Dobra Nowina dla ubogich (Łk 1,1-4; 4,14-21) (2)

echoewangeliiJezus dziś przychodzi do mnie, ale czy ja chcę wykorzystać Jego obecność? Czy rzeczywiście jest mi ona potrzebna? Moim pomysłem na różne formy ubóstwa jest szukanie bogactwa. Bogactwa materialnego, intelektualnego, emocjonalnego czy kulturalnego. Moje braki chcę leczyć mnogością i „klasą” ludzi, którzy mnie otaczają. Moje niedostatki intelektualne czy psychiczne chętnie skrywam za różnymi maskami.

A Jezus przynosi mi Dobrą Nowinę. Słowo o swej miłości do mnie, naukę o Bogu, który stał się człowiekiem, aby wkroczyć w historię mojego ubóstwa, moich przeróżnych bied, aby tam mnie odnaleźć i dać swoją miłość. Ale dopóki powtarzam, że „jestem bogaty i niczego mi nie potrzeba” (por. Ap 3, 17), Jezus stuka do drzwi, których nie mam ochoty Mu otworzyć. Panie, pozwól mi odkryć moją biedę!

Wolność to dar, który zachwyca więźniów, ale jeśli ja nie czuję się wcale więźniem? Tak, w życiu społecznym należy zrobić porządek z tymi wszystkimi, którzy nadmiernie rozbudowanym prawem i zawsze zbyt wysokimi podatkami niszczą moją autonomię. Ale jeśli robię, co chcę i jak chcę, nie musze się liczyć z wieloma osobami i kieruję się pragnieniem własnej wygody, czy ja jestem więźniem? Jezus ogłasza, że przyszedł wyzwolić więźniów, więc dopiero odkrycie więzienia, w którym się znajduję sprawi, że przyjmę Jezusa z radością. On stanie się moim Wybawicielem, moim Zbawicielem. Panie, pozwól mi odkryć, jak bardzo jesteś mi potrzebny, aby mnie wyzwolić, bowiem dopiero, jeśli Ty mnie wyzwolisz, stanę się rzeczywiście wolnym! (por. J 8, 36)

Nie wiem, jak inni reagują, ale ja osobiście na słowa: „nie widzisz?, nie rozumiesz?, dlaczego jesteś taki ślepy?”, zawsze reaguję wewnętrznym oburzeniem. Ja nie widzę? Ja bardzo dobrze widzę i dobrze rozumiem.  Rozumiem, co dzieje się w świecie i bardzo dobrze wiem, „o co w tym wszystkim chodzi”. Oburzam się na tych, którzy zarzucają mi ślepotę, ale kto otworzył mi oczy? Kto mnie nauczył odróżniać dobro i zło? Kto mi pokazał prawdę i dał poznać Prawdę? Bo jeśli nie jest to Chrystus, to cały czas tkwię w ciemnościach. Apokalipsa pokazuje mi jasną drogę: „Radzę ci kupić (…) balsamu do namaszczenia twych oczu, abyś przejrzał” (3, 18). Nie o jakąś magiczną maść tu chodzi, ale o olej katechumenów, którym namaszczano oczy kandydatów do chrztu. Bo tylko Chrystus, który jest „światłością świata” (J 8, 12), otwiera oczy i czyni nas „widzącymi”. „Rabbuni, żebym przejrzał!” (por. Mk 10, 51)

„Rok łaski od Pana” to nic innego, jak nawiązanie do żydowskich lat jubileuszowych, które były czasem darowania długów. A jaki jest mój dług, którego nie mogę spłacić? Przecież wraz z niezliczonymi rzeszami „porządnych chrześcijan”, uważam, że słusznie zasłużyłem na szacunek, uznanie, czy określony status materialny, albo z jeszcze większą rzeszą, dzielę przekonanie, że nikt i nigdy należycie mnie nie wynagrodził, ani docenił i „zasługuję na więcej”. Jakie więc darowanie długów może zaproponować mi Jezus? Panie, pozwól mi usłyszeć, jak usłyszał paralityk: „Odpuszczają ci się twoje grzechy!” (por. Mk 2, 9) i podobnie jak on, powstać z mojego paraliżu.

Panie, Ty przychodzisz do mnie, abym mógł zbadać i upewnić się o prawdziwości Twej nauki, abym ja także stał się naocznym świadkiem Twej miłości i sługą Twego Słowa, któro mnie zbawia, wyzwala, oświetla i czyni bogatym. Chcę, aby te słowa spełniły się dziś.

ks. Maciej Warowny, Fréjus, Francja

TOP