Po denarze (Mt 20, 1-16)

Bóg ma swoją własną miarę dla oceny i nagradzania ludzkich czynów, różną od naszej (por. Iz 55,8).

Przypowieść o gospodarzu, który najmuje robotników do winnicy (Mt 20,1-16) dzieli się na dwie części: czas „werbunku” pracowników przez gospodarza, który wielokrotnie od rana aż do późnego popołudnia wychodzi szukać ich na rynek miasta (w. 1-7), oraz czas zapłaty, wieczorem tego samego dnia (w. 8-16).

Ciekawe, że tylko z robotnikami najętymi wczesnym rankiem gospodarz umawia się na konkretną kwotę. Ci, którzy dochodzą później, wiedzą tylko tyle, że dostaną sprawiedliwą zapłatę, i idą ufając obietnicy. Cała inicjatywa leży po jego stronie: posyłając ich do swej winnicy przemienia ich życie z bezczynnej wegetacji w sensowny trud uwieńczony nagrodą (w. 3.6).

Wbrew ludzkiej logice i potocznemu poczuciu sprawiedliwości zapłatę otrzymują najpierw ci ostatni i jest ona nieproporcjonalnie wysoka do pracy, jaką wykonali. „Robotnicy pierwszej godziny” szemrają i protestują przeciw temu, dlatego potrzebują pewnej lekcji. Otrzymali przecież swojego denara, a są oburzeni nie dlatego, że gospodarz potraktował ich źle, ale że potraktował zbyt dobrze „robotników ostatniej godziny”. Pan winnicy uświadamia im, że mają fałszywe poczucie sprawiedliwości, „złe oko”, które nie znosi niezasłużonej hojności (w. 15; por. Prz 28,22). Człowiek o „złym oku” to ktoś zawistny i chciwy, kto nie umie się cieszyć z dobroci Boga i ze szczęścia drugiego człowieka. Światło, które jest w nim, jest wielką ciemnością! (por. Mt 6,22-23).

Pod postacią gospodarza rozpoznajemy samego Boga, który bez przerwy szuka i powołuje ludzi do służby w Królestwie. Bogu się spieszy, bo praca nad zbawieniem ludzi to zadanie nie cierpiące zwłoki! (por. 2 Kor 5,14). Konkretnym kształtem winnicy Pańskiej jest Kościół, w którym każdy według własnego powołania i charyzmatu służy Bogu i braciom nie jako niewolnik czy najemnik, ale jako syn cieszący się zaufaniem Ojca (por. Ga 4,6-7; Mt 21,28). Jednych Bóg wzywa „wczesnym rankiem”, tj. u zarania życia, innych w wieku dojrzałym, jeszcze innych ‑ pod wieczór życia, a nawet na łożu śmierci.

Nie można zapominać, że obiecana nagroda życia wiecznego jest zawsze wspaniałomyślnym, niezasłużonym darem Boga, a nie czymś, co by się nam należało za nasze zasługi. Nasze dobre czyny mają inny sens: mają być znakiem, który pobudzi niewierzących do wiary i wskaże drogę tym, którzy nie widzą prawdziwego sensu w swoim życiu.

„Rynek to miejsce poza winnicą, czyli poza Kościołem Chrystusa” (Orygenes). Każdego z nas Bóg odnajdywał w różny sposób na rynkach świata i przyprowadzał do Kościoła, „abyśmy żyli już nie dla siebie, ale dla Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał” (IV Modlitwa euch.). Co rano Ojciec niebieski kieruje do nas osobiste wezwanie: „Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy” (Mt 21,28). Każdy wieczór jest zapowiedzią schyłku naszego życia, gdy staniemy przed Panem, by odebrać „zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10). Modlitwa na początek i na zakończenie dnia nabiera w tej perspektywie nowego sensu i może być zachętą do gorliwej, pełnej radości i głębokiego sensu służby Bogu pośród zwykłych codziennych spraw.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP