„ wesele czy pogrzeb? ” (Mt 11,16-19) 14.12.2012

slowonadzisjanchrzciciel   O tym jak wżne są w naszym życiu znaki wiedzą najlepiej ci, którzy przegapiwszy znak zapłacili mandat, albo z powodu zlekceważenia znaku spowodowali kolizję lub wypadek. Codziennie docierają do nas informacje o kolizjach lub katastrofach będących następstwem niedbalstwa, lekceważenia przepisów lub znaków. Jasno widać, jak wielką rolę odgrywają one w naszym życiu. Ostrzegają, chronią a niejednokrotnie i ratują życie.  W ewangelii Jezus mówi o dwóch znakach. Pierwszym jest osoba Jana Chrzciciela a drugą On sam. Samo pojawienie się Jana było niezwykłe. Ale nie wszyscy musieli znać historię jego narodzin. Natomiast tam, gdzie się pojawiał musiał wzbudzać sensację: „Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny". (Mt 3,4) Odmienna także była jego mowa. Mówił krótko i dosadnie. Wzywał do pokuty i nawrócenia. Jego postawa była jakże ascetyczna.

„Z kim mam porównać to pokolenie?" pyta Jezus. Jest rozkapryszone jak rozpieszczone i znudzone dzieci. Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście - jedne chciały bawić się w wesele - biadaliśmy, a wyście nie zawodzili - wy też nie chciałyście bawić się w pogrzeb, mogły odpowiedzieć drugie. Przysłowie mówi, że jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził. Nauka płynąca z dzisiejszej ewangelii jest następująca: bez względu na to, co się czyni, zawsze znajdą się niezadowoleni. Zawsze ktoś znajdzie błąd i zrobiłby lepiej. Zawsze znajdzie się kilka argumentów, ażeby odrzucić naukę Jana Chrzciciela czy samego Jezusa. O Janie twierdzili, że skoro nie jadł ani nie pił, a to «zły duch go opętał». Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije, a oni mówią: «Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników». Ani życie, ani nauka ani cuda nie są w stanie skruszyć zatwardziałości ich serc. Tak jest zawsze, gdy człowiek jest przekonany o własnej sprawiedliwości. Nie potrzebuje zakłócać swego spokoju krzykami o nawracaniu i pokucie. Podobnie dzieje się z nami dzisiaj, gdy nie chcemy słuchać Boga, gdy wydaje nam się, że nie do nas odnoszą się Jego wezwania. Usprawiedliwiamy wtedy naszą postawę piętnując rzeczywiste lub urojone błędy tych, którzy przemawiają do nas w imieniu Boga.

Tragiczną historię swego życia pisze człowiek lekceważący znaki. Zwłaszcza te pochodzące od Boga. Wezwanie do pokuty, do spowiedzi adwentowej powinno obudzić znieczulone serce. Co zrobimy ze znakami wyrastającymi wokół nas? Czy je odrzucimy w imię świętego spokoju? A przecież są one darmo danymi nam łaskami Boga. Do kogo nasze pokolenie będzie mógł porównać Jezus? Do zdążających na wieczne wesele, czy na ostateczny pogrzeb?

Ks. Robert Śliż, Lublin

TOP