Prześladowani - siewcami Ewangelii - VI Niedziela Wielkanocna "A" (I czyt. Dz 8, 5-8.14-17)

cruxIstotny kontekst opowiadania o Filipie, który ewangelizuje Samarię (Dz 8,5-13), stanowi krótki fragment o prześladowaniu, jakie wybuchło w Kościele jerozolimskim (w. 1-4).

Po męczeńskiej śmierci Szczepana nastąpił terror i dewastacja Kościoła za sprawą Szawła, fanatycznego faryzeusza, który pragnął wykorzenić „sektę nazarejczyków”. Wielu musiało uciekać z Jerozolimy, tracąc zapewne swoje domy i to, co posiadali. Łukasz używa ciekawego czasownika „diaspeíro”, który oznacza nie tyle „rozproszenie” co raczej „rozsianie” uczniów Jezusa po okolicach Judei i Samarii (w. 1 i 4). Prześladowanie nie zmusiło ich do porzucenia wiary ani nie zamknęło im ust. „Rozeszli się ewangelizując [i niosąc] słowo” (w. 4 – tł. dosł.). „Odziani mocą z wysoka” stali się gotowi – właśnie teraz, wśród prześladowań – iść jako świadkowie Mesjasza do Judei, Samarii i aż po krańce ziemi (por. Łk 24,47-49; Dz 1,8).

To, co ludzie zamierzyli jako zło, Bóg obrócił w dobro (por. Rdz 50,20), a to, co wydawało się śmiertelnym zagrożeniem, stało się motorem ewangelizacji, sposobnością do wzrostu i ekspansji Kościoła. Prześladowanie było jak wiatr, który rozsiewa i przenosi na setki kilometrów nasiona Ewangelii, obecne w ludziach wierzących w Jezusa. A jeśli niektórzy z nich tracili przy tym życie, stawali się ziarnem rzuconym w ziemię, które przynosi plon wielokrotny. Tak było ze Szczepanem – pierwszym męczennikiem – którego ludzie pobożni pochowali z wielkim opłakiwaniem (Dz 8,2). Ten, który, jak Jezus, złożył Bogu w ofierze swoje życie, modląc się za prześladowców, zrodził dla królestwa Bożego największego z głosicieli Ewangelii. Szaweł, który nienawidził chrześcijan i niszczył Kościół, przeobraził się w Pawła, Apostoła Narodów, który zaniósł imię Jezusa na krańce ziemi i założył niezliczone kościoły.

            Co było treścią ewangelizacji? „Filip przybył do Samarii i głosił im Chrystusa” (w. 5). Paweł Apostoł powie później: „Nie głosimy siebie samych, lecz Chrystusa Jezusa – Pana” (2 Kor 4,5). Tłumy nie skupiały się na osobie Filipa ale na tym, co mówił, a jego słowo znajdowało potwierdzenie w znakach: opętani doznawali uwolnienia, sparaliżowani i ci, co nie mogli chodzić, byli uzdrawiani. Spektakularne uzdrowienia nie były celem samym w sobie, wskazywały jedynie na głębsze uwolnienie, jakie dokonywało się dzięki przepowiadaniu Ewangelii ‑ od szatańskiego kłamstwa, że Bóg nie kocha człowieka, i że egoizm jest sposobem na przeżycie. Uwolnieni od niego ludzie otwierali się na Bożą miłość i dokonywał się wśród nich cud największy, jakim jest wspólnota braci i sióstr, dzieci jednego Ojca w niebie. Rezultatem głoszenia Ewangelii była pomnażająca się w ich sercach radość – znak obecności Boga.

            „Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1,7). Moc Boga objawia się najwyraźniej, gdy trudności i prześladowania nie gaszą w nas radości wiary, lecz czynią chrześcijańskie świadectwo bardziej wyrazistym. O tego Ducha modlimy się w czasie wielkanocnym.

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP