Zajmij ostatnie miejsce (Łk 14,1.7-14)

echoewangelii   Czy Pan Jezus, wygłaszając pouczenie o gościach zaproszonych na ucztę (Łk 14,1.7-14), chciał nam udzielić lekcji właściwego zachowania przy stole? Bez wątpienia chodzi tu o coś więcej, niż tylko savoir-vivre.

 

Możemy popatrzeć na całe nasze życie jak na ucztę, na którą za darmo, z miłości, zaprosił nas Bóg. Aż pięć razy w tym krótkim tekście pojawia się słowo „zaprosić”. Salą weselną jest piękny świat, stworzony dla nas. Każdego dnia możemy cieszyć się życiem i wszystkim tym, co pochodzi z hojnej ręki Stwórcy (Ps 104,27-28). Na tej uczcie nie jesteśmy sami, jak bogacz z przypowieści (Łk 16,19), ale we wspólnocie, bo prawdziwą radość można przeżywać tylko razem z braćmi (Ps 133,1).

Jezus przestrzega jednak, żeby na tej uczcie nie sadowić się samemu na pierwszych miejscach, które oznaczają szybszą i lepszą obsługę, większy komfort i prestiż. Chodzi tu o pokusę „urządzania” się w życiu w taki sposób, by mieć dla siebie jak najwięcej jak najmniejszym kosztem, by dobrze i przyjemnie żyć kosztem innych, bo przecież „coś mi się od życia należy”. Św. Jan mówi o „trzech pożądliwościach”, które opanowują człowieka, jeśli nie podporządkowuje on słowu Bożemu swego umysłu i swoich pragnień: mieć więcej niż inni, znaczyć więcej niż inni, i nie odmawiać sobie niczego (por. 1 J 2,16). Nietrudno dostrzec u bliźnich takie „radzenie sobie w życiu” przy pomocy łokci: w relacjach domowych, w pracy, a także we wspólnotach kościelnych. Trochę trudniej jest zobaczyć tę samą skłonność u samego siebie. Jest to możliwe tylko wówczas, gdy znajdziemy się w spojrzeniu Jezusa, które jest przenikliwe jak płomień ognia, a zarazem nieskończenie miłosierne (por. Łk 14,7; Ap 1,14; 2,18).

            W tej Ewangelii Jezus zmienia radykalnie ten nasz naturalny sposób myślenia: każe nam zajmować ostatnie miejsce. Dlaczego? Ponieważ na tej uczcie życia, którą Bóg uczynił ucztą królestwa Bożego, On sam jest Panem młodym ‑ Oblubieńcem, a miejsce najbardziej zaszczytne to oczywiście miejsce u boku Oblubieńca. Otóż Jezus, który jest pierwszy w miłości, przyszedł na ten świat jako ostatni i najmniejszy, po to by odnaleźć i odzyskać dla Boga ostatniego, najbardziej zatraconego i zrozpaczonego grzesznika (Łk 23,41). Konsekwentnie zajmował ostatnie miejsce przez całe swoje życie: od narodzenia wśród bydła, poza miastem, aż po śmierć na krzyżu, poza miastem. Nie przyszedł na ten świat, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać własne życie na okup za wielu (Mk 10,45). Całym swoim życiem pokazał nam miarę prawdziwej wielkości i chwały, którą jest miłość. Ta miłość, która nie chce posiadać wszystko, ale dać wszystko; nie chce dominować nad innymi, ale im służyć; nie chce wynosić się ponad innych, ale przyjmować ich z pokorą. Ten, kto odkryje ten boski sposób istnienia, i będzie gotowy przepasać się i umywać nogi swoim braciom (J 13,14), stanie się Bożym przyjacielem (Łk 14,10) a Bóg sam zatroszczy się o to, by dać mu udział w swojej chwale.

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

 

TOP