Kto przyjmie Mesjasza? (Łk 3, 10-18)

echoewangelii

Radykalny w swoim sposobie życia na pustyni, podobnie radykalny w obrazowym przedstawianiu konieczności nawrócenia, na konkretne pytania „Cóż więc mamy czynić?”, Jan Chrzciciel odpowiada bardzo umiarkowanie: należy dzielić się tym, co posiadamy z potrzebującymi; nie należy kraść i nadużywać zajmowanej pozycji ani funkcji; trzeba odrzucić przemoc w relacjach międzyludzkich. W ten sposób przedstawione orędzie Jana nie wydaję się niczym radykalnym, wręcz może stać się „Credo” każdego, nawet zupełnie niewierzącego człowieka. Co więc sprawia, że Jan jest postrzegany jako prorok przełomu, który narusza społeczne tabu i łamie utrwalone schematy? Przecież on nawet nie działał w pobliżu Świątyni, ale poszedł na pustynię, żeby głosić wezwanie do nawrócenia tym, którzy podejmą trud, aby do niego przyjść i go słuchać.

Moc Janowego orędzia kryje się w pewności, z jaką ogłasza nadejście Mesjasza. Słuchając Jana nie da się „odłożyć na jutro” powrotu do elementarnej uczciwości, uregulowania zaległych długów czy pojednania się z tymi, którym wyrządziło się krzywdę. Słowa Jana zmuszają do postawienia najprostszego i najbardziej fundamentalnego pytania „Cóż więc mamy czynić?” Jest to to samo pytanie, które Apostołowie usłyszą ze strony słuchaczy pierwszej katechezy Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy Kościół Apostolski rozpocznie misję głoszenia śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. To pytanie wyraża chęć zmiany swego postępowania oraz uznanie, iż moja dotychczasowa sprawiedliwość nie jest wystarczająca. Słowa Jana wprowadzają w konfuzję tych wszystkich, którzy byli święcie przekonani, że wiedzą dobrze, co mają czynić i nikt nie musi ich w żaden sposób pouczać.

Wezwanie do nawrócenia i do elementarnej sprawiedliwości nie jest powiązane z budzeniem strachu. Jan nie przychodzi, aby napełnić lud lękiem i obawą, lecz aby przygotować serca ludzi na spotkanie z Mesjaszem. Lud oczekuje w napięciu i wierzy, że powrót do uczciwego życia wystarczy, aby Mesjasza godnie przyjąć. Ale Jan jest w pełni świadom, że Mesjasz całą swoją osobą i nauczaniem nieskończenie przerasta jego samego i to wszystko, co człowiek mógłby Mu ofiarować. Ta świadomość objawia prawdziwą wielkość ostatniego z proroków: „nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów.” Jan nie wprowadza nas w przestrzeń wiedzy o Mesjaszu, ale w odrzucaną przez człowieka fundamentalną prawdę o relacji z Bogiem, której nie da się zbudować na poczuciu zasługi, ale wyłącznie na świadomości niczym niezasłużonego wybrania przez Boga.

Jan przygotowuje na spotkanie z Mesjaszem ucząc elementarnego rozróżniania. Bowiem to, co ostoi się wobec Mesjasza to nie plewy powierzchowności i fałszywe poczucie wybrania („Któż będzie cię wyróżniał? Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał?”), ale tylko ci, „którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość.” Jan nie zamierza burzyć porządku społecznego, ale przygotowuje nas do nowego sposobu życia, „aby to, co nakazuje Prawo, wypełniło się w nas, o ile postępujemy nie według ciała, ale według Ducha. (…) Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch. (…) Bo jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć. Jeżeli zaś przy pomocy Ducha uśmiercać będziecie popędy ciała - będziecie żyli.”

ks. Maciej Warowny, Francja

TOP