„Nago” to znaczy „w prawdzie” (Kol 3, 1-5. 9-11) 18 Niedziela Zwykła C

Raz umarłszy we chrzcie ciągle umierać muszę. Na nic zdają się pobożne zaklęcia, pielgrzymi, Msze, posty i nowenny. „Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych członkach!”,

napomina święty Paweł. Trudne do przetłumaczenia jest to zdanie. Można je rozumieć w ten sposób, że rozpusta, nieczystość, etc., to nasze „ziemskie członki”.  „Pozbądźcie się tego, co w was jest grzechem i bałwochwalstwem,

bowiem takich części waszego ciała nie potrzebujecie!” - można by przetłumaczyć. Grzech nie jest czymś zewnętrznym w stosunku do mnie. On przynależy do ziemskiego porządku mojego życia. Bez Chrystusa nikt i nic nie może mnie uwolnić od tego, co ziemskie we mnie: od rozpusty, nieczystości, lubieżności, złej żądzy i chciwości. Smutna to prawda, ale konieczna, bym nie zmarnował życia usiłując na sposób faryzejski lub na wzór treningu sportowego zmienić tę sytuację. Jestem obciążony wyrokiem, bowiem „zapłatą za grzech jest śmierć.” Dopóki nie pogrzebię grzesznika, który jest we mnie, drugi człowiek jest nieustannie rywalem, zagraża mi, pozbawia mnie szans na realizację moich pragnień, stanowi zagrożenie, bo może zdemaskować moje niecne czyny i mnie w ten sposób zniszczyć.

Jak ma wyglądać pogrzeb grzesznika, którym jestem? Przecież to nic innego, jak chrzest. W bardzo czytelny sposób Paweł nawiązuje do liturgii chrzcielnej, gdzie gest rozebrania się, odrzucenia starego ubrania i przyodziania białej szaty po wyjściu z sadzawki chrzcielnej stanowił bardzo mocny i wymowny znak osobiście przeżytej przez każdego ochrzczonego przemiany, odrzucenia starego człowieka i przyodziania nowej natury. Dlatego stawiam sobie pytanie o to, czy ja rzeczywiście zwlekłem z siebie starego człowieka? Kiedy i w jaki sposób odrzuciłem szatę hipokryzji, przemocy i pozorów? Kiedy stanąłem nagi boleśnie przeżywając prawdę o swej niezdolności kochania? W jaki sposób obnażyłem nieczystego i lubieżnego rozpustnika, pełnego złych żądz i chciwości, który jest we mnie? Jeśli bowiem nie było w moim życiu tego momentu złożenia do grobu tego, który nosi na sobie zapis dłużny, to żadne białe szaty nie przykryją lęku przed karą, który noszę w sobie. Jeśli nie wydałem na pośmiewisko grzesznika, który jest we mnie, jeśli Chrystus nie powiódł go w orszaku pokonanych przeciwników, to żadna biała szata nie przykryje mojej przemocy i hipokryzji.

Nowa natura nie jest zdobyta raz na zawsze. Prawdziwe obrzezanie serca, włączenie do społeczności wybranych nie dokonuje się poprzez jeden gest. Dlatego Paweł nas napomina „nie okłamujcie się nawzajem!” Nie wydaje mi się, żeby miał na myśli drobne kłamstewka, „mijanie się z prawdą”, sekrety i tym podobne czyny. Raczej chodzi mu o to najpoważniejsze kłamstwo, jakim jest hipokryzja. Jest ona odrzuceniem prawdy o naszej słabości i grzeszności, jest pierwszym etapem destrukcji naszego życia. A nowy człowiek, to ten, który nie lęka się obnażenia przed braćmi i nieustannie „odnawia się ku głębszemu poznaniu Boga”. On faktycznie żyje życiem wiecznym na ziemi, bowiem: „to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa.” Słowo Boże niezmordowanie prowadzi nas ku poznaniu Boga, ku więzi z Nim. Dlatego każdego dnia na nowo potrzebujemy wołać: Daj mi poznać Ciebie, Panie, naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami! Hiob wyznaje po swym cierpieniu: „Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem” przez co zapowiada Chrystusa, który w obliczu krzyża modli się: „Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał.” Ku takiej znajomości, zrodzonej w konkretnych wydarzeniach naszego życia, prowadzi nas Chrystus, Słowo Boga.

ks. Maciej Warowny, Francja

TOP