Ciasne drzwi (Łk 13,22–30)

Jezus mówi o zbawieniu w sposób paradoksalny, prowokujący do myślenia. Brama jest wąska, trzeba czegoś się wyrzec, by przez nią przejść.

Brama może okazać się zamknięta dla nas, którzy teraz jesteśmy z Nim przy stole, a wejdą przez nią obcy i grzesznicy (Łk 13,22–30). Cóż to za zbawienie? I kto się zbawi?

Jezus nie mówi, ile procent ludzi może liczyć na zbawienie. Mówi za to, że Jego krew zostanie wylana w ofierze za wielu, tzn. za wszystkich (Mk 14,24), i rzuca nam wyzwanie: „Walczcie!” (gr. „agōnízesthe” – w. 24). „Właśnie o to trudzimy się ‑ pisze Paweł ‑ i walczymy (gr. „agōnizómetha”), ponieważ złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym, który jest Zbawcą wszystkich ludzi, zwłaszcza wierzących”. (1 Tm 4,10). Trzeba walczyć, jak sportowiec na arenie, który chce się zakwalifikować się do finału (por. 1 Tm 6,12; 2 Tm 4,7; 1 Kor 9,25-27). Jak walczyć i z kim? Eliminując innych, jak zapaśnik czy bokser?

Być zbawionym to znaczy odnieść zwycięstwo nad śmiercią. Jest to dar miłości od Boga dla nas. Zbawić się znaczy też: kochać drugiego człowieka. Mówi o tym św. Jan: „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci, kto zaś nie miłuje, trwa w śmierci” (1 J 3,14). Przeciwnikiem, z którym trzeba walczyć może być nasza własna skłonność do zasługiwania na miłość, kupowania jej za dobre uczynki. Może to być również opór przed uznaniem siebie za grzesznika, który w żaden sposób nie zasługuje na miłosierdzie Boże. A przecież możemy je otrzymać tylko za darmo, jako grzesznicy wśród grzeszników.

Przez te drzwi miłosierdzia nie chciał przejść starszy syn z Jezusowej przypowieści (Łk 15,28). Zbuntował się przeciw swojemu bratu – ocalonemu grzesznikowi, i przeciw Ojcu, którego uznał za niesprawiedliwego (15, 29-30). Toczy się w nim wewnętrzna walka. Aby wejść w zbawienie, musi zgodzić się na to, że w jego życiu wszystko jest niezasłużonym darem, i że takie samo prawo do zbawienia ma jego brat, który zrobił wystarczająco dużo zła, by go potępić.

            „Wielu będzie chciało wejść, lecz nie będą mieć siły” (13,24). To kolejny paradoks: Jak walczyć, skoro nie ma się siły? Akceptacja naszej niewystarczalności jest tym właśnie, co otwiera dla nas bramy Bożego miłosierdzia. Nasza słabość jest miejscem naszego zbawienia.

            Bramą, przed którą stoimy, jest sam w gruncie rzeczy sam Jezus, który przez swoje zmartwychwstanie otworzył dostęp do miłosierdzia dla wszystkich grzeszników (J 10,9). My stoimy na zewnątrz i nie możemy wejść, jeżeli w swojej pysze uparcie sądzimy, że nie jesteśmy grzesznikami, i że mamy prawo potępiać innych. Wtedy nie na wiele zda się formalne uczestnictwo w życiu Kościoła, a nawet przyjmowanie sakramentów: „Przecież jedliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś” (13,26).

Uczestnicząc w niedzielnej mszy świętej prośmy Jezusa, by ona nie pozostała dla nas pustym rytuałem, ale by prowokowała nas i przynaglała do odpowiedzenia całym życiem na szaloną, niezasłużoną miłość Boga, którą ona uobecnia.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP