Wzniesione ręce Mojżesza (Wj 17,8-13)

echoslowa stmojrzeszRozdział 17. Księgi Wyjścia opowiada o dwóch wydarzeniach, powiązanych ze sobą przez jedność miejsca – oaza Refidim na Synaju – a także przez pewien wątek teologiczny. Są to dwie sytuacje kryzysowe, którym musiał stawić czoła Mojżesz wiodący lud w stronę góry Horeb: bunt Izraelitów z powodu „przerwy w zaopatrzeniu w wodę” oraz konfrontacja z Amalekitami, którzy zastąpili im drogę i zmusili do walki. W obu sytuacjach Mojżesz zwraca się do Boga jako jedynego ocalenia; w obu prosi o wsparcie współtowarzyszy – najpierw kilku spośród starszyzny (w. 5), a potem Aarona i Chura (w. 10); w obu też ważnym znakiem działania Bożego jest laska pasterska, która towarzyszyła mu cały czas, od powołania przy krzewie gorejącym, poprzez plagi egipskie i przejście przez Morze Czerwone aż dotąd.

 

            Ciekawe, że konieczność podjęcia bitwy nie zaniepokoiła go, choć był to chrzest bojowy Izraelitów. Mojżesz nie ma wątpliwości, co trzeba zrobić, i ze spokojem wydaje rozkazy Jozuemu, swojemu młodemu następcy. Popada natomiast w prawdziwy kryzys w obliczu kolejnego buntu we własnych szeregach. Izraelici szemrali zawsze, ilekroć napotykali jakieś trudności: w Egipcie, gdy zamiast obiecanego wyzwolenia doznali zdwojonego ucisku (5,21), gdy zobaczyli pościg egipski nad morzem (14,11), w Mara, gdy przez chwilę odczuli brak wody (15,24), i gdy zatęsknili za mięsem egipskim (16,3), i teraz, w miejscu, które Mojżesz nazwał „Massa i Meriba” – „kuszenie i kłótnia” (17,7). Ich pretensje były uzasadnione, ale nie było w nich miejsca nawet na odrobinę zaufania i cierpliwości wobec Boga. W sposób agresywny domagali się natychmiastowego spełnienia swych żądań, kwestionując przy tym sensowność wyjścia z niewoli, autorytet Mojżesza a nawet wiarę w Boga. Wystawiali Pana na próbę (hebr. „massa”).

            Mojżesz rozumiał, że o zwycięstwie lub klęsce decyduje wierność Bogu (hebr. „emunàh”), dlatego szukał Go w modlitwie, a oparciem była mu wspomniana laska – „sztandar Boga” (por. 17,15), świadek Jego potęgi i wierności. Dzięki wsparciu Aarona i Chura ręce Mojżesza pozostały niezmordowane („emunàh” – w. 12), stale wyciągnięte ku Bogu w geście ufnego wstawiennictwa, i to właśnie zadecydowało o zwycięstwie nad wrogiem.

Przykłady wiary, która zwycięża nie ludzką mocą, łatwo znaleźć w ostatnim stuleciu. W 1920 roku, gdy na przedpolach Warszawy żołnierze i dowódcy szykowali się do decydującego starcia z bolszewikami, w kościołach stolicy, na placu Zamkowym i na Jasnej Górze trwała wielka batalia modlitewna, z różańcami w rękach, o ocalenie ojczyzny i Europy. Wsparcia udzielił jej papież Benedykt XV, a bezpośrednim świadkiem był obecny w Warszawie przyszły papież Pius XI. Zwycięstwo przyszło 15 sierpnia…

W październiku 1962 roku, dzięki modlitwie św. Jana XXIII i jego odważnemu apelowi do przywódców USA i ZSRR, udało się zażegnać tzw. kryzys kubański, który doprowadził świat na krawędź wojny nuklearnej. Nie można też nie pamiętać o krucjatach różańcowych z udziałem milionów ludzi, które odmieniły bieg historii takich krajów jak Austria (1955), Filipiny (1986), czy, ostatnio, Węgry.

Wzniesione ręce Mojżesza to wezwanie do nieustępliwej modlitwy (por. Łk 18,1), która jest walką o wiarę w Boga, i która ‑ choć wydaje się krucha i bezsilna ‑ przynosi nam zwycięstwo Boga w każdym doświadczeniu.

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP