L. div. na Podwyższenie Krzyża Świętego (J 3,13-17)

Relikwie Krzyża Świętego (Parafia pw. Krzyża Świetego w Lublinie)ks. Józef Kudasiewicz

Zbawienie przyszło przez Krzyż

           Odkupienie, które rozważamy i kontemplujemy szczególnie w Wielkim Poście przyszło przez krzyż. W cieniu krzyża winniśmy uczyć się mądrości krzyża. Taki cel ma ta medytacja.
 
1.       Znak krzyża.           Znajomość choćby krótkiej historii krzyża i kary krzyżowania jest konieczna do zrozumienia teologii krzyża. Ukrzyżowanie było karą rzymską, a nie żydowską. Prawo żydowskie przewidywało ukamienowanie (Dz 7,58). Ukrzyżowanie było karą niewolników. Ze źródeł historycznych dowiadujemy się, że Rzymianie często stosowali tę karę wobec buntujących się Żydów. W czasach rozruchów, które nastąpiły po śmierci Heroda Wielkiego, zarządca Syrii Quintilius Varus skazał na śmierć krzyżową wielu reprezentantów żydowskiej szlachty. 
          Po zwycięstwie nad Jerozolimą w roku 70. żołnierze rzymscy ukrzyżowali tylu jeńców wojennych, że aż brakło drzewa na krzyże (J. Flawiusz). Krzyż dla ludzi tamtych czasów był znakiem haniebnej śmierci, a ukrzyżowanie najstraszliwszą torturą. Wystarczyło im więc tylko jedno słowo, aby przywołać na pamięć tę przerażającą rzeczywistość. Była to tortura tak straszna i nieludzka, że budziła lęk i obrzydzenie nawet u twardych Rzymian. Cycero w mowie przeciw Werresowi nazwał ukrzyżowanie "karą najokrutniejszą i najpotworniejszą (...) najwyższą i ostateczną karą niewolników". Karano w ten sposób tylko niewolników i to jeszcze za poważniejsze wykroczenia. Dlatego często niewolników nazywano sarkastycznie "nosicielami krzyża". Zdaniem Cycerona obywatel rzymski nie mógł być karany przez ukrzyżowanie. Pełen oburzenia i zgrozy pisze on: "związać obywatela rzymskiego to jest przestępstwo, obić go to jest zbrodnia, zabić prawie ojcobójstwo. A cóż mam powiedzieć o zawieszeniu na krzyżu? Rzeczy tak przerażającej nie można nadać wystarczająco godnej nazwy!" Żydzi krzycząc do Piłata: Go- domagali się dla Jezusa poniżającej kary niewolnika.
               Ponieważ Ewangeliści nie zostawili nam opisu tej kaźni, dlatego musimy ją odtworzyć na podstawie źródeł pozabiblijnych. Narzędziem kaźni był krzyż. W czasach Chrystusa znane były trzy rodzaje krzyża:
 
a) Crux immissa lub capitata: część górna, znajdująca się nad poprzeczną belką tworzyła jakby głowę. Ta forma krzyża przyjęta się w Kościele katolickim;
 
b) Crux comissa krzyż trzechramienny, bez owej głowy, w formie dużej litery "T";
c) Crux decussata, ukośny, w formie litery "X", zwany również krzyżem św. Andrzeja. 
              Według tradycji przy krzyżowaniu Jezusa użyto pierwszego typu krzyża. Składał się on z dwu części: z pionowego pala (tzw. stipes), który wkopywano w ziemię, oraz z belki poprzecznej (tzw. patibulum). Belkę poprzeczną łączono z palem w czasie egzekucji. W połowie pionowego pala wystawał sęk lub kołek (tzw. sedile), na którym opierał się krzyżowany. Podpora ta była konieczna, gdyż ciało skazańca nie utrzymałoby się na krzyżu tylko na trzech gwoździach. Przybite dłonie rozdarłyby się z powodu ciężaru zwisającego na nich ciała (G. Ricciotti). Przed ukrzyżowaniem biczowano skazańca, często czyniono to w drodze na miejsce kaźni. Skazany na krzyż oddawany był w ręce czterech żołnierzy, którymi dowodził centurion. Jego obowiązkiem było stwierdzenie śmierci skazańca. Na barki skazanego kładziono poprzeczną belkę krzyża, a idący na przedzie urzędnik sądowy niósł tabliczkę z wypisaną wyraźnie winą skazańca. O tym szczególe wspominają również ewangeliści: "A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: jest Jezus, Król Żydowski (Mt 27,37). W drodze na miejsce stracenia przechodzono przez bardziej uczęszczane ulice, aby wyrok śmierci był znany i działał odstraszająco. Podczas drogi skazany narażany był na kpiny ciekawej gawiedzi i rozwścieczonego tłumu. "Nie był już właściwie człowiekiem, ale obiektem wyjętym spod prawa, nędznym, zaledwie poruszającym się stworzeniem" (G. Ricciotti). Po przyjściu na miejsce kaźni, obok pala wkopanego w ziemię rozbierano skazańca; u Rzymian całkowicie, u Żydów częściowo. Obnażony skazaniec kładł się na wznak; pod jego rozkrzyżowanymi ramionami umieszczano poprzeczną belkę i przybijano do niej ręce. Przy pomocy liny wciągano skazańca wraz z poprzeczną belką na pal w ten sposób, by usiadł na wystającym kołku. Belkę poprzeczną przy pomocy gwoździ lub liny łączono z palem; następnie stojący na ziemi żołnierze przybijali nogi skazańca. "W takim stanie skazaniec oczekiwał śmierci. Wystawiony był na widok publiczny; przez przechodzących obok ludzi był wyśmiewany" (G. Ricciotti). Jedni przyglądali się z ciekawości, dla zwykłej sensacji, inni patrzyli z pogardą. I tego też Jezusowi nie oszczędzano: "Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go, potrząsali głowami, mówiąc: (...) śli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża (...) Innych wybawił, siebie nie może wybawić (...) Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego(Mt 27,39-44). Zamiast współczucia drwina i pogarda; zamiast pomocy i ulgi bluźnierstwo.
             
Śmierć ukrzyżowanego mogła nastąpić z różnych przyczyn: z upływu krwi, z powodu gorączki, z głodu i pragnienia. Nieraz następowała ona bardzo szybko, niekiedy jednak bolesna agonia trwała kilka dni. Bywało również i tak, że żołnierze z własnej inicjatywy skracali życie skazańca, rozpalając pod krzyżem ognisko, by udusił się gęstym dymem, przebijając go włócznią lub łamiąc mu maczugą golenie. Do czasów Augusta, zwłoki pozostawiano na krzyżu aż do zupełnego rozkładu; w czasach późniejszych władze zezwalały rodzinie lub przyjaciołom zabrać ciało.
             Ślady krwi na całunie turyńskim potwierdziły wiele szczegółów ukrzyżowania opisanych w Ewangeliach. Dostrzega się na nim wyraźnie ślady ran powstałych od przebicia gwoździ na grzbietach obu rąk i stóp; krew wypłynęła z ran jeszcze na skutek akcji serca. Dzięki całunowi wyjaśniła się dyskutowana sprawa przebicia rąk. Widoczne ślady ran nie są w środku dłoni, lecz powyżej nadgarstka, w tzw. szczelinie międzykostnej. Przebite bowiem dłonie nie utrzymałyby ciężaru ciała. Natomiast przebicie rąk w okolicy nadgarstka daje zawieszenie trwałe. Rany stóp potwierdzają dotychczasową opinię, że obie stopy były przebite jednym gwoździem w śródstopiu. Najgroźniejszą jednak ranę człowiek widoczny na płótnie turyńskim miał w prawym boku. Pochodziła ona od uderzenia włócznią; rana ma około 4 cm szerokości. Przebicie boku nastąpiło między piątym a szóstym żebrem, prawie poziomo docierając do serca, o czym świadczy plama powstała z krwi i osocza. Precyzyjne badania fotograficzne odkryły nawet ślady upadku i niesienia belki krzyża. Widoczne jest wklęśnięcie w lewym kolanie, powstałe od nagłego uderzenia spowodowanego przez upadek. Na prawym ramieniu zaś i na górnej części łopatki odnajdujemy prostokątne miejsca o wymiarach 10 na 9 cm wklęsłe i pozbawione naskórka. Nieco niżej w okolicy łopatki widoczne jest jeszcze inne miejsce zbite, w formie okrągłej, o średnicy 14 cm. Jest to typowe dla skazańca, który musiał nieść na ramieniu poprzeczną belkę krzyża. Jest rzeczą zadziwiającą, że tyle szczegółów znajdujących się na całunie zgodnych jest z relacjami Ewangelistów (G. Ricci).
                W świetle tej historii rozumiemy lepiej, co kryje się za lapidarnym zdaniem Ewangelistów: "Ukrzyżowali Go". Ogrom poniżenia i morze boleści. Cyceron miał rację: ukrzyżowanie to rzecz przerażająca. Credo Kościoła uczy nas, że "został ukrzyżowany także za nas". Prorok Pański zapowiadał: "Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy" (Iz 53,5). I właśnie dlatego o krzyżu i ukrzyżowaniu Jezusa, nie możemy mówić, pisać i rozmyślać jako o dawnej, zamierzchłej historii. To jest ciągle żywa, aktualna i pulsująca serdeczną krwią r z e c z y w i s t o ś ć , to szczyty najwyższej miłości. "Nie ma bowiem większej miłości nad tę, jeśli ktoś życie swoje daje za przyjaciół". Wielki Post musi ożywić tę prawdę.  

2. Zgorszenie krzyżem.
  

             Jeżeli mamy w pamięci to, czym był krzyż w starożytności (a mianowicie narzędziem kaźni niewolników), jest rzeczą zrozumiałą, że wzbudzał on trwogę i wstręt. Jest również rzeczą naturalną, że B ó g u k r z y ż o w a n y b y ł po prostu s k a n d a l e m i absolutnym szaleństwem. Krzyż zbawczy Chrystusa jest paradoksem dla "mądrości" ludzkiej i tylko wiara może go pojąć i zaakceptować: "Tak więc, gdy Żydzi żądają znaków, a Grecy szukają mądrości, my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi" (l Kor 1,22-25; por. 5,11).
           Jak widać ze świadectwa Pawła, krzyż nie tylko był głupstwem dla pogan, lecz również zgorszeniem dla Żydów. Żydom wychowanym na Starym Prawie nie mogło się pomieścić w głowie, w jaki sposób zbawienie może się dokonać przez haniebną śmierć, przez trupa, którego z powodu nieczystości należało jak najszybciej pochować (por. Joz 10,26 n.; 2 Sm 21,9 n.; J 19,31), przez skazańca zawieszonego na drzewie i noszącego na sobie znamię przekleństwa Bożego (por. Pwt 21,22 n.; Ga 3,13). Było to po prostu absurdem. Stąd zrozumiałe są drwiny kierowane do ukrzyżowanego na Kalwarii (Mt 27,39-44). Takich ludzi nie krzyż, lecz cud uwolnienia się od niego mógł doprowadzić do wiary.
            W takim środowisku byli wychowani uczniowie Jezusa, dlatego niełatwo było im zrozumieć sens krzyża. Jezus wiedział o tym doskonale, dlatego chciał uchronić swych uczniów przed tym zgorszeniem. Z trudem pojmowali oni naukę Jezusa o krzyżu. Jak wszyscy Żydzi wyczekiwali Mesjasza politycznego, który wyzwoli naród z niewoli rzymskiej. Przywróci wielkość Izraela. Ten brak zrozumienia krzyża przez uczniów często się ujawniał.
            Po wyznaniu godności mesjańskiej Jezusa przez Piotra, Jezus wyjaśnia, jakim będzie Mesjaszem i zapowiada swą mękę: "Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, ze musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie: że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: Panie, niech Cię Bóg broni; Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: Zejdź mi z oczu, szatanie!; Jesteś mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki (Mt 16,21-33).
           
Według tajemniczych planów Ojca Jezus "musi" wiele cierpieć, umrzeć i zmartwychwstać. Ten tajemniczy zamiar Jezusa ("musi") jest niezrozumiały dla uczniów. Przykładem jest Piotr. Ten prosty, uczciwy uczeń nie mógł pojąć, że Jego Mistrz musi iść taką drogą: przez mękę, krzyż, śmierć. Został mocno skarcony przez Jezusa: "Zejdź mi z oczu szatanie". Szatan oznacza tu kusiciela. Piotr wobec Jezusa odegrał więc rolę kusiciela (por. Mt 4,1-11). Próbował odciągnąć Go od drogi wyznaczonej przez Ojca, podobnie jak kusiciel w czasie 40-dniowego postu. Jezus odrzucił tę propozycję. Chrystus po wyznaniu przez Piotra godności mesjańskiej, nie neguje tego tytułu, lecz woli określać się jako "Syn Człowieczy", który musi dużo cierpieć. A więc wielkość i godność człowieka określają nie tytuły, ale jego stosunek do cierpienia.
          
Podobne niezrozumienie krzyża miało miejsce przy trzeciej zapowiedzi męki: "Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie" (Mt 20,18). W tym właśnie kontekście poczciwa matka synów Zebedeuszowych, wychowana na mesjanizmie żydowskim, prosi o wywyższenie swych synów. Została i ona surowo skarcona: "Nie wiecie, o co prosicie (...) Czy możecie pić kielich...?" (w. 22). Nie ma Chrystusa bez krzyża. Nie ma bez krzyża służby Chrystusowi. Do zrozumienia sensu krzyża trzeba było uczniów przygotować: temu służyło Przemienienie, cuda i potrójna zapowiedź męki. W ten sposób Jezus etapami uczył uczniów zrozumienia sensu krzyża i równocześnie wzywał ich na drogę krzyża.  

3. Próba wyjaśnienia tajemnicy krzyża.
  

             Zgorszenie krzyża miało swe źródło w tym, że nie rozumiano ukrytej w nim tajemnicy. Jezus przed swoją męką wyjaśniał konieczność posłuszeństwa woli Ojca (Mt 16,21), lecz uczniowie nie zrozumieli sensu tej konieczności. Zrozumieją ją dopiero w świetle zmartwychwstania Chrystusa, kiedy zostaną w dzień Pięćdziesiątnicy oświeceni przez Ducha Świętego. Zgorszenie krzyża znika dopiero wtedy, gdy zostanie odkryta tajemnica krzyża w Bożym planie zbawienia. Mesjasz został ukrzyżowany nie tylko i nie wyłącznie z motywu nienawiści Żydów, lecz również dlatego, żeby wypełniło się to... "co było napisane o Chrystusie" (Dz 13,29). Aby wykazać w śmierci krzyżowej Chrystusa wypełnienie się proroctw, ewangeliści często czynią aluzję do tekstów mesjańskich Psalmów i Proroctw. Piotr w kazaniu w dniu Zesłania Ducha Świętego powiedział: "Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię! Jezusa Nazarejczyka, męża którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli, postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim" (Dz 2,22-24). I tu Piotr cytuje Psalm 16. Śmierć na krzyżu była z postanowienia i przewidzenia Bożego; zapowiedziana już w Starym Testamencie. Analogiczne bolesne wydarzenie krzyża widzi św. Jan; rzucenie losów o suknię Jezusa (J 19,24), przebicie boku przez żołnierza (J 19,33-34.36) dokonało się po to, by wypełniło się Pismo (Ps 22,19; Wj 12,46; Za 12,10). Uczniom z Emaus, którzy nie zrozumieli tragedii Wielkiego Piątku, sam Jezus wyjaśnia: "O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego" (Łk 24,25 n.).
             Odwołanie się do Starego Testamentu tak bardzo częste w Ewangeliach i w przepowiadaniu Kościoła pierwotnego było pierwszą próbą zrozumienia sensu śmierci Jezusa na krzyżu. Św. Paweł nawiąże do tej pierwotnej tradycji. W swej refleksji nad wydarzeniem krzyża nie zatrzyma się jednak na samym znaczeniu apologetycznym, lecz będzie się starał zgłębić sens teologiczny krzyża. Jako punkt wyjścia przyjmie zdanie tradycji pierwotnej: "Przekazałem wam na początku to, co przejąłem, ze Chrystus umarł zgodnie z Pismem za nasze grzechy" (l Kor 15,3). Nie zatrzymuje się jednak na tym, lecz pogłębia zrozumienie krzyża. W krzyżu ukryta jest prawdziwa mądrość. Boży plan zbawienia, moc Boża, która ujawnia się w słabości ludzkiej. Głupstwo krzyża, przez który Bóg zbawił ludzi, okazało się mądrzejsze niż wszelka mądrość, dlatego św. Paweł nie chce głosić nic innego jak tylko mądrość krzyża: "Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Napisane jest bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę(...) To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi" (l Kor 1,18-25). Jeżeli nauka krzyża jest mocą Bożą wiodącą ku zbawieniu, to Paweł postanowił "nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego" (l Kor 2,2).
           Wgłębiając się w rozważanie o ukrzyżowaniu Chrystusa, odkrywa Paweł prawdę, że Jezus został zawieszony na drzewie krzyża jak przeklęty, by nas uwolnić od przekleństwa Prawa (Ga 3,13), które nie było zdolne uwolnić nas od grzechu. Jego ciało przybite do krzyża, "podobne do ciała grzechu" pozwoliło Bogu "potępić grzech w ciele" (Rz 8,3-4). Chrystus umierając na krzyżu zniszczył grzech, który panował w ciele; przez swoją śmierć "skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami" (tj. skreślił stare Prawo, które dawało okazję do grzechu); usunął w ten sposób z naszej drogi przeciwnika "przygwoździwszy do krzyża" (Kol 2,13-15). W ten sposób zniszczył "cyrograf" zawierający potępienie ludzkości. "Przez krew krzyża" Bóg pojednał ze sobą wszystkie byty (Kol 1,20); zniósł dawne podziały spowodowane przez grzech, wprowadził pokój i jedność między Żydami i poganami po to, by od tej chwili tworzyli już jedno Ciało (Ef 2,14-18). Przez krzyż Chrystus tak "jednych, jak i drugich znów pojednał z Bogiem (...) jedni i drudzy w jednym Duchu mamy dostęp do Ojca". Przez swoją śmierć na krzyżu Chrystus pojednał ludzi z Ojcem (wymiar wertykalny podłużna belka krzyża) i między sobą (wymiar horyzontalny poprzeczna belka krzyża).
             Tak rozumiany krzyż rzuca nowe światło na całą tajemnicę ludzkiego cierpienia, pokazując jak może się ona stać najwyższym świadectwem miłości totalnej. Tylko ten, kto miłuje aż do szaleństwa krzyża, wskazuje, że ma miłość bez granic. Taka jest właśnie miłość Boga do nas (Rz 5,8).
             Jeżeli krzyż był dla Chrystusa cierpieniem i upokorzeniem, to jednak równocześnie, dzięki planom Bożym, stał się narzędziem zbawienia upadłej ludzkości i tryumfem Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Już pierwotna katecheza apostolska i pierwsi trzej Ewangeliści nie wspominali nigdy krzyża bez równoczesnej aluzji do uwielbienia zmartwychwstałego Jezusa (Łk 24,26; Dz 2,23-24.33-36; Flp 2,8-9; Mt 24,30). Szczególnie jednak św. Jan łączy ściśle krzyż z chwałą, a śmierć Chrystusa przedstawia jako "wywyższenie" lub "podniesienie". "Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego" (J 3,14). Żeby się więc zbawić trzeba "patrzeć" na Chrystusa "wywyższanego" na krzyżu jak na jakimś tronie (J 8,28; 12,32-33). W Janowym opisie męki Jezus zdaje się zbliżać do cierpienia, jakby w pełni swego majestatu. Idzie na mękę tryumfalnie, bo właśnie poprzez cierpienia założył Kościół "oddając ducha" (J 19,30) i pozwalając, by z Jego boku wypłynęła krew i woda (J 19,34). Odtąd przyjąć krzyż, spoglądając na Ukrzyżowanego, oznacza przylgnięcie z wiarą do Zbawiciela. Krzyż Chrystusa jest żywym znakiem zbawienia mesjańskiego, chwały wiecznej i nieprzemijalnego tryumfu nad grzechem. Światło, które emanuje z wyżyn krzyża jest tryumfem i chwałą Ukrzyżowanego. Tę samą prawdę wyrazi Apokalipsa nazywając krzyż "zbawczym drzewem", "drzewem dającym życie" (Ap 22,2.14.19).  

4. Krzyż w życiu chrześcijanina.
 

              
Życie chrześcijańskie naznaczone jest krzyżem Jezusa. Związek życia ucznia Jezusa, tj. chrześcijanina, z krzyżem tradycja biblijna wyraża w trzech bardzo ekspresywnych obrazach; 1) "Nieść (dźwigać) krzyż i iść za Jezusem"; 2) "Być przybitym z Chrystusem do krzyża"; 3) "Chlubić się krzyżem".  

a) "Nieść krzyż". 
               Jeżeli według Bożych planów przez krzyż dokonało się zbawienie człowieka, to człowiek winien upodobnić swoje życie do życia ukrzyżowanego Chrystusa, aby krzyż nienawidzony przez świat (Flp 3,18), stał się tajemniczą drogą wybraną przez Boga dla dopełnienia zbawienia. Stąd też być chrześcijaninem oznacza naśladować Chrystusa i nieść swój krzyż za Nim (Mt 16, 24-25). Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: ,Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (por. Mk 8,24-35; Łk 9,23).
              Co to znaczy wziąć krzyż i naśladować Jezusa? "Nieść krzyż" w czasach Jezusa była to straszna i przerażająca rzeczywistość. Krzyż był znakiem haniebnej śmierci. W takim kontekście historycznym słowa Chrystusa brzmiały bardzo poważnie. Wziąć swój krzyż i iść za Jezusem (czyli być Jego uczniem) oznacza, że trzeba za Nim i dla Niego iść wszędzie, nawet na bolesną i haniebną śmierć. Prawdziwy uczeń Jezusa musi się zaprzeć samego siebie i wyciągnąć ostateczne konsekwencje z posłuszeństwa woli Bożej. Życie chrześcijańskie, życie ucznia Jezusa, to nie chwilowy entuzjazm, to nie zapał dnia i godziny, ale całkowite podporządkowanie życia Chrystusowi, to stała cierpliwość i trwały stan duszy. Trzeba iść z Nim zawsze, aż do końca. Pięknie wyraził to św. Łukasz: "Niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Łk 9,23). Co dnia znaczy z a w s z e.
            
"Nieść krzyż" oznacza również przyjąć zamierzone lub dopuszczone przez Boga wydarzenia, które sprawiają nam ból, cierpienie, upokorzenie, wystawiają nas na próbę. W takim kontekście "nieść krzyż" oznacza wniknięcie w plany i zamiary Boga, który w tych wydarzeniach widzi narzędzie naszego zbawienia; przyjąć te przeciwności jako wolę Bożą i jako środki rozwoju królestwa Bożego w nas i wokół nas. Mamy przyjąć to wszystko z miłości dla Boga i z pragnienia naśladowania Chrystusa. To oznacza przyjąć krzyż, dźwigać krzyż, widzieć w nim drogę zbawienia. Postawy uczniów Jezusa są tu często podobne do postawy apostołów, przed zmartwychwstaniem. Odwieczny problem niezrozumienia krzyża. Kaznodziejstwo musi również przygotować chrześcijan na takie sytuacje życiowe; musi nauczyć dźwigać krzyż, bo taka jest droga każdego ucznia Jezusa, czyli chrześcijanina. "Nieść krzyż" oznacza wreszcie śmierć dla świata, zerwanie dotychczasowych więzów (Mt 10,33-38), zgodę na prześladowanie, a nawet pozbawienie życia (Mt 23,24).
              Wezwanie do dźwigania krzyża jest najtrudniejszym imperatywem etosu chrześcijańskiego. Trzeba jednak pamiętać, że wypływa on konsekwentnie z indykatywu zbawczego. To znaczy, że najpierw Jezus wziął krzyż, umarł na krzyżu dla naszego zbawienia, zmartwychwstał i wszedł do chwały. Obdarzył nas tak wielkimi mocami, że żyjąc "w Duchu" i wierze możemy realizować ten trudny imperatyw etosu chrześcijańskiego. O tym nie można nigdy zapomnieć przy wychowaniu chrześcijańskim. Przepowiadanie, które głosiłoby krzyż, cierpienie, bez ukazywania tego, co Bóg uczynił dla nas w Chrystusie, byłoby cierpiętnictwem; byłoby niezgodne z Ewangelią.
             W takiej perspektywie "niesienie krzyża" nie jest cierpiętnictwem, lecz tylko drogą, bramą do chwały. "Krzyż stał się bramą" (Norwid). Jak bowiem krzyż Jezusa był drogą do chwały, tak również krzyż ucznia: "A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, (...) A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec" (J 12,26). 

 
b) "Z Jezusem jestem przybity do krzyża".
            
W teologii św. Pawła chrzest jest uczestnictwem w śmierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu Chrystusa. Przez uczestnictwo w krzyżu Chrystusa umiera "stary człowiek", tj. grzeszna natura chrześcijanina (Rz 6,6-9). Chrześcijanin przez chrzest zostaje ukrzyżowany wraz z Chrystusem, przez co umiera grzechowi i prawu, by żyć Bogu (Ga 2,19-20), by żyć życiem Boskim jako przemieniony przez Chrystusa (Ga 6,14.17). Ta rzeczywistość chrztu musi się ciągle realizować w naszym życiu. Konieczna jest współpraca człowieka polegająca na podejmowaniu ciągle na nowo wysiłku, dzięki któremu zarówno śmierć grzechowi, jak i życie dla Boga stają się w nas coraz bardziej rzeczywiste (Rz 6,12), tj. ciągle na nowo aktualizują się w naszym życiu. Dzięki temu życie chrześcijańskie ma charakter paschalny. W takim życiu zasadniczy akcent spoczywa już to na zjednoczeniu z męką, już to na wspólnocie zmartwychwstania. Nasze zjednoczenie ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa urzeczywistniając się sakramentalnie w chrzcie, powinno się ciągle na nowo powtarzać przez wszystkie dni naszego życia. Prawdę tę wyraża Paweł przy pomocy bardzo sugestywnych formuł: "każdego dnia umieram" (l Kor 15,31), "nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa" (2 Kor 4,10), "z Chrystusem zostałem przybity do krzyża" (Ga 2,19). Formuły te wyrażają najgłębszy sens chrześcijańskiej ascezy, która polega na nieustannym uśmiercaniu w nas uczynków ciała (Rz 8,13), tj. grzechów i pożądliwości (Kol 3,5). Jest to owo "agere contra" tradycyjnej ascezy. To uśmiercanie pożądliwości jest konieczne, by móc żyć "według Ducha" (Ga 5,18). Nosimy w sobie konanie Chrystusa, umieramy z Chrystusem po to, żeby w ciele naszym ukazało się mocą Ducha Bożego życie Jezusa. I dla nas śmierć jest bramą do życia. Jest to tajemnica i największy paradoks życia chrześcijańskiego, które jako konieczny warunek ma śmierć. 

 
c) "Chluba z krzyża Jezusa Chrystusa".
                  
Jeśli dla Chrystusa krzyż był drogą i tytułem do chwały zmartwychwstania (Łk 24,26), to samo można powiedzieć o uczniu Jezusa, wiernym swemu Mistrzowi. W życiu codziennym przezwycięża on pożądliwości, które działają w starym człowieku i czynią go niewolnikiem ciała, krzyżuje "człowieka starego" (Rz 6,6) i w ten sposób uwalnia się od grzechu, coraz bardziej jednocząc się z Chrystusem, napełniając się mądrością, która ma swe źródło w kontemplacji Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego (Ga 3,1), Jego wyniszczenia (kenoza), pokory i heroicznego posłuszeństwa aż do śmierci (Flp 2,5-8), znosząc z cierpliwością na wzór Chrystusa niesprawiedliwe doświadczenia (l P 2,21-24). Do takiej kontemplacji ukrzyżowanego wzywa Paweł swych Filipian w słynnym hymnie o kenozie Jezusa (Flp 2,5-11). Uczestnictwo w cierpieniach i krzyżu Chrystusa jest dla chrześcijanina źródłem pociechy, radości i chwały. "Cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu Jego chwały (...) Jeżeli zaś cierpi jako chrześcijanin, niech się nie wstydzi, ale niech wychwala Boga w tym imieniu!" (lP 4,13.16). Krzyż cierpienia jest dla chrześcijanina, a szczególnie dla Apostoła, racją radości i chwały, ponieważ łączy się on ze zbawczymi cierpieniami Jezusa, dla rozszerzania Kościoła: "Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony dopełniam w moim ciele braki udręk Chrystusa dla dobra Jego ciała, którym jest Kościół" (Kol 1,24). Naśladowcy Chrystusa Ukrzyżowanego muszą jak On być ukrzyżowani! To jednak nie zraża chrześcijanina, ponieważ jako przybrany w Chrystusie syn Ojca wie, że ma prawo do dziedzictwa swego Ojca, które osiągnie wraz z Chrystusem, z którym już teraz dzieli cierpienia; "Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy to po to, by wspólnie mieć udział w chwale. Sadzę bowiem, ze cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić" (Rz 8,17-18). Gdzie indziej powie św. Paweł, że "niewielkie utrapienia obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku" (2 Kor 4,17). A św. Augustyn, komentując te słowa, pisze: "Utrapienie ma koniec, nagroda jest bez końca".
             W świetle tych prawd chrześcijanin ma podstawy, by chlubić się z krzyża, z doświadczeń życia, z cierpień, ze słabości i prześladowań, w których objawia się potęga Boża. Ma więc pełne prawo powtarzać słowa Pawła jako swoje własne: "Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny" (2 Kor 12,9-10; por. Rz 5,3-5). W Liście do Galatów wypowie Paweł pełne entuzjazmu słowa: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stal się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata" (Ga 6,14). Jest to nowy paradoks życia chrześcijańskiego: duma z krzyża haniebnego narzędzia męki, na którym najwyższa Miłość przyjęła śmierć jako okup za ludzi. To prawdziwy paradoks życia, które rodzi się ze śmierci: "z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus" (Ga 2,19). Krzyż jest dumą chrześcijanina, ponieważ jest jedyną jego nadzieją, jego zbawieniem i jego życiem. 

 
5. Głoszenie krzyża dzisiaj.

              
 Kaznodzieja musi być świadomy, że zgorszenie krzyżem trwa, nawet wśród uczniów Jezusa. Dostrzega się tendencję rozwodnienia chrześcijaństwa, niwelowania ostrych kantów krzyża. Wielu chętnie przyjmuje Chrystusa, ale bez krzyża, cierpienia. Tendencja ta idzie przez świat, Kościół, przez serce każdego wiernego. Logos krzyża uczy, że to jest pokusa szatańska; nie ma bowiem Chrystusa bez krzyża, chrześcijaństwa bez krzyża, Ewangelii bez krzyża. Chrystus uczy, jak odrzucić tę pokusę.
                Ale życie i doświadczenie uczą jeszcze innej, bardzo ważnej sprawy. To co naprawdę chrześcijańskie mierzy się miarą krzyża, sprawdza się na krzyżu, w cierpieniu (Moltmann). To co ludzkie, również mierzy się miarą krzyża. "Cierpienie tworzy człowieka, a więc także sprawdza jego wartość i to w dwóch wymiarach: własnym, mierzonym w tym, jak dalece jednostka nie pozwala cierpieniu zmieniać jej celów i aspiracji życiowych, jak umie przeciwstawić się cierpieniom i lękom przed cierpieniem, aby kontynuować swoje dzieło oraz w społecznym, mierzonym miarami ulgi przynoszonej w cierpieniach innych" (J. Szczepański).
               Życie człowieka ochrzczonego nosi na sobie znamię tajemnicy paschalnej: "codziennie umieramy" codziennie nosimy w sobie "konanie Chrystusa". Oznacza to ciągłe umieranie dla grzechu, słabości, ciągłe umieranie starego człowieka. Umieranie to realizuje się w zdrowej ascezie chrześcijańskiej, do której wychowuje się przez powszednie ofiary, wyrzeczenia, cierpienia... To wszystko jest codziennym umieraniem. Bez tego krzyżowania, dobrowolnej surowości można wychować duże dziecko, rozklejonego mięczaka, życiowego abulika, nigdy zaś pełnego człowieka i autentycznego chrześcijanina. Aby żyć duchem, trzeba codziennie umierać dla ciała. Taka jest dialektyka chrześcijańskiego życia.
              
Biblijny kerygmat o krzyżu dużo może nauczyć współczesnego kaznodzieję. Kerygmat ten łączy zawsze krzyż z Jezusem, zbawieniem, chwałą. Dzięki temu trudny imperatyw dźwigania krzyża zawsze wyprowadzany jest z indykatywu zbawczego, tj. z dzieła zbawczego. On pierwszy wziął krzyż, umarł na krzyżu dla naszego zbawienia, wysłużył nam łaskę. Dzięki temu mamy moc w dźwiganiu krzyża. Nasz krzyż jest odpowiedzią na krzyż Jezusa, na największą miłość. Dźwiganie krzyża dla obdarzonego łaską, zbawieniem i Duchem Świętym jest możliwe do realizacji. O tym nigdy nie można zapomnieć w przepowiadaniu. Wezwanie do dźwigania krzyża trzeba zawsze łączyć z wprowadzaniem w pełnię chrześcijaństwa. Krzyż rozumie się dopiero wtedy, gdy się żyje w zjednoczeniu z Chrystusem.
             Ścisłe łączenie w kerygmacie biblijnym krzyża z chwałą uczy, że i w przepowiadaniu współczesnym musi być podobnie. To głoszenie krzyża strzeże od cierpiętnictwa. Krzyż nie jest celem samym w sobie. Krzyż jest drogą, jest bramą do chwały i zmartwychwstania. Tak było dla Jezusa, tak jest dla Jego uczniów. Siostry Franciszkanki od Krzyża w Laskach pozdrawiają się: "Przez Krzyż" "Do nieba". Wielki Piątek nie jest ostatnim słowem Boga i historii; ostatnim słowem jest Wielka Niedziela; ostatnim słowem nie jest przemoc i śmierć, lecz wolność i życie. Tak pojęty kerygmat biblijny o krzyżu domaga się rewizji kazań pasyjnych i homilii pogrzebowych. Pierwsze miały często posmak cierpiętnictwa przez abstrahowanie od tajemnicy paschalnej, drugie zaś więcej mówiły o życiu doczesnym zmarłego niż o życiu wiecznym.
             Kiedy i jak można wykorzystać proponowany tu materiał? Najpierw do nabożeństw pokutnych na temat ,,zbawienie przyszło przez krzyż", następnie do kazań pasyjnych w Wielkim Poście. Tematy: znak krzyża, zgorszenie krzyżem, dźwiganie krzyża, być z Chrystusem przybitym do krzyża, chlubić się krzyżem. Jak korzystać? Nie są to materiały gotowe na ambonę, lecz pomoc do m e d y t a c j i  h o m i l e t y c z n e j. Przy medytacji trzeba sięgnąć do przytaczanych tekstów biblijnych. Kaznodzieja winien ten kerygmat o krzyżu zastosować do konkretnej wspólnoty, do jej problemów. M u s i  j e  z n a ć  i  n i m i  ż y ć . Bez tego nawet piękny i głęboki kerygmat krzyża może stać się martwą literą. Niewolnicze powtarzanie cudzych myśli j e s t  g r z e c h e m przeciw własnej osobowości.  
TOP