Matka naszej wiary (J 2,1-12)

Jan Ewangelista nie poświęca Maryi tyle miejsca, co Łukasz, jednakże ukazuje ją u boku Jezusa w dwóch niezwykle istotnych momentach: na początku Ewangelii,

gdy na weselu w Kanie Jezus objawił swoją chwałę i uwierzyli weń Jego uczniowie (J 2,1-12), oraz pod krzyżem, gdzie chwała Syna Bożego zajaśniała z całą mocą rozpraszając ciemności świata (J 19,25-27). „Godzina Jezusa” ‑ objawienie miłości Boga wobec świata ‑ zaczęła się już na weselu w Kanie, przy istotnym udziale Maryi (2,4; 17,1; 19,27).

Św. Jan nie podaje w swojej Ewangelii Jej imienia, za to stosuje wobec Niej dwa doniosłe tytuły. W Kanie i na krzyżu Jezus zwraca się do Maryi: „Niewiasto”, ukazując Ją jako Nową Ewę, która daje początek nowej ludzkości, uwolnionej z niewoli grzechu i śmierci (Rdz 3,15-16). Z kolei tytuł „Matka” jest w tradycji starotestamentalnej mocno związany z górą Syjon w Jerozolimie jako matką ludów całej ziemi (Ps 87,5; Tb 13,10-15; Iz 60). Maryja zatem staje pomiędzy Panem a Jego ludem jako Matka Izraela i narodów. Jest Ona Nowym Syjonem, uosobieniem ludu Nowego Przymierza.

W obu wspomnianych scenach widać ścisły związek między Maryją a uczniami Jej Syna. Matka Jezusa jest obecna u początków wiary Jego pierwszych uczniów, a ta Jej obecność została podkreślona w zdaniu otwierającym i zamykającym perykopę o godach w Kanie (J 2,1-2.11-12). Tuż przed swoją śmiercią Jezus powierza umiłowanego Ucznia opiece Matki, a Uczeń ‑ z woli Jezusa ‑ „przyjmuje Ją do siebie”, to znaczy wprowadza we wszystkie swoje sprawy, w całe swoje życie. Chwilę później umierający Jezus „przekazuje Ducha” (gr. „parédoken to Pneuma”; 19,30) Matce i Uczniowi, którzy stoją razem pod krzyżem i są obrazem rodzącego się Kościoła.

Ewangelista mówi nam coś ważnego: Nie można być uczniem Jezusa bez udziału Jego Matki i bez bliskiej więzi z Nią. Jeśli ktoś chciałby twierdzić, że cześć i miłość dla Maryi jest katolickim przesądem, nie do pogodzenia z „biblijnym” chrześcijaństwem, to należałoby go zapytać, czy naprawdę wnikliwie przeczytał Janową Ewangelię.

Przepięknie ukazuje Jan pośrednictwo Maryi miedzy Jezusem a uczniami. Zanim ktokolwiek z ucztujących zdążył się zorientować, że nadciąga kryzys i skandal, bo zabrakło wina, czyli miłości i radości, Ona – po macierzyńsku uważna i dyskretna ‑ już rozmawia o tym ze swoim Synem, który daje nam swoją Ewangelię i Ducha, czyni możliwą miłość i radość.

Centrum opowiadania o Kanie stanowią Jej słowa: „Uczyńcie, cokolwiek wam powie”, ostatnie słowa Maryi zapisane w Ewangeliach, Jej testament dla nas wszystkich.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”