Prorok w błocie (Jr 38,4-6.8-10) I czytanie

Gorzka jest misja proroka, którego nikt nie chce słuchać. Jeremiasz działa w Jerozolimie za Sedecjasza, ostatniego króla z dynastii Dawidowej, który jest władcą słabym i niesamodzielnym.

Na tronie osadził go Nabuchodonozor, władca Babilonii, a ten zbuntował się przeciw niemu, licząc na pomoc Egiptu. W ten sposób ściągnął na kraj, wraz ze swoimi doradcami, ostateczną katastrofę: trwające półtora roku oblężenie zakończy się zburzeniem świętego miasta i unicestwieniem królestwa Judy, a sam Sedecjasz ‑ pojmany i oślepiony ‑ umrze w niewoli.

Jeremiasz ma za zadanie uświadomić przywódcom i całemu narodowi głębszy sens bolesnych wydarzeń: Nabuchodonozor jest jedynie narzędziem kary za to, że zdradzili Boga i że nie chcą się nawrócić. W związku z tym prorok przedstawia królowi i wszystkim swoim rodakom dość szokującą alternatywę: jeśli będą trwać w beznadziejnym oporze do ostatniego żołnierza i ostatniego kawałka chleba, zostaną na pewno pokonani przez głód, epidemię i miecz (Jr 38,2), a miasto ulegnie zagładzie; jeśli zaś skapitulują, Jerozolima ocaleje, a król i wszyscy mieszkańcy ujdą z życiem. Zdając się na łaskę i niełaskę pogańskiego imperatora, Judejczycy oddadzą się tak naprawdę w ręce Boga, przeciwko któremu byli się zbuntowali. Idąc za słowem proroka dadzą dowód, że na nowo zaufali Bogu bardziej niż politycznym kalkulacjom, a wtedy Bóg pozwoli im się przekonać, że wielkie jest Jego miłosierdzie, i że jest wierny obietnicy danej Dawidowi.

Jeremiasz nigdy dotąd ich nie oszukał, a jego apel jest jedyną sensowną wizją, której można się uchwycić w beznadziejnej sytuacji. Dlaczego więc ministrowie, generałowie i kapłani nie usłuchali go? Bo musieliby uznać, że ich polityka była błędna i że doprowadzili państwo na skraj katastrofy; musieliby się nawrócić i zaufać Bogu, nie mając żadnych gwarancji poza słowem proroka. Nie, tego nie uczynią. Pycha władzy im na to nie pozwoli. Raczej stwierdzą, że prorok jest zdrajcą albo wariatem, i wrzucą go do dołu pełnego błota, żeby go uciszyć. Jedynym, który ujmie się za Jeremiaszem, ryzykując, że podzieli jego los, jest Ebedmelek, afrykański dworzanin króla.

            Dziś także prorocy są wrzucani w błoto, jeśli tylko ośmielą się mówić prawdę zobowiązującą do nawrócenia i przemiany, zarówno w życiu osobistym, jak i publicznym. Jeśli uda się ich choć trochę oczernić, stracą autorytet i będą musieli zamilknąć. Tak postąpiono na przykład z bł. Jerzym Popiełuszką, którego najpierw usiłowano zniesławić na wszelki możliwy sposób przy pomocy kłamstw i prowokacji, a gdy to się nie powiodło, związano go i wrzucono do Wisły. Bł. Józef Kowalski, salezjanin, obrońca ludzkiej godności w Auschwitz, został najpierw wrzucony przez oprawców w błoto, a potem utopiony w beczce z nieczystościami.

A jednak Bóg nie przestaje posyłać do nas proroków. Trzeba ich rozpoznawać w swoim otoczeniu, słuchać uważnie, a jeśli zajdzie potrzeba – stawać w ich obronie, tak jak Ebedmelek, nawet, gdyby miało nas to cokolwiek kosztować. Bo gdyby ich zabrakło, gdyby zamilkli, czy umielibyśmy sami z siebie rozpoznać własny grzech i zaufać Miłosierdziu, które jest większe od każdego grzechu?

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”