Jesteśmy trynitarni (J 16, 12-15)

echoewangeliobjawienie

Dlaczego w mowie pożegnalnej do uczniów Jezus mówi, że jeszcze wiele ma nam do powiedzenia? (J 16,12-15) Przecież swoim życiem i śmiercią powiedział już wszystko, ukazał w pełni ogromną, niepojętą miłość Boga do nas. W Nim Bóg wypowiedział w pełni siebie i nie ma nam już nic więcej do powiedzenia. Nie należy oczekiwać żadnego nowego objawienia, a jedynie „przyswajać” to, co zostało nam dane w Jezusie.

 

Jednakże ów dar nie został jeszcze przez nas przyjęty. „Teraz jeszcze nie jesteście w stanie tego unieść”. Grecki czasownik, użyty w tym zdaniu, („bastadzein”) zawiera w sobie ideę brzemienia, które trzeba wziąć na siebie i nieść. Jezus pierwszy wziął nas na swoje ramiona, żeby nas przywrócić Bogu jako Ojcu, i położył za nas swoje życie (Łk 15,5; J 10,14-15), a przed swoim odejściem zostawił nam testament-przykazanie: „Trwajcie w miłości mojej. Miłujcie się, jak Ja was umiłowałem” (por. J 15,9.12). Ta miłość jest nie tyle sentymentem, co właśnie brzemieniem, które Jezus uczy nas dźwigać. Jest to brzemię pełnienia woli Bożej a nie swojej własnej (J 4,34; 7,17); brzemię krzyża, czyli umierania własnemu egoizmowi; brzemię służenia drugim bezinteresownie i przebaczania tym, co nam zawinili; brzemię niemałe, a przecież lekkie i słodkie, ponieważ takim czyni je „miłość Boża rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego” (Mt 11,30; Rz 5,5).

Otóż dopóki ta podwójna miłość – Boga jako Ojca i ludzi jako braci i sióstr – nie zakorzeni się w naszym myśleniu i nie zacznie kształtować naszego postępowania, dopóty słowo Jezusa pozostawać będzie piękną teorią, o której potrafimy nawet pięknie mówić, ale w rzeczywistości uchylamy się od jej „ciężaru” i tylko udajemy, że wiemy, o czym mówimy.

Jezus rozumie naszą słabość i daje nam czas; daje nam też Ducha, wewnętrznego Nauczyciela, którego dziełem będzie nieustanne przypominanie i powtarzanie słów Jezusa, objawianie ciągle na nowo, co one znaczą w konkretnych sytuacjach życiowych, na podobieństwo matki, która powtarza i przypomina dziecku coś ważnego, aż się ono nauczy. Taki sens ma słowo „anangellein”, które Jezus trzykrotnie powtarza w dzisiejszej Ewangelii.

Duch Święty nie przynosi żadnego nowego objawienia, ani w niczym nie uzupełnia Ewangelii. On ją wprowadza do naszego wnętrza jako słowo żywe i skuteczne, pochodzące wprost z serca Jezusa i skierowane osobiście do nas, tu i teraz. Duch wprowadza nas w pełnię Prawdy, która nie jest doktryną, ale Osobą (J 14,6). Stąd też poznanie „Prawdy, która nas wyzwoli”, to nie jakaś informacja czy pouczenie, ale osobiste spotkanie z Jezusem – Zbawicielem i Panem (por. J 8,32.36).

Trzeba pytać siebie: Czy rzeczywiście jesteśmy posłuszni Duchowi Świętemu i podatni na Jego pouczenia (łac. „docilitas”)? Czy Jezusowe pragnienie, by udzielać nam Ducha przybranych synów Ojca, spotyka się z naszym pragnieniem? Czy chcemy prowadzić życie według Ducha, we wspólnocie Kościoła, i swoim życiem pokazywać światu Boga, który nie jest samotnym Absolutem ale życiodajną wspólnotą miłości?

ks. Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”

TOP