Ostatnie kuszenie (J 18, 1 - 19, 42; Wielki Piątek Męki Pańskiej) (2)

echoewangeliiCzytając opis Męki Chrystusa czy też głosząc katechezy o Krzyżu wielokrotnie odnoszę wrażenie, że cierpienie i śmierć Chrystusa są dla nas historią zamkniętą, zakończoną raz na zawsze. Przeszłość, która na dodatek nie jest łatwa do udowodnienia, ale religijność podszyta lękiem każe uznać ją za prawdę. Piękna historia, która ma uczyć, jak bardzo Bóg ukochał człowiek, jak wiele dla niego wycierpiał i jak człowiek powinien być za to wdzięczny. Całym wysiłkiem woli zmuszamy się do myślenia o niej, emocje zaprzęgamy do walki o należny smutek duszy i kiedy tak wymęczeni obrazami cierpienia poczujemy ślad wilgoci w oku, czujemy się usatysfakcjonowani, że kochamy Jezusa i potrafimy płakać nad ogromem winy naszych grzechów, których nie można było zgładzić inaczej, jak tylko poprzez śmierć krzyżową. Osiągnęliśmy szczyt medytacji Męki Pana.

Co w takim razie znaczą słowa świętego Pawła? „Wydaje mi się bowiem, że Bóg nas, apostołów, wyznaczył jako ostatnich, jakby na śmierć skazanych.”; „Zapewniam was, przez chlubę, jaką mam z was w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, że każdego dnia umieram.”; „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele.”; „Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.” Czego brakuje Męce Pana? Jak można żyć, nosząc w sobie nieustanny wyrok śmierci? Jak można się radować z codziennego umierania?

Psalm 3, przypisywany Dawidowi, gdy uciekał przed swoim synem Absalomem, zaczyna się takimi słowami:

„Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią,
jak wielu przeciw mnie powstaje!
Wielu jest tych, co mówią o mnie:
«Nie ma dla niego zbawienia w Bogu»”

Podczas audiencji ogólnej, 7 września 2011 roku, Benedykt XVI tak komentował te wersety: „Ale modlący się człowiek nie daje się zwyciężyć tej wizji śmierci, utrzymuje silną więź z Bogiem życia i zwraca się przede wszystkim do Niego, szukając pomocy. Jednakże przeciwnicy również usiłują zerwać tę więź z Bogiem i zniszczyć wiarę swej ofiary. Sugerują oni, że Pan nie może interweniować, twierdzą, że nawet Bóg nie może go zbawić. Agresja jest więc nie tylko fizyczna, ale dotyka wymiaru duchowego: „Nie ma dla niego zbawienia w Bogu" – mówią, uderzono w rdzeń duszy psalmisty. Jest to skrajna pokusa, jakiej poddany jest człowiek wierzący, pokusa utraty wiary, ufności w Bożą bliskość. Sprawiedliwy przechodzi zwycięsko ostatnią próbę – pozostaje mocny w wierze i pewności prawdy, pełen zaufania do Boga i właśnie w ten sposób odnajduje życie i prawdę. Myślę, że w tym miejscu Psalm dotyka nas bardzo osobiście. W obliczu tak wielu problemów mamy pokusę myślenia, że nawet Bóg mnie nie zbawi, nie zna mnie, może nie ma takiej możliwości. Pokusa przeciw wierze jest ostateczną agresją nieprzyjaciela i musimy się jej przeciwstawić, a w ten sposób znajdziemy Boga i życie.”

Doświadczenie ataku na wiarę nie jest przywilejem wybranych. To codzienne doświadczenie setek tysięcy wierzących, którzy zupełnie nie wiedzą, co z nim zrobić. Podświadomie się go boją, bo wydaje im się, że na taką pokusę nie ma odpowiedzi. Oto prawdziwa męka współczesnego chrześcijanina: Bóg mnie nie zbawi, On o mnie zapomniał! W ślad z tym bluźnierczym oskarżeniem, z którego jeszcze nie zdajemy sobie sprawy, następuje długa lista „dowodów” niepamięci Boga: rak, starość, opuszczenie, zdrada, fałszywe oskarżenia, brak pieniędzy, porzucone dzieci i zapomniani rodzice, ośmieszenie, doświadczony gwałt fizyczny czy psychiczny, życie zniszczone przez alkohol, poczucie winny za swoje własne nieszczęścia, świadomość zniszczenia życia swoich bliskich, aborcja, wypadek, kalectwo, bankructwo. Jeśli jakieś cierpienie możesz dopisać do tej listy, to zrób to. I postaw sobie pytanie, czy rzeczywiście wierzysz, że Bóg kocha i zbawia? Że nie zapomina nigdy o swoich dzieciach? Że zna ciebie w każdym bolącym wymiarze twej duszy i ciała?

Dlatego nie usiłuj się wzruszać myśląc o cierpieniach Chrystusa, ale stań do walki, aby ufać Bogu. Zacznij wołać z głębin twojej męki i cierpienia. Módl się z otchłani twoich wątpliwości i pokus przeciw wierze. Krzycz, że potrzebujesz Boga.  Wówczas Męka Jezusa nie będzie ckliwym opisem, ale stanie się twoją walką. Doświadczysz smutku zdrady i bycia zdradzonym. Poznasz ślepy zaułek własnej chciwości. Poczujesz obrzydliwy smak kłamstwa na swoich ustach. Zobaczysz, dokąd prowadzi nienawiść. Poznasz moc manipulacji i siłę tłumu. Poczujesz, co znaczy być wyśmiewanym i nie móc się bronić. Ale to wszystko nie po to, by móc się pochwalić na facebook’u, ale by „dopełnić braki udręk Chrystusa”. Aby Jego Męka stała się dla ciebie skarbem zwycięzcy. Abyś już nigdy nie odmieniał słowa śmierć nie łącząc go ze słowem zmartwychwstanie. Abyś umarł z Chrystusem i żył dla Boga.

ks. Maciej Warowny, Francja