Wdowa, która staje się oblubienicą (Mk 12, 41-44)

echoewangelii

Zaufanie Bogu niepomiernie przerastające nadzieję pokładaną w bogactwie, znajomościach, rodzinie, czy własnej inteligencji jest przedmiotem wielu przypowieści i katechez. Najważniejsze, które przychodzą na myśl to przypowieść o niebezpieczeństwie bogactw, dana jako komentarz do pytania bogatego młodzieńca, który odchodzi od Jezusa smutny; to parabola o bogatym głupcu będąca odpowiedzią na prośbę „powiedz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną spadkiem”; to napomnienie z Kazania na Górze, aby nie zamartwiać się ani o jedzenie ani o ubranie, bowiem „Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” oraz wezwanie do radykalnego wyrzeczenie się wszystkiego, albowiem „nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”. Ta ostatnia nauka jest poparta przypowieściami o budowaniu wieży i o przygotowaniach do bitwy. Droga do wiary dojrzałej nie może pominąć fundamentalnego wymiaru zaufania Bogu w codziennej rzeczywistości. Figurą zaufania i przywiązania wdowy do Boga jest Rut, która mówi do Noemi: „gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem. Gdzie ty umrzesz, tam ja umrę i tam będę pogrzebana.”

W historii i Prawie Izraela wdowy są pod szczególna opieką Boga: „Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty.” Sieroty, wdowy i cudzoziemcy znajdują się pod szczególną ochroną, jako osoby pozbawione ziemskich orędowników. Ale obraz wdowy przypomina także sytuację Izraela w niewoli. W poczuciu samotności, opuszczenia przez Boga, wydany na łaskę silniejszych narodów, Izrael widzi siebie jako wdowę, o którą nikt się nie troszczy i z którą nikt się nie liczy, chociaż równocześnie prorocy budzą świadomość, że to wdowieństwo jest konsekwencją jego grzechów, które bardzo wymownie są określone, jako prostytuowanie się z idolami. Jeremiasz wołał: „Czy panna zapomni swoich klejnotów, a narzeczona swych przepasek? Mój naród jednak zapomniał o Mnie - od niezliczonych już dni.” Niewierna małżonka, której grzechy są jawną niewiernością jej Oblubieńcowi, pozostaje sama, nie mając znikąd opieki ni obrony. Ale pod symbolem wdowy możemy także odczytać figurę Kościoła. Szczególne poczucie wdowieństwa daje obraz młodego Kościoła, który oczekuje na rychły powrót Chrystusa po Jego wniebowstąpieniu.

Szukając klucza, który łączy wezwania do odrzucenia wszelkich zabezpieczeń, aby być uczniem Jezusa, docieramy do najbardziej gorszącego nas wezwanie: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem.” Jezus ofiarowuje nam wyrzeczenie się posiadania, w najszerszym sensie, od bogactwa materialnego do bogactwa afektywnego, aby obdarować nas zaufaniem, czyli bezpieczeństwem zbudowanym na miłości Boga. Odpowiedzią na Jego wezwanie jest dar miłości, dar czyniony ze swego życia. Skłonność do życia w iluzjach, zwłaszcza, kiedy dotykamy naszych idoli, z których pieniądz jest największym, wymaga realizmu daru. Dać siebie całego, to znaczy oddać Bogu wszystkie swoje zabezpieczenia, które zazwyczaj jak w soczewce skupiają się w pieniądzach. Chociaż czasami takim zabezpieczeniem, o które jesteśmy gotowi walczyć na śmierć i życie, może być na przykład reputacja. Wówczas jesteśmy w stanie wydać wszystkie pieniądze na prawników, tylko po to, aby udowodnić, że żadnej nieprawości nie popełniliśmy i jesteśmy niesłusznie pomawiani.

Wdowa z dzisiejszej Ewangelii jest skrajnie uboga, posiada jeden grosz, równowartość jednej bułeczki. Wiara wiedzie ją do Świątyni, aby tam powierzyć Bogu nawet nie zabezpieczenie, ale ślad zabezpieczenia swego życia. W swoim „nic” daje Bogu najwięcej. Można by cyniczne powiedzieć, że niewiele ma do stracenia. Ale takie myślenie obnaża wyłącznie naszą mentalność, która każe pokładać ufność w zabezpieczeniach materialnych i szybko przelicza, co się opłaca, a co nie, aby „umocnić” te zabezpieczenia. Wdowa oddaje swój całodniowy budżet żywieniowy. A zważywszy na sytuację wdów w ówczesnej epoce, oznacza to, że oddaje wszystko, co posiada. O jutro będzie się troszczyć jutro. Dla nas, przyzwyczajonych do tego, że dar jest bądź owocem tego, co nam zbywa, bądź formą inwestycji (czasami wyłącznie emocjonalnej) taki gest budzi sprzeciw. Wdowa przekroczyła granice rozsądku. Ale to do niej Jezus zdaje się mówić: „Oczarowałaś me serce, siostro ma, oblubienico, oczarowałaś me serce jednym spojrzeniem twych oczu, jednym paciorkiem twych naszyjników. Jak piękna jest miłość twoja, siostro ma, oblubienico, o ileż słodsza jest miłość twoja od wina, a zapach olejków twych nad wszystkie balsamy!”

I jeszcze refleksja na temat tego, co czyni Jezus. On przychodzi do Świątyni i obserwuje ludzkie zachowania, wskazuje na ich prawdziwe motywacje i na ich rzeczywistą wartość. W czasach, kiedy próbuje się na wielu płaszczyznach zepchnąć Kościół do rozmiarów „prywatnych, osobistych, absolutnie wewnętrznych” winno nas mocno zastanowić to, co Jezus czyni. Kościół nie ma innego Słowa, niż Słowo Chrystusa i Jego prawda. Dlatego ani medialne rugowanie obecności Kościoła i orędzia Ewangelii z przestrzeni życia społecznego, ani też osobiste, indywidualistyczne powtarzanie, że wiara i religia to moje prywatne sprawy i nikomu nic do tego, jak wierzę i jak żyję, nie mają najmniejszego sensu w świetle tego, co Jezus czyni. On siada bowiem w miejscu publicznym i obserwując konkretne zachowanie pokazuje, jaka jest jego rzeczywista wartość. Takiego czytelnego nauczania potrzebujemy, takiego światła potrzebuje społeczeństwo.

ks. Maciej Warowny, Francja

TOP