewnej jest WIARA człowieka, wyrażająca się w zawierzeniu siebie Bogu. Bez wiary nie ma prawdziwej modlitwy. Bez wiary człowiek w ziemskim życiu nie jest w stanie kontaktować się z Bogiem swoim Stwórcą i dlatego Chrystus pyta z niepokojem o wiarę ludzi naszego pokolenia: Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18,8).

         Wiemy zaś, że wiarę otrzymuje się we wspólnocie Kościoła, gdy słuchamy słowa Bożego. Dlatego dzisiaj w drugim czytaniu św. Paweł poucza Tymoteusza i nas, żebyśmy trwali w tym, czego się nauczyliśmy, bo od dzieciństwa znamy Pisma święte, które mogą nas nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu PRZEZ WIARĘ w Chrystusie Jezusie.

Ks. Zbigniew Czerwiński

TOP