Największe przykazanie (Mk 12, 28-34)

Miłość Boga i bliźniego nie jest narzuconym nam ideałem etycznym, ale darem Jezusa dla nas (Mk 12,28-34). On sam żył, miłując Ojca całym swoim umysłem.

Okazał to szczególnie w godzinie męki, gdy modlił się: „Abba, nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie!” (14,36), i gdy pozwolił nałożyć sobie na głowę cierniową koronę (15,17). Miłość do Boga ze wszystkich sił objawił, gdy pozwolił przybić do krzyża swoje ręce i nogi, i gdy pozornie pokonany, dokonał największej przemiany w dziejach ludzkości. Miłość Boga całym swoim sercem okazał najbardziej wtedy, gdy Jego bok został przebity włócznią (J 19,34-35). Miłość bliźniego jak siebie samego Jezus okazał zwłaszcza wtedy gdy złożył swoje życie w ofierze za wielu (Mk 14,24) i gdy modlił się: „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”(Łk 23,34). Jezus więc ofiaruje nam to najwyższe przykazanie jako już wypełnione w Nim samym.

Miłość to sposób istnienia Boga, a także droga do realizacji najgłębszego pragnienia człowieka: by być jak Bóg. Nie jest ona możliwa bez Jezusa, bez trwania w głębokiej jedności z Nim.

Jezus nie każe nam miłować bliźniego ponad wszystko, miłością absolutną. Tak miłość byłaby nawet pewnego rodzaju bałwochwalstwem i nakładałaby na ukochanego człowieka ciężar naszych potrzeb i oczekiwań niemożliwy dlań do udźwignięcia. Można tu przypomnieć słowa Izajasza: „Oto ty się opierasz na Egipcie, na tej nadłamanej lasce trzcinowej, która, gdy się kto oprze na niej, wchodzi w dłoń i przebija ją. Taki jest faraon, król egipski, dla wszystkich, którzy w nim pokładają nadzieję” (Iz 36,6).

Niezdrowy i niedojrzały afekt zniewala zarówno kochającego jak i kochanego. Jeżeli tego rodzaju uczucie nie jest miarkowane Bożymi przykazaniami, bywa przyczyną wielu dramatów, gdy na przykład mąż lub żona ulegają złudzeniu, że miłość małżonka wystarczy, by wypełnić całe ich życie, i nie chcą szukać prawdziwego oparcia w Bogu. Podobnie, gdy któreś z rodziców ulokuje wszystkie swoje uczucia w dziecku, wówczas bardzo trudne do zaakceptowania staje się doświadczenie opuszczenia przez dorosłego syna czy córkę, którzy zawierają małżeństwo.

Miłość do drugiego człowieka ponad wszystko, tak jakby był on bogiem, sprawić może, iż odejście czy śmierć kogoś takiego staje się doświadczeniem przekreślającym sens życia.

W rzeczywistości kochamy naprawdę naszego bliźniego, gdy pomagamy mu stawać się w pełni sobą i osiągać cel życia, którym jest poznać Boga, umiłować Go ponad wszystko i służyć Mu ze wszystkich sił. Tylko w relacji do Boga człowiek może w pełni zrozumieć i zrealizować samego siebie.

Zanim Bóg dał nam przykazanie: „Będziesz miłował”, wskazał najpierw na swoją miłość do nas, uprzednią i wyzwalającą, która objawiła się w konkretny sposób: „Jam jest, którym cię wywiódł z niewoli…” (por. Wj 20,2). Nasza miłość jest jedynie odpowiedzią.

Ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”