XXIII niedziela zwykła "C" - Łk 14,25-33 Ewangeliczna nienawiść?

echoewangeliiJezus podaje nam potrójne „kryterium negatywne”: kto nie może być Jego uczniem (Łk 14,25-33). Jak widać, nie interesuje Go entuzjazm wielkich tłumów, choć przecież pragnie, „żeby wszyscy ludzi byli zbawieni i doszli do poznania Prawdy” (1 Tm 2,4).

Nie można być chrześcijaninem „na gapę”, ukrytym w tłumie, który nie przejmuje się wezwaniami do nawrócenia, jego religijność to kwestia koniunktury. Zbawienie osiąga się nie przez statystyczną przynależność do Kościoła, lecz raczej poprzez stawanie się podobnym do Jezusa. W czym?

Po pierwsze: nie może prawdziwym chrześcijaninem ten, „kto nie ma w nienawiści ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, a wreszcie siebie samego”. Stwierdzenie to wydaje się być sprzeczne z tym, co mówi słowo Boże na temat miłości małżeńskiej i rodzinnej oraz miłości względem siebie samego (np. Mt 19,19; Ef 5,28-33; Tt 2,4). Jezus jednak nie snuje subtelnych rozważań o duchowych priorytetach i preferencjach, ale używa języka mocnego i pełnego ognia. W typowo semickim stylu domaga się, by miłować Boga całym sercem i ponad wszystkie inne miłości (Łk 10,27).

„Mieć w nienawiści” oznacza, że nawet najbliższych osób nie można kochać miłością absolutną, tak jak Boga. Moja miłość do rodziców oznaczać będzie oczywiście serdeczne przywiązanie, cześć i troskę, ale tak naprawdę moją matką i ojcem, czyli prawdziwym oparciem i źródłem życia, będzie zawsze Bóg, a nie oni. To samo odnosi się do miłości męża i żony: chrześcijański mąż zawsze będzie kochał swoją żonę „mniej” niż Boga, to znaczy, że na Bogu samym będzie się opierał całym ciężarem swojej słabości i swoich potrzeb, i że Bóg, a nie najbardziej nawet ukochana żona, będzie mieć decydujący wpływ na podejmowane w sumieniu decyzje. Nawet gdy ktoś taki straci rodziców czy owdowieje, to doświadczenie to, choć bolesne, nie będzie dla niego katastrofą, bo miłość Boga jest wieczna (Ps 27,10; Iz 49,15).

Trzeba też „nienawidzić własnego życia” (Łk 14,26) czyli uśmiercać swoje naturalne, egoistyczne skłonności, by móc kochać prawdziwie ‑ dawać siebie, bez szukania własnego interesu.

Gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wtedy wszystkie inne relacje w naszym życiu, łącznie z relacją do siebie samego, będą uporządkowane i nie staną się nigdy idolatrią niszczącą zarówno kochającego jak i kochanego.

Uczn

iem Jezusa nie może być ktoś, kto nie nosi własnego krzyża, czyli ten, kto nie akceptuje faktu, że w tym realnym życiu, które nie zawsze toczy się tak, jakbyśmy sobie życzyli, wśród niepowodzeń i upadków, Bóg jest bliski i obecny, i realizuje swój plan zbawienia.

Trzeci warunek, jaki stawia Jezus swoim uczniom, to duch ubóstwa: niczego sobie nie przywłaszczać – ani osób, ani majątku, ani osobistej świętości, ale wszystko przyjmować z wdzięcznością jako dar od Boga, i Jego samego uznawać za jedyny skarb (Mt 13,44-46).

„Kto ma uszy, niech słucha.” (Łk 14,35). Pozwólmy, by Jego słowo w nas się zakorzeniło, i by stawało się stopniowo konkretną rzeczywistością.

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska” 

TOP