Idź i ty czyń podobnie (Łk 10,25-37)

Uczony rabin pyta Jezusa o „życie wieczne” (Łk 10,25-37) nie tylko w sensie czasowym, ale i jakościowym, jako udział w szczęściu samego Boga,

już teraz i na wieki. Choć intencje pytającego nie są szczere, Jezus daje mu wspaniałą odpowiedź. Skryba rozumie, że życie wieczne jest czymś, co się dziedziczy (gr. „klēronoméō” – w. 25). Nie można więc nań zapracować ‑ jest to dar Boga, który kocha ludzi jako swoje dzieci. Z drugiej strony jednak życia wiecznego nie otrzymuje się siedząc z założonymi rękami. Podkreśla to czasownik „czynić” użyty dwukrotnie – przez Jezusa i przez Jego rozmówcę – na początku i na końcu perykopy (w. 25.28.37). Co należy czynić, aby być dziedzicem Bożych bogactw? Odpowiedź daje Boże słowo: „Będziesz miłował!”. Kto miłuje, ten narodził się z Boga i żyje naprawdę! (por. 1 J 3,14) Miłość Boga i bliźniego wyraża się nie tyle w sentymentach i pięknych słowach, co w czynach, a mówiąc jeszcze dokładniej, w wypełnianiu słowa Bożego. Dlatego Jezus powtarza z naciskiem: „To czyń!”

Uczony w Piśmie stawia mądre pytanie: „A kto jest moim bliźnim?” to znaczy: „Kto mnie miłuje, żebym i ja mógł miłować?” Kto nie doświadczył, że jest przez kogoś kochany, nie będzie umiał kochać siebie, ani innych ludzi, ani Boga (S. Fausti).

Jezus odpowiada przypowieścią, która jest streszczeniem całej Ewangelii. Oto człowiek schodzi z Jeruzalem do Jerycha, w stronę Morza Martwego. To każdy z nas – Adam, syn, który wybiera „wolność od Boga” i odchodzi z Jego domu (por. Łk 15,13-17). Finał tej „wolności” jest tragiczny: człowiek wpada w ręce kłamcy i zabójcy (J 8,44); zamiast bogactwa znajduje nagość i nędzę (Rdz 3,7), zamiast upragnionej miłości – krzywdę i wielkie cierpienie; zamiast szczęśliwego życia – porzucenie, obojętność ze strony innych i życie, które jest właściwie pół-śmiercią.

Jezus idzie w stronę Jeruzalem (Łk 9,51), drogą posłuszeństwa i miłości, w poszukiwaniu człowieka, który zagubił się Bogu. Jego miłość jest jednak nierozumiana i uznawana za skandal: On zadaje się z celnikami i nierządnicami! Dlatego przezywają Go Samarytaninem (J 8,48). On jest naszym Bliźnim, który pierwszy nas ukochał, odnalazł i uratował od śmierci. On widzi nasze nieme cierpienie i osamotnienie ‑ ma miłosierne oczy. Widok zła porusza Go do głębi, nasz ból odczuwa jako swój własny ‑ ma miłosierne serce. Podchodzi do leżącego na drodze by stać się jemu bliskim – ma miłosierne stopy. Opatruje rany i łagodzi ból ‑ ma miłosierne ręce. Zabiera go do gospody (dosł.: „miejsce przyjmujące wszystkich” – symbol Kościoła) i oddaje pod opiekę człowieka, który wcześniej sam został w podobny sposób ocalony, i zachęca go, by do Jego czynu miłości dołożył coś „więcej” – od siebie. A nagrodę otrzyma owego „trzeciego dnia”, gdy Pan powróci w chwale, aby rozpoznać w nas swoją miłość i „każdemu zapłacić, jaka jego praca” (Ap 22,12). Idź i ty czyń podobnie, a będziesz żył.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP