Po dwóch (Łk 10,1-12.17-20)

echo dali

Dla Jezusa żniwem wielkim, gotowym do zebrania, są wszyscy bez wyjątku ludzie, przeznaczeni do tego, by poznać Boga jako Ojca i żyć Jego miłością, jako bracia i siostry (Łk 10,1-12).

Zboże nie zebrane na czas gnije i marnuje się. Podobnie ludzie, którzy nigdy nie poznają miłości Boga, są narażeni na zmarnowanie życia w egoizmie i bałwochwalczym kulcie dobrobytu, przyjemności czy władzy. Misja uczniów Chrystusa polega na tym, by ludziom ze wszystkich narodów ziemi (Rdz 10 wylicza ich siedemdziesiąt) ukazać prawdziwego Boga poprzez świadectwo składane życiem i słowem. Misja chrześcijańska jest więc otwarciem się na drugiego i gotowością, by dawać mu siebie samego w bezinteresownym darze. Owych siedemdziesięciu dwóch uczniów Jezusa, których imion Ewangelista nie podaje, to po prostu wszyscy chrześcijanie, którzy – o ile poznali ojcowską miłość Boga – nie mogą nie iść do swoich braci z dobrą nowiną.

         Dla właściwego zrozumienia tej perykopy ważne jest pierwsze słówko rozdziału 10., które łatwo przeoczyć: „Następnie” (dosł. „Po tych rzeczach”). Odsyła nas ono do rozdziału poprzedniego, z którego możemy dowiedzieć się, jakie warunki musi spełniać uczeń Jezusa, by móc podjąć i wypełnić Jezusowe wezwanie do misji.

         Warunkiem pierwszym jest poznanie prawdziwego oblicza Jezusa, które jest obliczem Miłosierdzia. Jezus niesie przebaczenie grzechów i bezwarunkową miłość ludziom, którzy Go odrzucą i zabiją (por. Łk 9,44.51-53). Tego samego ducha muszą mieć w sobie Jego zwiastuni, bo inaczej ich misja może łatwo przerodzić się w jakąś bezwzględną propagandę, w której człowiek szuka już nie tyle Bożej woli i dobra bliźnich, co siebie i swojego sukcesu, nawet kosztem innych (9,46.49.54).

         Ukazując uczniom „żniwo wielkie”, Jezus wzywa ich do modlitwy: „Błagajcie Pana żniwa, aby wyprawił robotników…”. Słowo „wyprawił” ma w oryginale wydźwięk mocny, nawet gwałtowny: gr. „ekballein” znaczy „wyrzucić na zewnątrz, wypchnąć”. Jezus wzywa nas, byśmy usilnie modlili się o to, by Jego miłość przynaglała nas do tego, byśmy już nie żyli dla siebie, ale dla Niego, który za nas umarł i zmartwychwstał (por. 2 Kor 5,14-15). Innymi słowy: byśmy przynagleni Duchem Świętym opuścili nasze wygodne gniazdka, uwite z wygody, dobrobytu i egoizmu. Byśmy zechcieli opuścić lisie jamy, w których trzyma nas nasze lenistwo, lęk przed dawaniem siebie w ubóstwie i prostocie, nasza fałszywa skromność ‑ „ja się nie nadaję” (por. Łk 9,58). O tym samym nie przestaje mówić papież Franciszek, który nieustannie przypomina, że miejscem misji Kościoła są przede wszystkim „ludzkie peryferie” czyli obszary materialnej i moralnej nędzy.

         Jezus posyła ich „po dwóch”, ponieważ zgodne świadectwo dwóch jest wiarygodne; ponieważ wie, że są słabi i będą potrzebować wzajemnego wsparcia; ponieważ dwóch, którzy swoim postępowaniem dają znaki służby, solidarności, pokory i przebaczenia, to zalążek wspólnoty, do której zaproszeni są także inni, poruszeni ich świadectwem. „Po dwóch” również po to, by było widać, że jeśli tworzą jedność, choć czasem po ludzku trudno im ze sobą wytrzymać, bo różni ich niemal wszystko – temperament, poglądy, a także słabości i grzechy – to znaczy że pośród nich jest rzeczywiście obecny Trzeci: niewidzialny i zarazem bardzo realny Bóg-Miłość, który sam otwiera serca ludzi na ich świadectwo.

         Czy od dzisiaj jestem gotów błagać Pana żniwa, by także mnie posłał na swoje żniwo? Czy widzę tego drugiego, z którym mam być „w parze”? Kto to może być: mąż albo żona? brat ze wspólnoty? ksiądz pracujący w tej samej lub sąsiedniej parafii?

ks. Józef Maciąg

Źródło: "Niedziela Lubelska"

TOP